"Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - Wersja do druku +- basscity.eu (https://basscity.eu) +-- Dział: dzielnice (https://basscity.eu/forum-1.html) +--- Dział: dzielnica basowa (https://basscity.eu/forum-6.html) +--- Wątek: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. (/thread-173.html) Strony:
1
2
|
"Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - motyx - 06-05-2010 Witam. Ostatnio zacząłem się poważnie zastanawiać, czy jest dalszy sens takiego grania/ćwiczenia/rozwijania się jak to robiłem do tej pory. Chodzi mi mianowicie o rozwój we wszystkich gatunkach i technikach gry. Wiadomym jest, że grając chałtury trzeba być w miarę uniwersalnym, ale zauważyłem, że grając samemu również staram się uczyć różnych stylów i dochodzę do takiego wniosku, że właściwie w żadnym nie czuję się tak dobrze jak tego bym sobie życzył. Większość znanych basistów rozwinęło swój charakterystyczny dla siebie sposób grania i tego się trzyma nie eksperymentując zbytnio. Z drugiej strony taki marlowedk potrafi i fajnie zaklangować, i zagrać kostką, i przygroović paluchami gdy potrzeba. Jakie jest wasze zdanie na ten temat ? Lepiej wybrać sobie jedną technikę gry, konkretny gatunek muzyczny i skupić się na jego dopracowywaniu olewając/odkładając na dalszy plan inne, czy tak jak do tej pory - grać wszystko wszystkim ? Czekam na wasze opinie, jeżeli był już kiedyś taki temat to przepraszam, ale myślę, że na nowym forum może coś takiego się przydać. Pozdrawiam Łukasz. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - badkins - 06-05-2010 Wg mnie to już tylko zależy od Ciebie i tego, czego od siebie oczekujesz. Idź w takim kierunku, w którym będziesz czuł się spełniony, niezależnie czy znajdziesz sobie jakiś "swój" styl, czy będziesz grał z wszystkiego po trochu. Druga kwestia to muzyka, którą grasz/piszesz, albo którą chciałbyś zrobić - chyba każdy ma swój jakiś ulubiony styl, który chciałby grać i jeżeli bas tam posuwa niesamowitym klangiem - warto poćwiczyć klang. A jeśli "Twoja" muzyka zawiera minimalistyczny bas, to może warto rozwijać inne cechy muzyczne, które pozwolą Ci taką muzykę pisać - teoria, jakieś motywy na elektryku/akustyku, wokal itp itd RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - cuniek - 06-05-2010 A może najlepiej się nad tym nie zastanawiać tylko robić swoje, z własnego doświadczenia wiem, że lepiej nic nie planować bo plany lubią się pierdolić Ja tam wychodzę z założenia, że wszystko ma swój cel, graj takimi technikami jakimi lubisz, z czasem sama wyklaruje się jedna w której czujesz się najlepiej. Mówisz, że znani basiści wybrali swoją technikę, racja ale wątpię żeby np. taki Mark King nie potrafił zajebiście zagrać kostką. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - thot - 06-05-2010 Moim zdaniem warto skupić się na jednym ulubionym stylu, tak jak napisał badkins, jednak całkowicie bym nie zapominał o innych technikach gry. Przykładem niech będzie Ryan Martinie który chodź gra new metal, potrafi świetnie wpasować tam klang, tapping, akordy oraz świetną harmonie której nauczył się pewnie w szkole jazzowej (polecam posłuchać płtyki L.D 50 Mudvayne). Warto zatem pamiętać żeby nie ograniczać swoich horyzontów, próbować tworzyć coś nowego, oryginalnego... RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - Kowal - 06-05-2010 Warto rozwijać swoje horyzonty i być uniwersalnym...grać można z jedną kapelą całe życie owszem... ale czemu nie próbować też czegoś innego,nowego i jednocześnie uczyć się od innych i dochodzić do pewnych rzeczy. Technika jest cholernie ważna kiedy chce się przelać to co w głowie na dźwięki i brzmienia. