![]() |
Psychologia improwizacji - Wersja do druku +- basscity.eu (https://basscity.eu) +-- Dział: dzielnice (https://basscity.eu/forum-1.html) +--- Dział: dzielnica basowa (https://basscity.eu/forum-6.html) +---- Dział: café meritorica (https://basscity.eu/forum-15.html) +---- Wątek: Psychologia improwizacji (/thread-2064.html) |
RE: Psychologia improwizacji - Michaś - 09-11-2012 Nie - naprawdę uważam, że ćwiczenie jest ważniejsze niż kłócenie się, czy ktokolwiek z nas ma szansę do czegoś w tym temacie dojść, bo innej weryfikacji niż ciężka praca niestety nie ma, choć wielu by się chętnie brakiem szans usprawiedliwiło. RE: Psychologia improwizacji - Paweł Wszołek - 09-11-2012 Oj chopy chopy ;) A ja popijając kawę, zaraz idę poćwiczyć ;) Nie robiąc OT, to pamiętam, jak kiedyś byłem na warsztatach basowych w Częstochowie. Był tam Pilich, Żaczek i Grabowy. 3 kompletnie różne stanowiska. Dla mnie i dla ludzi którzy uczestniczyli w warsztatach, Pilich był mechanizmem i próbował nas tych mechanizmów nauczyć ;) Żaczek miał mega łatwość do improwizowania groovów i melodyjek przeróżnych, choć troche brakowało mu do Grabowego, który imo połączył to wszystko z teorią. Wiedza, talent, dużo przećwiczonych godzin. Polecam gościa. RE: Psychologia improwizacji - jb90 - 09-11-2012 Ange masz 100 % racji. W każdym razie ktokolwiek ma jakieś wątpliwości co do "swojej kariery bejsmena" po przeczytaniu tego wątku to wasza zasługa ;) Trzeba grać, ćwiczyć itd. bo bez tego nie bedzie NIC !!! I to na tyle... do wioseł ! Pierdolamento was nie usprawiedliwi, kiedy przyjdzie zagrać z kapelą, nagrać nowy numer czy pojechać solówką na koncercie ;) Bo zawsze znajdzie się taki, który się nie rozwodzi w tym temacie za dużo i zagra lepiej od nas, bo ROBI SWOJE ;) Chyba za dużo gier rpg co ? ;) ok lece do basu ;) kariery improwizatora z wami nie zrobie :P RE: Psychologia improwizacji - Paweł Wszołek - 09-11-2012 (09-11-2012, 12:34 PM)jb90 napisał(a): Ange masz 100 % racji. W każdym razie ktokolwiek ma jakieś wątpliwości co do "swojej kariery bejsmena" po przeczytaniu tego wątku to wasza zasługa ;) Trzeba grać, ćwiczyć itd. bo bez tego nie bedzie NIC !!! I to na tyle... do wioseł ! Pierdolamento was nie usprawiedliwi, kiedy przyjdzie zagrać z kapelą, nagrać nowy numer czy pojechać solówką na koncercie ;) Bo zawsze znajdzie się taki, który się nie rozwodzi w tym temacie za dużo i zagra lepiej od nas, bo ROBI SWOJE ;) Chyba za dużo gier rpg co ? ;) Myślę, że jeżeli nie ma predyspozycji do grania i te komntarze pozwolą mu do tego dojść to myślę, że wyjdzie im to na dobre. Ale koniec OT, bo trzeba isc cwiczyc ;) RE: Psychologia improwizacji - mazdah - 09-13-2012 No nie wiem czy na dobre. Ja jestem cienias (wielu ludzi na tym forum sadzi nawet ze jestem cienszy niz jestem ;) ale na "moje" koncerty przychodzi srednio po 70-100 osob. I bardzo czesto jestem chwalony za gre w sekcji. Chociaz palker tez podobno cienias byl (od niedawna jest inny) to nigdy nie bylo mowy, zeby nam w sekcji cos nie siedzialo czy sie rozjezdzalo. Tak wiec nawet jesli nie mam predyspozycji do grania, to grac bede gral tak dlugo jak znajda sie ludzie ktorzy beda chcieli ze mna grac i mnie sluchac. Edyta: Nie gram tez nigdy sztywno wyuczonych linii i fraz, zawsze procz grania "bazy" staram sie (i musze!) reagowac na to, co robi zespol. RE: Psychologia improwizacji - Paweł Wszołek - 09-13-2012 To super :) Ale mówimy tu o improwizacji ;) Jest wielu muzyków, którzy nie improwizują, a w sekcji siedzą tak, że latami trzeba by było siedzieć po 25h dziennie, żeby tak grać. Mój post tyczył się raczej osób, które grają, a tego kompletnie nie czują (i nie wiedza ze nie czuja) i imo powinni się zastanowić co tak naprawde chcieliby robić. Przecież jest wielu muzyków hobbystow. Nie każdy musi robić to zawodowo, czy być w tym najlepszym. Luz ;) Tak jak pisałem troche wczesniej. Przede wszystkim to ma przynosić fun. Jeżeli komuś pomoże to odkryć, że nie tędy droga to super ;) RE: Psychologia improwizacji - mazdah - 09-13-2012 Wydaje mi się, że na tym forum akurat wszyscy w miarę