Pasywny D.I. box - w którym miejscu w łańcuchu?
#1
Cześć!

Mam mały dylemat. W sumie nic strasznie skomplikowanego, ale jednak można by o tym trochę podywagować... Otóż prawdopodobnie na wiosnę naszemu zespołowi (jeszcze bez nazwy) uda się wyjść do ludzi z naszą muzyką i być może  wejść do studio, żeby coś nagrać.

Nie mam doświadczenia w tej kwestii, więc pytanie do Was. Wiem, że podczas nagłaśniania basu bierze się sygnał z dwóch D.I. box'ów:
- z końca łańcucha efektów,
- z początku łańcucha efektów (czysty bas).

W którym miejscu, Waszym zdaniem, będzie najsensowniej umieścić pasywny D.I. box na początku łańcucha? Aktualnie wygląda on tak:

ESP LTD F-255 -> KORG PITCHBLACK CUSTOM -> BOSS NS-2/ -> MXR M87 BASS COMPRESSOR -> JOYO PXL8/ -> AGUILAR AGRO -> DARKGLASS MICROTUBES B7K -> DARKGLASS ALPHA-OMEGA -> /JOYO PXL8 -> /NOSS NS-2 -> MXR M81 -> Marshall MB4410 + MBC410 450W

Prawdopodobnie pomiędzy basem a stroikiem wyląduje system bezprzewodowy. W moim odczuciu są dwa sensowne miejsca, żeby wrzucić kostkę D.I. (Radial Stage Bug SB-2):
a) przed stroikiem (pomiędzy systemem bezprzewodowym a tunerem),
b) za kompresorem.

Gdyby nie system bezprzewodowy, to rozsądne by było wyprowadzenie sygnału pomiędzy basem a początkiem łańcucha efektów. Taki sygnał byłby dostępny zawsze, gdyby przypadkiem coś miało się stać np z zasilaniem efektów. Ze względu na system bezprzewodowy, który także wymaga zasilania, powyższe nie stanowi żadnego argumentu.

Pytanie do Was. Realizator na koncercie/w studio ewentualnie woli dostać sygnał czysty sprzed kompresji, czy po kompresji? Czy w ogóle robi mu to jakąś różnicę?
ESP LTD ELITE J-4 AMBER (EMG JVX+EMG BQC) > KORG PITCHBLACK > TC ELECTRONIC SPECTRA COMP > TECH21 SANSAMP BASS DRIVER PROGRAMMABLE > HOTONE SKYLINE GATE > HOTONE OMNI IR CAB SIM > MARKBASS LITTLE MARK III 15TH ANNIVERSARY 500W + MARSHALL MBC410
Odpowiedz
#2
W życiu nie brałem sygnału z dwóch diboxów, sporadycznie biorę z mikrofonu z paczki i z lini/diboxa, ale to tylko jak basista się upiera albo ma to sens brzmieniowy.
Zawsze biorę sygnał po łańcuchu efektów, bo w innym wypadku po co komu te efekty. Ma to też tę zaletę, że jak sobie basista stroi to mutuje sygnał i robi to po cichu, a czasem też zmienia bas bez "wystrzału" i nie muszę tego pilnować.
Może w nagraniu ma sens wziąć sygnał z początku tory, ale wtedy nie ma sensu używanie bezprzewodu.

edyta:
Gdy gram to - jeżeli nic nie brumi sygnal idzie z line out w ampegu, gdy brumi idzie z diboxa po moich efektach (na samym końcu), niestety często brumi, bo prąd w baaaardzo wielu salach pozostawia dużo do życzenie. Może czas zainwestować w furmana?
Nie będziesz tam jakimś poetą
Tylko najgorszym na świecie...