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - groza - 06-06-2010 (06-05-2010, 10:29 AM)motyx napisał(a): Witam. Ostatnio zacząłem się poważnie zastanawiać, czy jest dalszy sens takiego grania/ćwiczenia/rozwijania się jak to robiłem do tej pory. Chodzi mi mianowicie o rozwój we wszystkich gatunkach i technikach gry. Wiadomym jest, że grając chałtury trzeba być w miarę uniwersalnym, ale zauważyłem, że grając samemu również staram się uczyć różnych stylów i dochodzę do takiego wniosku, że właściwie w żadnym nie czuję się tak dobrze jak tego bym sobie życzył. Nie ma chyba sytuacji, w której NIE potrafienie czegoś jest zaletą. Gitary, wzmaki, palce, kostki, kciuki to są tak na prawdę wszystko duperele które nie powinny przeszkadzać i być dobierane pod kątem danego utworu swobodnie. Paradoksalnie, dokładnie nad tymi duperelami trzeba przez to spędzić sporo czasu. I owszem - granie na basie jest generalnie trudne i zajmuje od cholery roboczogodzin Inna sprawa, że życie jest za krótkie by nauczyć się wszystkiego i oczywiście trzeba podejmować decyzję, co jest fajne i nad tym pracować więcej. Niemniej podstawy trza mieć - jak dla mnie. Wiele lat nie umiałem grać kostką, dalej jestem kiepski z kciuka, ale zacząłem te sposoby gry dodawać do muzy mojej kapeli i jak dla mnie sporo to daje. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - crazy - 06-06-2010 Kolega chyba doszedł do momentu w którym czuje że się nie rozwija i stoi przed pytaniem: "Grać Albo nie grać". TT powiedział kiedyś że jest mnóstwo muzyków którzy grają tak, że on nie potrafiłby tak zagrać. Ja osobiście, w graniu staram się szukać przyjemności z tego co robię. Nie staraj się robić z siebie na siłę maszyny do basowania która pojęła wszystkie style i techniki grania. W zdanie: Cytat:grając samemu również staram się uczyć różnych stylów i dochodzę do takiego wniosku, że właściwie w żadnym nie czuję się tak dobrze jak tego bym sobie życzył.nie do końca wierzę. A jeśli to prawda, to rzuć to w cholerę albo przerzuć się na perkusję Piszesz że marlowedk jest super. Bo jest. Sam z jego filmików kilku patentów się nauczyłem. Podsumowując, koniec pitolenia, wziąć się do ćwiczenia. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - motyx - 06-06-2010 Nie no, tak tragicznie nie jest żebym chciał rezygnować z basu. Granie sprawia mi ogromną przyjemność i na pewno tego nie rzucę. Jestem w sytuacji, że jednego dnia chciałbym grać funky, a drugiego jakieś ciężkie riffy kostką, a czuję, że ani jedno ani drugie nie działa jak powinno Wkurza mnie fakt, że jestem w sytuacji w której nie potrafię się muzycznie określić, co chcę dalej grać. Chyba macie rację i po prostu w wakacje trzeba będzie podwoić ilość czasu na ćwiczenia i tyle. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - gsb - 06-06-2010 słuchaj dużo muzyki i nie zastanawiaj się nad tym RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - paluch1986 - 06-06-2010 Wydaje mi się że kolega potrzebuje kilku zespołów naraz, albo jednego grającego jak ten: http://www.myspace.com/ofunkillo Może trochę mniej myślenia o graniu a więcej grania, ręce same pójdą w dogodnym kierunku, trzeba tylko im na to pozwolić RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - Drewniak - 06-07-2010 skoro nie dziala jak powinno to trza cwiczyc coby w koncu zadzialalo. Jak chcesz byc np basista rockowym, to wiadomo, ze musisz kupic dluzszy pasek i grac kostka Ale jesli chcesz po prostu grac na basie to cwicz, bo technika jest tylko po to, zeby odwzorowac to co jest w glowie... Wiec jak siedzi ci w glowie rock to patrz wyzej. Sam jednak napisales, ze chcialbys grac wszystko, wiec cwicz wszystko, az usiadzie jak trzeba. Innej rady nie ma RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - Drewniak - 06-07-2010 (06-07-2010, 12:02 PM)Drewniak napisał(a): skoro nie dziala jak powinno to trza