sprawnie muzycznie działają i osób, które dopiero kupują pierwszego Skywaya raczej tu nie uświadczymy. I chociaż wszyscy w miarę sprawnie sobie radzą, to tylko paru basistów tutaj naprawdę COŚ robi, w tym także Ty Pawle (mega ogromny szacun za Twoje granie!) Natomiast bardzo dużo wypowiedzi tutaj jest pisana w takim tonie, jakby wszyscy chcący grać musieli być na poziomie co najmniej Bony, Wootena, Clarka, Millera czy od bidy Jaco ;) Nawet Alfik, który jest niezłym realizatorem/inżynierem dźwięku, nigdy raczej nie osiągnie poziomu np. Toma Dowda. Ale to wcale nie przeszkadza w byciu uznanym realizatorem. Mało tego - Mateusz też jeszcze dużo musi się nauczyć, a jednak bardzo przyjemnie słucha się jego nagrań czy próbek. Przepraszam za capsa, ale to bardzo ważne: NIE TRZEBA BYĆ WYBITNYM IMPROWIZATOREM, ŻEBY DOBRZE IMPROWIZOWAĆ. EDYTA: No i jak bardzo słusznie zauważyłeś - musi być fun! :) RE: Psychologia improwizacji - Paweł Wszołek - 09-13-2012 Zgadzam sie z Tobą ;) Bo z innej strony, jeżeli ktoś rzeczywiście nie ma jakiegos tam talentu, ale wkłada w to dużo pracy i sprawia mu to ogromną radość i czerpie z tego satysfakcje, to niech to robi. Po to jest tyle zawodów i różnych ludzi, żeby można było odkryć co jest dla mnie ;) RE: Psychologia improwizacji - Michaś - 09-14-2012 (09-13-2012, 06:38 PM)mazdah napisał(a): NIE TRZEBA BYĆ WYBITNYM IMPROWIZATOREM, ŻEBY DOBRZE IMPROWIZOWAĆ. To zdanie chciałem napisać od początku dyskusji, tylko nie mogłem dobrać słów :) Świetnie powiedziane! RE: Psychologia improwizacji - sokolasty - 10-12-2012 Odgrzeję nieznacznie i nawiążę do słów Alfika. Jeden ma uzdolnienia matematyczne, widzi fajnie przestrzennie, będzie dobry konstruktor biurowców. Inny ma świetne sprzężenie głowa-ręka-oko i po miesiącu pracy z gitarą wymyśla prostą melodię i od razu ją gra. Każdy z nas ma uzdolnienia w innym kierunku, jedni większe, inni mniejsze. Dlaczego akceptujemy, że nie wyciśniemy 300 kg albo nie przebiegniemy 100 m w 10 sekund, a nie akceptujemy, że nie rozgryziemy mechaniki kwantowej? Czym to się różni? Ludzki umysł ma ograniczenia tak samo jak ciało, tyle że o ile z drugim nie podyskutujemy, to z pierwszym już sprawa nie jest tak oczywista i pojawiają się różne teorie, że talent to nic, że po dziesięciu tysiącach godzin celowego ćwiczenia dojdziemy do poziomu mistrzowskiego w każdej diedzinie. Ok, jest kwestia ciężkiej pracy. Ale jeden do osiągnięcia wysokiego poziomu potrzebuje miesiąca pracy, a inni piętnastu lat. A jeszcze inni pięćdziesięciu i po prostu wcześniej umrze, niż wyprzedzi Paganiniego. To jak z kobietami: jedne się podobają na trzeźwo, inne po dwóch piwach, inne po trzech, a inne się nie nigdy spodobają, bo tyle piwa już nie wypiję. RE: Psychologia improwizacji - badkins - 10-13-2012 (08-29-2012, 10:31 AM)Ange napisał(a):(08-29-2012, 09:57 AM)herp napisał(a): Skale ograniczają. IMHO. Zgadzam się oczywiście co napisałeś, ale identyczne słowa o ograniczeniu powiedział sam John Frusciante, więc "niewiarygodnymi bzdurami" bym tego nie nazwał ;) Trzeba "po prostu" wiedzieć i umieć wychodzić poza tonacje, a to jest poziom mistrzowski. RE: Psychologia improwizacji - maRcin - 10-14-2012 Ostatnio nie mogąc spać zatopiłem się w ten własnie wątek : czy zdolności / umiejętności improwizowania to kwestia urodzenia czy nauki ? I tak, i tak, ale chyba bardziej po tej drugiej stronie. Przypomniałem sobie kilka zagadnień przerabianych na studiach na Psychologii Muzyki. Temat zapodawany odpowiednio wcześnie może przynieść rewelacyjne efekty. Choćby metody Carla Orffa w umuzykalnianiu przedszkolaków z naciskiem na improwizację (rytmiczna, ruchowa). Idąc jeszcze dalej - przez odpowiednią, systematyczną naukę i ćwiczenie mozna wyrobić u człowieka słuch absolutny lub bardzo dobry relatywny. I to jest najlepsza odpowiedź, że wszystko się da, ale nielicznych na to stać. RE: Psychologia improwizacji - Rysiu - 10-28-2012 Uwielbiam tego gościa. Może nie mówi nic nowego, ale jaka radość ;-) RE: Psychologia improwizacji - maRcin - 10-28-2012 Sposób tak naprawdę jest tylko jeden . ![]() |