Polubcie Spare Bricks na fb Wink
www.sparebricks.pl

Odpowiedz
#3
Mikrofon przy paczce albo di na końcu. Dopóki nie będziecie jeździć z swoim akustykiem dwa diboxy i tak nie dadzą dobrego efektu, zresztą ja np. nie lubię mieszania w ogóle i nie nagrywam nawet czystej barwy Smile
Odpowiedz
#4
Ale Ty zazwyczaj wiesz co robisz.
Większość ludzi zazwyczaj nie wie.
Nagrywajcie czyste DI.
P O Z I O M
Z A D O W O L E N I A
D O M A N A
[Obrazek: 5oTDjh4.png]
Odpowiedz
#5
Tylko rozróżnijmy sytuacje live od nagrań - ja i chyba Groza mówimy o sytuacjach live. W studio owszem - warto mieć sygnał czysty.
Nie będziesz tam jakimś poetą
Tylko najgorszym na świecie...

Polubcie Spare Bricks na fb Wink
www.sparebricks.pl

Odpowiedz
#6
Branie sygnału przed efektami nie ma zastosowania w większości sytuacji, zwłaszcza live.
W studiu to bym się jeszcze mógł o to pokusić, ale w bardzo niewielu sytuacjach. No i nie jako jedyny sygnał oczywiście

Ja w live często biorę sygnał z di pieca, czasem dostawiam mikrofon (jak przyjedzie ktoś z fajną paczką), ewentualnie dibox bezpośrednio przed piecem + mikrofon
[Obrazek: XUKeGm.gif]
Odpowiedz
#7
(11-15-2017, 09:14 PM)JA_cek napisał(a): Tylko rozróżnijmy sytuacje live od nagrań - ja i chyba Groza mówimy o sytuacjach live. W studio owszem - warto mieć sygnał czysty.

Mówię o studiu.

Na żywo generalnie lepiej mieć coś co albo symuluje kolumnę (impuls) i przez to wypuszczać sygnał w stół albo lecieć z mikrofonu - tylko tu akustycy prawie zawsze kręcą nosem przez co zdecydowałem się rozstać z pełną lampą. W końcu to załatwiłem Kemperem (super rozwiązanie, zarówno dla grajka jak i akustyka), taki np VT Bass (późniejszy, z impulsem) też ok daje radę - oba sprawdziłem live i jest ok. Tylko ja, ten, metal grałem, w gatunkach gdzie nie ma pojebów na gitarach może być zupełnie inaczej.

Sygnał z DI np po przesterze, bez niczego, to jest jakaś katastrofa. Przynajmniej wg moich gustów. Wink

(11-16-2017, 01:48 PM)raku napisał(a): Branie sygnału przed efektami nie ma zastosowania w większości sytuacji, zwłaszcza live.
W studiu to bym się jeszcze mógł o to pokusić, ale w bardzo niewielu sytuacjach. No i nie jako jedyny sygnał oczywiście

Ja w live często biorę sygnał z di pieca, czasem dostawiam mikrofon (jak przyjedzie ktoś z fajną paczką), ewentualnie dibox bezpośrednio przed piecem + mikrofon

W studiu zawsze trzeba DI zgarnąć, żeby było potem z czego ratować jak zabżdżone efektami brzmienie okaże sie być mniej niż satysfakcjonujące. Tongue
Rada Olszaka która uratowała mi sesję nagraniową jak miałem etap kostek, fuzzów i 17 przesterów po drodze. mrgreen

Ale to moje doświadczenia, ja troche skrzywiony jestem plus filtr pt. "metal".
P O Z I O M
Z A D O W O L E N I A
D O M A N A
[Obrazek: 5oTDjh4.png]
Odpowiedz
#8
Ja bym jeszcze wywalił z toru efekty które nie grają, ale przez które przechodzi sygnał (mimo iż mają sru bajpas etc). Ale ja gram na starym MM bez płytki, a podobno te nowe w sklepach w polsce brzmią tak samo dobrze... Shy