cwiczyc coby w koncu zadzialalo. edit: wrocilem z probni akurat brzdakalem sobie i w glowie pojawil mi sie jakis pomysl (mam tak, ze z gory wiem jak powinno to byc slychac w wiekszosci przypadkow okazuje sie, ze i tak zmieniam pierwotna wersje), ogrywajac dziada zrozumialem, ze musze pocwiczyc go grajac kciukiem tak najfajniej brzmial chodzi o to, zeby odegrac to co glowa wymysli po to tak naprawde jest "technika" RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - motyx - 06-07-2010 W takim razie nasuwa mi się kolejne pytanie. Ile czasu potrzeba poświęcić na opanowanie wszystkich technik w stopniu zadowalającym, pozwalającym na swobodne realizowanie tego co jest w głowie i czy ma to sens z praktycznego punktu widzenia. Robiąc takie mega uproszczenie. Powiedzmy X gra na basie 5 lat rozwiajając wszystkie techniki. Po 5 latach systematycznego ćwiczenia powinien już sobie sprawnie radzić i wzbudzać reakcję typu "fajnie grasz". X może również przeznaczyć te 5 lat na granie klangiem i wzbudzać reakcję "ale zapierdalasz, bierzemy cię z miejsca do jakiegoś fajnego projektu, gdzie potrzebujemy klangującego basistę". No i teraz znowu dochodzimy do pytania co się bardziej opłaca ? Chyba za dużo ekonomii studiuję RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - groza - 06-07-2010 Nie porównuj się do innych, to nie ma sensu takie liczenie. Ja nie jestem specjalnie utalentowany jako muzyk, wszystko przychodzi mi ze sporym trudem, do tego nie mam wbudowanego jeszcze systematycznego ćwiczenia po x godzin dziennie - ze względu na dużą ilość pracy, sprawy osobiste itp. itd. Wymiataczem nigdy nie będę, nie przeszkadza mi to. Technikę na zajebistym poziomie można zrobić w parę lat - jak się zapierdala po wiele godzin dziennie, to to przychodzi - nie ma innnej opcji. Jak nie przychodzi, znaczy, że się gra za mało i tyle. Dużo więcej potrzeba natomiast na obycie z muzyką, osłuchanie. Rzeczy takie jak zapamiętywanie formy numeru w locie, umiejętność wymyślenia 3 różnych rzeczy do tego samego z miejsca itp. itd. Mi parę ładnych lat zajęło zanim zacząłem patrzeć na numer jako całość, nie na pojedyńcze riffy. To są mniej oczywiste rzeczy, kiedyś pamiętam jak z garowym rozpisywaliśmy fell on black days soundgarden żeby zapamiętać czego ile jest, bo to dosyć dziwny numer frazowo. Parę lat minęło, przypomniałem sobie na nowo i forma mi się teraz wydaje oczywista - nie rozumiem po chuj ja to kiedyś rozpisywałem. Itp. Itd. Umiejętność zrobienia prostych 10 coverów w dwa dni bez próby jest często dużo ważniejsza od wirtuozerii. Z basistami spory problem jest niestety jeśli chodzi o indywidualność - chodzę sobie na festiwale czy tam konerty i niezbyt często trafiam na basistę takiego, bym zapamiętał jak on gra konkretnie, by było coś unikalnego w jego sposobie gry. To już grubsza sprawa - też zabawa na lata by zrozumieć jak się chce grać i umieć to rozwinąć. RE: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego". Przemyślenia nt. dalszego rozwoju. - Zgred Basowy - 06-07-2010 Nie graj jak inni. Graj po swojemu. To jedyne co mi przychodzi do głowy aby opisać tę sytuacje. Miałem też takie dylematy pare lat temu ale przestałem sie przejmować i po prostu gram. Druga sprawa to taka że aby zrobić dwa kroki do przodu czasem trzeba zrobić jeden w tył. W moim przypadku było to zainteresowanie się basistami przełomu lat 50' - 60' czyli wtedy kiedy gitara basowa raczkowała i basiści kombinowali jak ugryźć ten instrument i wymyslali mnóstwo ciekawych patentów jeśli chodzi o technikę, artykulacje i styl grania. Moim zdaniem było wtedy duże zróżnicowanie i dało się bardzo wyraźnie odróżnić konkretnych basistów. 20 lat później nie poznasz już kto gra na basie - wszystko brzmi tak samo ( oczywiście są wyjątki ). |