(Żeby nie było - piszę o realiach studyjnych.)
Co do kompresora - rzadko kiedy muzyk potrafi sobie takowy ustawić, a jeszcze rzadziej trafia się muzyk z dobrym kompresorem który nie robi kaszany z brzmienia i dynamiki (a wg mnie - te za trzycyfrowe kwoty niestety robią). Dodatkowo muszę zaznaczyć że od kiedy Alfik pokazał mi do czego w basie wg niego powinien służyć kompresor (nie robić za dobarwiacz a urządzenie trzymające dynamikę grającego w ryzach) nie uznaję kompresorów w pedalboardzie. Tak skasztaniony sygnał często idzie do innych efektów, wpływa na to jak one się odzywają i to co już wchodzi do preampu (a wychodzi z linii / di) przypomina niedynamiczne, brzydkie gów... kaczątko. Kompresor zaś ma bardzo dużo sensu za preampem - tam gdzie faktycznie kompresuje już całościowy sygnał i daje zajebisty punch, ścinając przy tym +- 4dB. Wtedy jest już wrażenie "ale zapierdalam". 

Zalecałbym porządnie się zastanowić nad efektami w nagraniu - o ile faktycznie kreują brzmienie pt. "ja", to fajnie - śmiało używać. Stary analogowy EHX Small Phaser czy jakiś inny Polychorus albo fuzz z 1573r. to rzecz którą trudno będzie zastąpić dokładnie tak samo brzmiącą wtyczką / zreampować przez coś podobnego, jeśli studio nie ma tego na wyposażeniu. Jeśli grasz przez jakieś fikuśne filtry reagujące na dynamikę grania - też jak najbardziej. Ale trzy przestery (dość często spotykane), w tym jeden będący preampem? Eee... O ile nie jest to jakieś unikalne brzmienie, to ja bym te efekty zostawił w domu a pozwolił sobie wbić ślady na dobrze rozkurwionej lampie / wbić w DI z zapiętą w DAW jakąś symulacją nakurwiacza (żeby łatwiej się nagrywało) i ewentualnie reampować to później, jeśli jest taka opcja. Jestem wyznania że żadna kostka udająca ryczący wzmacniacz, zasilana na 9v nie zrobi lepiej niż wzmacniacz na 230v (i sama bozia wie ile na lampach itd.), a jeśli już, to w numerach z tzw. "brzmieniem z garażu za pincet tysięcy dolarów", ale to udaje się nielicznym i całość bandu musi tak właśnie brzmieć (a przy tym - takich kostek zazwyczaj po drodze jest 1/2 i idzie to w bardzo szlachetne graty). 

PS. Totalnie nie rozumiem strachu przed mikrofonem na koncertach. To jest wręcz sprzeczne z lenistwem polskich akustyków, bo dasz takiemu mikrofon i niech se ma, nawet linii nie trzeba zbierać. Chce mieć mniej dołów bo ciągniesz go esemempięćdziesiątymsiódmym? To niech ma, o matko kochana. No chyba że nie pozwala to w ulubionym brzmieniu pt. "bas pod stopą", to wtedy rozumiem mrgreen
Odpowiedz
#9
A jasne - ja zawsze odłączam to czego w studiu nie używam w danym numerze. W sumie to nawet nie sprawdzałem, czy jest jakaś różnica - ale po co kusić los.

Co do różnych przesterów - mam w podłodze trzy i jeden jest jako preamp Wink

To wszystko mocno interaktywne jest i reaguje bardzo na artykulację i umieszcznie łapy/kostki. Ja po prostu inaczej gram na każdym z przesterów i teraz to bym Ci np. nie powiedział, jak gram w danym numerze z RATem, a jak w innym gdzie mam abigara ze skręconym tone - nie szukam tego świadomie, samo się ustala, wynika z numeru.
Także z wtyki bym nie skorzystał, bo nie wiedziałbym co z łapami zrobić i jak zagrać. A po fakcie się łapie, że różnice w artykulacji są b. duże.

Na końcu toru mam valvedrive - przester ale u mnie robi za preamp i kompresor. To jest tajna broń - on sam w sobie poza zdjęciem najwyższej góry to za dużo w brzmieniu nie zmienia... ale powoduje, że na każdym piecu się odnajduję i brzmię +/- podobnie i linia brzmi ok. Dobra rzecz ale pod kątem nie samej barwy.
Odpowiedz
#10
Groza - ja też mam dwa przestery, z tym że drastycznie różne od siebie. Moje krytyczne stanowisko co do powielania "wkurwiaczy" odnosi się do powtarzania +- podobnych brzmień. Jeśli mam przester o charakterystyce --v-- oraz przester o charakterystyce ---v- to różnica pomiędzy nimi będzie pomijalna, a już jestem pewien na 99% że razem nie stworzą jakiegoś unikalnego brzmienia (bo powielają +- tę samą charakterystykę). No chyba że grasz jednocześnie w 3 kapelach, ten do tej, tamten do tej itd.

Miałem przez jakiś czas B3k, był czad, ogień itd. Pamiętam że jedynie Ezekiel Jetofuja go deklasował, z tego co słyszałem na żywo (ale to była inna charakterystyka przesteru, bardziej "lampowa" w taki oldschoolowy sposób). Miałem gdzie go używać, z czym, specjalnie w aranżach robiłem miejsce na "ścianę wpierdolu" a gdy go spyliłem zacząłem przesterowywać preamp w kombie H&K na którym grałem wtedy próby i było... jakoś tak lepiej? Dużo większą rolę grało to jak zagram, jak mocno przyłożę, jak będzie ustawiony instrument i czy pozwolę gitarzyście grać wtedy solo, czy jednak ma ze mną grać unisono... Tongue
B3k wszystko spłaszczał i równał niczym walec. Mogłem grać na mocno zgranych strunach i co najwyżej podbijałem atak tym psztyczkiem (może ze 2 razy się to zdarzyło) a na śmiesznym kombie za 7 stów różnica była już sporo większa. Rzecz jasna rozumiem że są okoliczności gdy taki walec jest potrzebny. Ale cały czas moje wnioski oscylują koło realiów studyjnych, gdzie jednak zazwyczaj mamy czas pocudować i poszukać lepszych rozwiązań niż "ja i moje kostki". Sam z resztą też wiesz i niejednokrotnie Ci się to pewnie zdarzyło, że w studiu przestawiałeś to co Ci zazwyczaj na próbach / koncertach wydawało się że żarło. Smile
Odpowiedz
#11
Apropos studia i DI z symulacją nakurwiacza - sprzeciw!
Miałem raz sytuację - gitarzysta co chce koniecznie nagrać z Podem. No dobra, niech będzie, ale zebrałem jeszcze sygnał DI żeby reampować. Gość nagrał, wybrałem ujęcia słuchając tego co przeszło przez Poda. Następnie ślad DI z wybranych podejść reampowałem przez lampę. W tym momencie wyszło na wierzch dużo niedociągnięć artykulacyjnych, które POD zakrywał. Owy gitarzysta mistrzem świata nie był, do tego spóźnił sie 3 godziny na nagrania, ale i tak byłem w szoku. Od tego czasu jakoś tak podchodzę ostrożnie do symulacji wzmaków.
Odpowiedz
#12
Macie rację - mi się to wiele razy nie zdarzało, nawet w sumie potrafię zliczyć je na palcach jednej ręki gdy taki sposób wykorzystałem. W sumie to grający miał w uchu DI + linię a po nagraniu tejka zapinaliśmy PSA żeby sprawdzić "czy jak wpuścimy to w ryczącego ampega to będzie czad". Trochę odwrotne podejście, faktycznie, może się sporo różnić. Czyli dobrze wbite w DI i linię = dobrze brzmiące po reampie, tak po krótce, jeśli stylistyka na to "pozwala".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości