Długie i nudne o brzmieniu
#31
Oczywiście podpisuje się pod zdaniem Solartona…

Groza
Po co pisać o truizmach:

„Mózg mi wybuchł jak rozmawiałem o tym z Wojtkiem O. a on mi wkleił link do wywiadu z Mistrzem Lordem-Alge który odpowiadając na pytanie powiedział to co ja sam uknułem - miks, brzmienie każdego numeru (a więc i instrumentów) jest narzucane przez jego KOMPOZYCJĘ i ARANŻACJĘ.”

Ameryki nie odkrył – choć to mało popularne w tym kraju stwierdzenie i musze powtarzać je od wielu lat… na szczęście częściej pracuje z tymi którymi powtarzać tego nie trzeba.

Masz racje:

„Nie ma, nie było i nie będzie genialnie brzmiących basów w chujowo zaaranżowanych numerach! Nie wierzę w świetny sound basu w anemicznym, nudnym i wtórnym nagraniu. Przede wszystkim natomiast - jestem przekonany, że brzmienie basu zależy od tego... co i jak gra gitarzysta, bębniarz, klawiszowiec, jaki jest wokal.”

Tylko, że to też jest truizm… myślisz, że o tym nie wiem po spędzeniu ponad 25000 godzin w studiu.

No i znowu truizm:

“Zawsze natomiast wiem, czy podoba mi się sposób gry danego basisty i bardzo często dokładnie wiem jaką ma artykulację, akcję strun, czasami nawet czy ma bas wysoko czy nisko powieszony - bardzo dużo w życiu z tym kombinowałem i nagminnie w nagraniach innych słyszę to co słyszałem u siebie w jakimś tam zestawie setup-sposób gry. Tego żadna płytka, aktyw, pasyw, ceramik i alnico nie zmieni i nie przykryje. Sposób gry danego basisty DLA MNIE zawsze dominuje i narzuca więcej charakteru od instrumentu na którym ktoś aktualnie gra.”

To są, prawdy znane i powtarzane przez wszystkich, którzy coś tam osiągnęli w muzyce…

Ale np. Krzysztof Ścierański, Michał Grott, Mirek Wiśniewski, Jasiu Niekrasz, Zbyszek Wrombel, Tomek Grabowy ś.p. Steve Logan i wielu innych muzyków grających genialnie i dużo lepiej ode mnie – było mi bardzo wdzięcznych, za to, że dbam o każdy detal ich brzmienia i jakoś dziwnym trafem chętnie ze mną pracują bo wiedzą, że bas zabrzmi im dobrze…

To, że ktoś gra świetnie nie znaczy, że nie może zabrzmieć jeszcze lepiej na dopieszczonych przez niego instrumentach… Co w tym złego, że w przypadku dobrej kompozycji, aranżu i wykonania nie zadbać o szczegóły brzmienia. Oczywiście, że ręka i ucho realizatora ma kluczowe znaczenie dla brzmienia ale ten sam realizator mając do dyspozycji ten sam materiał muzyczny i muzyków zrobi lepiej brzmiące miksy w wypasionym studiu niż na laptopie…

Poza tym Chłopie przeciwko czemu się buntujesz ja np. ćwiczę jak mam czas to po 4 5 godzin dziennie a wymiana mostka zajmuje mi 15 minut i robię ją raz po zakupie instrumentu…. Zdjęcie płytki zajmuje dwie minuty, ustawienie setupu pół godziny, wymianę progów czyszczenie kieszeni robi lutnik więc można w tym czasie ćwiczyć…

Mam wrażenie, że ludzie w naszym kraju mają już jako taką świadomość grania i umiejętności techniczne natomiast świadomość brzmienia bliską zeru. 90% młodych muzyków i przynajmniej 50% „starych wyg” przeżywa szok estetyczny gdy w studiu pokazuje im jakie są różnice w brzmieniu między instrumentami albo wzmacniaczami. Nie dotyczy to tylko basów z gitarami i wzmacniaczami gitarowymi jest jeszcze więcej zachodu. Masa ludzi zamawia sobie lutnicze instrumenty na zajebistych podzespołach tylko kompletnie nie dopasowanych do siebie lub stylu ich gry. Inni kupują bardzo drogie instrumenty bo są drogie i ładne oraz grają na nich ich idole niestety trafiają na kompletnie głuche egzemplarze, ale musi brzmieć bo dałem za niego 12k pln… jak pokazuje takiemu koledze np. Stare japońskie greco za 1200 pln, które zmiata brzmieniowo owe wypasione cacko to pojawia się zonk…

Reasumując sprawy o których piszesz można streścić w jednym zdaniu – najpierw muzyka potem sprzęt i jest ono tak oczywiste, że dla mnie szkoda czasu je za każdym razem powtarzać. Ja pisze dla ludzi dla których niuanse brzmieniowe są istotne. Szkół jak grać i jak aranżować jest mnóstwo kto chce sobie znajdzie – jak zabrzmieć natomiast bardzo niewiele. Oczywiście jest wiele kanonów brzmienia – dla mnie ważne jest aby w każdym z nich osiągnąć jak najlepsze rezultaty. Instrumenty to narzędzia jedne lepiej sprawdzą się w jednej sytuacji inne w innej. Ważne by wiedzieć jak ich użyć i do czego. Jeśli ktoś chce łamać kanony i zasady proszę bardzo lepiej dla niego by robił to świadomie jak np. Frank Zappa niż brnął po omacku i narzekał, że mu bas nie brzmi tak jak chciałby, albo go nie słychać bo używa po prostu złych narzędzi. Tak się akurat składa, że te które są bliskie mojemu sercu i uchu czyli konstrukcje jazz i precision sprawdzają się praktycznie wszędzie – są uznanym na świecie standardem. I zwykle je polecam tym którzy zaczynają grać… Na co dzień nie jeździsz bolidem F1 albo wozem strażackim, nie zaczynasz też nauki jazdy od nich, choć w rękach specjalisty do pewnych zastosowań wydają się być stworzone.
Oczywiście pozostaje, rzecz gustu… tylko jeśli podobają Ci się niskie Panie o masie co najmniej 100 kg to zwykle nie masz pretensji do projektanta mody który stwierdza, że na pokazy potrzebne są panie minimum 170 cm i w rozmiarze 0 bo po prostu ciuchy wyglądają na nich lepiej. Natomiast jak masz instrument typu (tu wpisać wszystko, co krytykuje głównie z rodziny Warwick-Spector- NTB EMG wynalazek) masz pretensje, że większość ludzi którzy spędzają całe życie w studiu nagrań stwierdza, że w 90 przypadkach na sto potrzebny jest bas typu jazz bass lub precision… Oczywiście projektant może wykonać specjalny pokaz z puszystymi Paniami tak samo jak można zmiksować „wynalazek” układając pod niego aranż tylko, że raczej będzie stanowić to element awangardy niż codzienność. Ważne jest aby mieć tego świadomość i znać narzędzia swojej pracy – a nie kupować bezmyślnie słuchając oczami bas firmy X bo koledzy metalowcy tak grają na teledyskach…
Poza tym zwróć uwagę, że nie krytykuje wszystkiego co nowe (F Bass, Pedulla, Ken Smith, Roscoe, Mike Lull, Dingwall, Kubicki, Wal, stare Fodery nawet Yamaha TRB… jakoś nigdy nie wzbudzały mojego obrzydzenia tylko zachwyt… jak i też nie wychwalam wszystko co stare – z moich staruszków fenderów zostało drewno jedynie cała reszta powymieniana i dopracowana. Zwracam jedynie uwagę na sporą nieświadomość w używaniu pewnych konstrukcji do pewnego sposobu gry oraz na firmy, które w skutek agresywnego marketingu wciskają ludziom bardzo słabo lub co najmniej „specyficznie” i mało uniwersalnie brzmiące instrumenty za dużą kasę - tak padnie tutaj nazwa Warwick i Spector.

Na napisanie tego tekstu straciłem pół godziny - znacznie więcej niż na zmianę mostka i odkręcenie płytki – mogłem w tym czasie ćwiczyć i to mnie już martwi – więc idę ćwiczyć

Pozdrawiam

P.S. Ja akurat bardzo lubię zespół Bajm.

1978 MIA Fender Jazz Bass Ash Maple BA II, 1973 MIA Fender Jazz Bass Fretless Alder Rosewood BA II, 1979 MIA Fender Precision Bass Alder Rosewood BA II, 1979 MIA Fender Precision Bass Ash Rosewood BA II, 1972/1988 Custom Fender/Ibanez Jazz Bass Fretless BA II-> Phil Jones, Monster and George'L Cables -> Futube Custom Preamp, Futube modified: DEMETER HBP-1 Tube Bass Preamplifier, SWR SM900, SWR GrandPrix, SWR Interstellar Overdrive; Ampeg SVT II Pro, Marshall JMP1, Fender MB1200 PowerAmp; Groove Tubes SE II, 1970 Hiwatt DR103, 1975 Sound City 50B Plus -> Aguilar GS 210, Aguilar GS 410, Aguilar GS 115, Hiwatt Custom 4x12, Fender ToneMaster Custom Shop 2x12 with Fane Spk, Fender Rumble Custom Shop 4x10, Ampeg SVT-810AV, SOS Audio Upgrades Buss Compressor

[Obrazek: 1218859243852_f.jpg]
Odpowiedz
#32
(05-02-2011, 10:41 AM)groza napisał(a): Dla mnie jednak jest spora przepaść między tym co oni robią, a tym, że 19 latek grający od 2 lat zmienia pickupy bo ma nie taką średnicę warcząco dolną zarysowaną i do tego mu płytka sound morduje - bez tego na pewno by zabijał Smile

Co ja Ci zrobiłem? mrgreen
Warwick Corvette $$ -> SWR SM400
Odpowiedz
#33
Okiem laika
Po obu stronach leży prawda i obie strony są w pewien sposób nierozdzielne.
Mając bardzo małe doświadczenie i w historii tylko kilka niskiej jakości basów mało mogę na ten temat powiedzieć.
Wszystko polega na tym, że duże firmy, takie jak Fender, Marshall (podałem przykładowo) są w świecie muzycznym wylansowane. Widząc wyjadaczy na takim rasowym sprzęcie, trafia to do nas (laików), że sprzęt tych firm jest coś wart i ma jakąś przyzwoitą jakość skoro tak o nim głośno. Napomknęliście o osobach, które kupują drogie graty nie mając większych zdolności i pojęcia o graniu. Ale! W pełni szanuję takie osoby, bo zakupienie nowych gratów sprawia wewnętrzną przyjemność (nie muszę tłumaczyć co?), coś nowego, coś czego szczegóły chcemy zgłębiać. Jest to jak najbardziej pozytywne zjawisko, dzięki któremu więcej czasu poświęcamy na grze i powoli sami uczymy się co jak działa i brzmi. Ze swojego przykładu mogę podać, że mam jak dla mnie przyzwoity bas i fajny amp (grać dobrze nie potrafię, teorii muzyki 0), które kosztowały mnie trochę, ale są to uczciwie zarobione pieniążki i jestem z tego zadowolony że mam basówkę firmy A np za 3000zł i sprawia mi szczęście to że ją posiadam, niż miałbym kupić basówkę firmy B za 1000zł, a resztę kasy bezsensownie przepierdzielić. Jestem z tego szczęśliwy, że dużą część zarobionych pieniążków przeznaczam na muzykę (struny, płyty, sprzęt), bo ciąglę się uczę i nie tylko muzyki, ale też życia, na przykład kiedy występują jakieś problemy ze ściągnięciem basu z USA, każda transakcja może nas czegoś nauczyć. Brzmi to jak artykuł z młodzieżowej gazety. Trochę odbiegłem od tematu. Sprawę brzmienia rozpatruje w sposób, podoba mi się/nie podoba oraz pasuje/nie pasuje. W pełni rozumiem postawę czy to Alfika czy solara bo są to profesjonaliści i jest to część ich życia, znają się na tym co robią bo to ich praca i wykonują ją świetnie. Szanuję każdego kto ma swoje zdanie bo wiele można się od innych nauczyć, jednak na forum jest bardzo wąskie grono, które zrozumie Wasz zawodowy język. Nie jest to brón boże jakakolwiek reprymenda byście przestali się udzielać, bo jest masa osób którym pomogliście i pomagacie. Nie zapominajmy jednak że to tylko FORUM internetowe. Jestem super zadowolony z kultury jaka panuje w tym wątku, tak trzymać!

Odpowiedz
#34
(05-02-2011, 12:13 PM)herp napisał(a): Co mnie wkurza jeszcze u basistów to zamykanie się i ograniczanie świadomości muzycznej przez słuchanie muzyki przez pryzmat linii basowej, a nie jako całości.



Panowie, nie bądźmy egocentrykami..

Ja ostatnio słucham kapeli w której basisty NIE MA na przykład (bas niby leci z Hammonda) Smile

I czy uważam czas jaki spedziłem jej słuchając za stracony? Nie, bo zawsze dobra muzyka inspiruje i skłania do rozwoju!

Man, myślę, że to cecha większości i to europejskich instrumentalistów i europejskiego kanonu patrzenia na muzykę.

Dla przykładu byłem ostatnio na koncercie Deana Browna, Dennisa Chambersa i świetnego klawiszowca/hammondzisty, Bobby'ego Sparksa.

Spotkałem na nim swoich dwóch znajomych, już bardzo uznanych na krajowym rynku bębniarzy - są świetnymi ludźmi i muzykami.

Ale rozmawiając w przerwie o wrażeniach, nie słyszałem "świetna muza", "super koncert", "ale energia", "ale zabawa muzyką" (jak było w rzeczywistości) tylko - "ale Dennis gra", "stary, rzucam bębny", "ale ma zestaw", "przesiadł się na Mapexa". Jaki z tego wniosek? Sądzę, że edukacja muzyczna/akademie muzyczne uczą grania na instrumencie, ale mogą odbierać umiejętność słuchania muzyki z perspektywy odbiorcy, słuchacza... A dają w zamian, niestety, przekleństwo słuchania muzyki przez pryzmat swojego instrumentu. I gdzieś zabierają tą przyjemność jaką ze słuchania muzyki i odbierania tekstu ma zwykły słuchacz. Te dziecinne emocje i nastawienie na odbiór emocji, a nie analizowanych dźwięków. Słuchanie muzyki, tekstu...

Richard Bona w którymś z wywiadów powiedział bardzo cenną rzecz:

Cytat:I don't visualise my work just as a bass player, I see my work as music. I played guitar before even playing bass, I used play a lot of guitar and a lot of percussion. So that's the direction that I want to take, I want to keep that up and if I have a good occasion to put a bass album out I will do it, but it's not my priority. People can see me play on the stage. I get bored when I hear bass, only bass, I can't listen to a whole album just listening to just bass. I love changes you know, I love colours and I see music as colours. That's how I write my songs and for years I was so focused on the bass I forgot completely that I was a singer too. Because I grew up singing every night making people dance every night, and I forgot.

powiedział też, że u nich, w Afryce, nie ma kogoś takiego jak basista, gitarzysta - są po prostu muzycy. Jeżeli jesteś muzykiem, to potrafisz też śpiewać. Patrząc na wielkich - zgadza się - albo grają na kilku instrumentach, albo patrzą na bas wychodząc poza jego ograniczenia (Jaco, Wooten). A ta "instrumentalistyka" to brzemię Europy (i targów NAMM, hehe). To raz.

@Groza: masz dużo racji.

Natomiast uważam, że zawodowe brzmienie i sprzęt są rzeczą nierozerwalną z byciem zawodowym muzykiem. Ciągle poszukiwanie instrumentu, soundu, który będzie pomagał, a nie przeszkadzał i będzie pomagał wyrazić się komuś jako artyście.

Oczywiście, są świetni bassmani, którzy na sprzęcie się nie znają, ale wybierają najlepsze narzędzia do tworzenia muzyki " na ucho" - zagraliby swoje i na szprychach do roweru, bo, jak mawia Pilich, "prawdziwa muzyka zaczyna się pod czapką". Ale przypadkowo grają na Foderach, Kenach, Fenderach. I te instrumenty, efekty stają się częścią ich brzmienia (np Metheny czy Stern).

Z drugiej strony Pope konstruuje preampy, a Bona raz wyrzuca EMG i wstawia Bartki i tak dalej...wiadomo, że brzmi jak on na wszystkim, bo 90 procent soundu to palce, ale liczy się też jego jakość ekhm... soniczna Big Grin i charakter, czyż nie?

najlepszy sprzęt to komfort i ciągła inspiracja - i to jest ważne. Pamiętam swoje kolejne upgrade'y - na pierwszy dobry bas (z Flame na Warwick), z comba na głowę z paczką, z 2x10 na 4x10, z normalnego basu na customowy - i za każdym razem słyszałem to jako przełom w swoim brzmieniu...

A każdy muzyk zasługuje na najlepsze narzędzia do robienia muzyki - mistrzowi WRC nikt nie powie: wsiadaj do Punciaka 1.0 i jedź w rajdzie Finlandii. Choć z pewnością objechałby nim nas wszystkich tu razem wziętych Smile

PS ja też nie słyszę koloru pasma i różnych innych rzeczy z architektury dźwięku. Ale to nie znaczy że zabrzmieć jak najlepiej - również dzięki sprzętowi - nie jest zadaniem muzyka.

pozdr!

Władek

Odpowiedz
#35
Ja nigdzie nie podważam znaczenia sprzętu, już o tym kiedyś biadoliłem - dużą częścią bycia muzykiem jest umiejętność dobrania instrumentu do aktualnych potrzeb. Tylko jak się czyta to forum to nie jest to obok grania, tylko - lekko przejaskrawiam - często zamiast. Sound opisany w stanie absolutnym, bez jakiegokolwiek kontekstu, najchętniej też bez kompresora i solo, bo jak wiadomo to 99,9% przypadków występowania basówki w naturze Smile.

Pograłby sobie obecnym soundem Commeford z typowym gitarzystą-przygłupem - chcącym być na 1 planie zawsze, wszędzie, więcej dołu, więcej, przesteruuu, głośniejjj, dubel? No nie pograłby. Kolega z zespołu miejsca ustąpił, to może gość zabrzmieć tak a nie inaczej. To chyba ważniejsze od bajek które od lat sprzedaje odnośnie ręcznie nawijanych pickupów i tajnych efektów.

Na Talkbass bardzo często kolejny młodzian pyta - Jak zabrzmieć jak Geddy Lee? Cuda tam ludzie wypisują, preampy, srampy, pickupy, mało kto natomiast pisze - Panie, bierzesz pan jakiś jazz bass, nowe struny, niską akcję, łapkę nad gryfowym i NAPIERDALASZ, najchętniej techniką "flamenco" której on używa. I tego mi brakuje.

Jade na próbę i potem na koncert, howgh.

Herp, Justin - wątek o patrzeniu na muzykę nie jako instrumentalista bardzo zacny!
Odpowiedz
#36
(05-02-2011, 04:36 PM)groza napisał(a): Herp, Justin - wątek o patrzeniu na muzykę nie jako instrumentalista bardzo zacny!

Takie food for thought:

Jeszcze rozwijając - będąc grajkiem - odgrywasz skale, układasz riffy, komponujesz, zastanawiasz się jakie akordy, jakie bemole, krzyżyki, jaki double thump, ile środka na eq, bridge czy neck itd itp...

A czy kiedykolwiek zastanawiasz się, co tymi dźwiękami chcesz przekazać?

B. fajnie do muzyki podchodzi Victor Vooten (Janek Gwizdała zresztą też) - traktuje ją jak język. Każda nowa skala której się nauczysz, każdy nowy patent, zagrywka - to słowa, litery.

Dalej - brzmienie - to możemy uznać za intonację i wymowę.

Ale najważniejsze jest chyba to, co chcemy przekazać, jakie emocje i jaki nastrój wywołać w słuchaczu. Nieprawdaż?

EDIT:
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz słuchałem muzyki skupiając się jakoś szczególnie na basie. A kiedyś robiłem to nagminnie.
Odpowiedz
#37


Po pierwsze Wiecie, co do muzycznego marketingu, niby na co dzień w tym siedzę, planując duże kampanie w Polsce z całym tym marketingowym chłamem - analizą grupy docelowej, badaniami, targetowaniem ble ble ble (nie dla marek muzycznych). I wiem dzięki temu jak specyficznie (ale agresywnie - wymienione przez Błażeja Warwick, a ja dorzucę Line 6 oraz obecnie TC Electronic z gigantycznymi budżetami na reklamę) funkcjonuje na świecie rynek instrumentów muzycznych. I za tym stoi kupa kasy i naprawdę duże dochody.

I sam się na to łapię - bo podstawowym narzędziem wciskania/sprzedaży instrumentów jest endorsement - czyli pakowanie w łapy znanych muzyków swojego sprzętu. Jak widzisz, że Twój idol gra - sam chcesz mieć. Tak było z wieloma rzeczami które kupiłem - ucho i sound były albo równorzędne, albo na dalszym planie. Biznes muzyczny sprzedaje nie instrumenty, ale pragnienia i emocje - jak sam masz w łapach sygnaturę/bas idola, czujesz się OK. Jak stoi nawet na stojaku i popatrzysz - tez jest fajnie. Patrzysz na plakacik/wideo na youtube. okłądkę płyty - o fuck, mam taki sam albo podobny bas/wzmacniacz - magia kurna! Stąd też trochę fenomen podkarpackich Foder np Big Grin a Fender - abstrahując od tego że to fajne instrumenty - zawsze dbał, żeby jego instrumenty pojawiały się w rękach najlepszych. To też marketing i to sukcesywnie realizowany od lat 50tych. A Fodera? Jak bardzo dba o to aby jej basy wyznaczały nowe trendy we fusion i jazzie, znajdując się w rękach najlepszych? Fajna strategia niszy, która pozwoliła Foderze dwukrotnie podnieść ceny swoich produktów.

I to jest spoko, bo przecież jesteśmy ludźmi czyli tylko takimi trochę lepszymi małpami, które nieco mniej się opierdalają Big Grin i lubimy się podjarać, że ciężko zarobiliśmy kasę, a potem wydaliśmy ja na fajne zabawki.

i to jest też OK. Dwa: Bo muzyka to też look i gadżeciarstwo. Dlatego odrzucając ten cały metafizyczny bełkocik (muzyka dla muzyki, sztuka, bycie artystą itepe) to ja takie zjawisko akceptuję - są fora audiofilskie, samochodowe, paralotniarskie, rowerowe (omawialiście kiedyś gęstość i właściwości fizyczne ramy rowerowej?) jest i basowe - i top gear tu tez się liczy.

jest muzyka - to raz. Ale jest i sprzęt - i myślenie o nim.

A Błażeja rozumiem w 100 procentach - wykręcenie/zrobienie/uzyskanie jak najlepszego soundu jest częścią jego pracy. Czyli wiedza o fizyce, dźwięku i brzmieniu i ciągłe dokształcanie się w tej dziedzinie jest częścią bycia topowym albo dążenia do doskonałości w swojej działce. I to dotyczy każdego zajęcia Smile

dlatego, wydaje mi się - czasami -
że odrzucenie muzyki, paluchów ćwiczenia i skupienie się na krystaliczym paśmie o gładkości miśnieńskiej porcelany i kolorze islandzkiego nieba jest jak najbardziej OK. Dlaczego? Bo raz - Top Gear nas nakręca (obojętnie czy to auto czy potencjometr) a po drugie - bo czasami trzeba. Na każdą metafizyke składa się meta i fizyka Big Grin i czasami fajnie pogadać tylko o fizyce Big Grin

howgh!
Odpowiedz
#38
Zajebisty i konstruktywny wątek.

Tak apropos jeszcze. Fabian wybacz, że użyję Twojego przykładu.



Mnie, słuchając tego numeru gówno obchodziło czy jest równo, czy nie równo. Wywołał we mnie ogromne emocje, i to IMHO liczy się bardziej od faktu, że gdzieś się chłopak wypierdolił.

Głaszcze duszę?
Głaszcze!

EDIT



Rozwijając wątek muzyki jako języka, można pójść jeszcze dalej - w gatunki. Każdy gatunek muzyki to inny język, w którym są wyrażane emocje. I tak jak w prawdziwym życiu - warto umieć mówić w paru językach i się w nich rozwijać...

Żeby już totalnie wejść w metafizykę, chcemy na przykład wyrazić tęsknotę.
Możemy to zrobić na różnorakie sposoby:









Pierwsze trzy przykłady są w miare spokrewnione, czwarty dość mocno odbiega, ale uczucie jest to samo. Dajmy na to że to sposoby wyrażania tęsknoty: pierwszy w British English, drugi to American English w akcencie z Detroit, trzeci to akcent Chicagowski, a czwarty przykład to Szwedzki.
Odpowiedz
#39
(05-02-2011, 01:53 PM)solartron napisał(a):
(05-02-2011, 12:33 PM)miklo napisał(a): @herp: Próbowałem dawno temu. Jeszcze na WD. Wrzuciłem koślawo granego bluesa z prośbą o podpowiedzi co do frazowania, skal czy co by tam komu do łba przyszło. Dyskusji w ogóle nie było :/

Harmonii uczyłem się sam nie wiem ile lat. Gdy pomyślę, ile trzeba by napisać w takim wątku ręce mi opadają...
Podziwiam Darka Ziółka, że jemu się chce i ma na to siłę.
Ja podsumuję to tak - teorii muzyki z forum nie ma możliwości nauczyć się - to wiele lat systematycznej pracy Wink
Jasne Smile Chodziło raczej o proste podpowiedzi hasełek: a ja to lubię przed zmianą funkcji pojechać po alterowanej dominancie następnego akordu itp. Żadne wielkie analizy i elaboraty. Chciałem sprowokować jakąś dyskusję o dźwiękach Smile
Gram na nerwach.
Odpowiedz
#40
Ja mam takie spostrzeżenie:
jak miałem pierwszy bass za 100 złTongue
to powalające dla mnie było brzmienie basu za 1000zł
jak już zmieniłem bass na ten "wymarzony" to po porządnym ograniu okazywało się że na tym za 100 zł też potrafię "ugrać" takie brzmienie jak na droższym (oczywiście z pewnym marginesem ) a na pewno było to brzmienie nie do osiągnięcia dla mnie wcześniej.
Do dzisiaj ma taką analogie i nie mam pojęcia czym to jest spowodowaneEmotka_2755
Odpowiedz
#41
Przyznam się, że przeczytałem <u>tylko pierwszy</u> post i mówię +srylion dla Autora.

Niemniej czasem pewna wyobraźnia się przydaje choć bywają z tym czasem nieporozumienia (np. określenie gruz w przesterowaniu)...

O ile w basie może nie być słychać aż takiej różnicy, to każcie zagrać na perkusji 3 różnym zaawansowanym muzycznie instrumentalistom Wink
Odpowiedz
#42
A ja przeczytałem po łebkach i dodam tyko parę zdań od siebie (ale takich dłuższych, żeby moje posty były porównywalnie długie z poprzednimi, bo wstyd napisać teraz tylko trzy zdania) Wink

Kwestia brzmienia w kontekście zespołu mnie zaciekawiła i przypomniała mi o jednej rzeczy (w zasadzie teraz to do mnie dotarło, za co Ci groza dziękuję). Otóż jak pewnie kilku z Was kojarzy grywam od dłuższego czasu na Corcie B4, który jest relatywnie takim se basem (choć jak za swoją cenę oczywiście wiosłem uczciwym). Porównywałem go kilkukrotnie z innymi basami. Z tańszymi wygrywał, z droższymi przegrywał, rewelacji i nowego boga basowego nie ma - wiosło na miarę 1,5k złotego. Jednak po koncercie nigdy nie usłyszałem, że Cort brzmi źle, albo słabo, albo że mogło by być lepiej. Ludzie (w tym basiści) sami podchodzili i mi mówili że fajnie siedzi i w ogóle. Raz miałem fajną opcję, bo po koncercie komuś spodobał się bas i chciał sobie chwilę poplumkać - dałem mu, pograł dwie minuty i coś mu jednak nie podeszło.
Wniosek? Patrz pierwszy post grozy. Smile


A żeby mój post był dłuższy i mądrzejszy jeszcze jeden wątek poruszę.

Mam wrażenie, że ludzie często zapominają, że nie należy tylko nauczyć się grać na basie, ale i grać na instrumencie. Mam na stałe, przez dłuższy czas, dwa instrumenty na których wymiennie gram i ćwiczę, czasem pogrywałem na trzecim, który aktualnie jest rozłożony. Mimo, że na każdych grywam to samo, bo w końcu to gram ja, to na każdym gram inaczej. I nie chodzi mi teraz o kwestie brzmienia, a artykulacji i sposobu gry, wydobywania dźwięku. Każdy instrument ma jakieś słabe i mocne strony, każdy gada inaczej i każdy potrzebuje iluś tam dupogodzin, żeby go poznać i nauczyć wykorzystywać zalety i omijać wady. Ba, zmieniają się struny i zmienia się sposób wydobywania z nich dźwięków i też trzeba się tego często nauczyć, skorygować pewne niuanse (przynajmniej ja tak mam).
Nie da się wziąć basu do ręki i od razu z niego wycisnąć wszystko co jest w stanie zaoferować. Takie jest moje zdanie i ja się z nim w pełni zgadzam, Wy nie musicie, ale możecie. Wink
Odpowiedz
#43
Napisano, że dobry muzyk zabrzmi, a słabemu słabo sprzęt pomoże. A mię się wydaje, że gram słabiej niż lepiej, a brzmię bardzo przyzwoicie, zwłaszcza w kontekście kapeli (a nadmienić muszę, że zasypiam z pewnością i spokojem, że słoń na ucho nie nadepnął). Pomijam kwestię brzmienia i współbrzmienia z zespołem mojej gry. Abo nie, nie pominę: jest to ważna materia, ale IMO da się ją odkrawać od sprawy brzmienia jako takiego. Rzeczywiście prawdziwy podziw dla pracy muzyka tudzież ekscytację muzyką czuję tylko wtedy, gdy ten potrafi tak skorzystać ze swojego zaplecza technicznego, bagażu teoretycznego i pokładów emocjonalnych, aby wszystko połączyć z działką odpowiedniego brzmienia, ale mimo wszystko odnoszę wrażenie, że każde z wymienionych, poza ostatnim (które z resztą w tym przypadku jest rzeczą sprzętu a umiejętności co najwyżej podstawowych) może być przypadkowe. A wrażenie takie odnoszę od czasu, kiedy zacząłem odsłuchiwać nagrania z naszych prób mrorange Pół żartu pół serio.

Inna sprawa, mój zespół gra pod brzmienie, nie odwrotnie. Wystarczy, by któreś z nas wzięło na próbę inne wiosło, czy uruchomiło któryś z bardziej charakternych efektów i zaczynamy tworzyć inne niż zwykle partie i muzykę. A właściwie z zasady improwizacje (gramy w tym składzie rok, a mamy usystematyzowane dwa numery, których z resztą nie graliśmy od koncertu, na który zostały przygotowane) bardzo rozlazłe w czasie, co pomaga w skupieniu się na relacjach między instrumentami. Nie zapomnę, jak kolega spędził całą próbę w objęciach stratocastera, miast mahoniowego hioutputowca, przez co bite dwie godziny łoiliśmy sielskie zizitopy i anielskie bahamy - zupełnie naturalnie i z ogromną przyjemnością. Zwykłem mawiać, że o gustach się nie dyskutuje, póki gusta są dobre - tu podobnie: byle brzmienie było dobre, można dzięki niemu (sic!) kreować muzykę. Środek może być celem i to zupełnie niepozbawionym mistyki Wink
Odpowiedz
#44
śledź Emotka_2497



Chciałem coś napisac o brzmieniu z troche innej perspektywy. Z perspektywy prostego chłopaka łojącego w zespole i pierwotnego pragnienia które zawsze siedziało wielu z nas głęboko pod skórą, które ma coś wspólnego chęcią penetracji 'własnego stylu' i tak zwanego nonkonformizmu muzycznego (prawdą jest że gdy słyszę 99,9% "profesjonalnych nagrań profesjonalnych muzyków" po chwili umieram z nudów, lub też mi się podnosi). Hail to the śledź za to co napisał, pozwolę sobie więc w tym duchu rozwinąc... przecież sam instrument który katuje się latami może wywierac wpływ na osobliwy styl gry 'operatora instrumentu' a niekoniecznie na odwrót (Mike Watts, Rob Wright i kilku innych przychodzi mi tu na myśl). W ciągu dekady mojej gry na basie, nie miałem wielu instrumentów. Było ich 4, przy czym nr 2 i 4 pozostają wciąż w moich rękach. Np. jesionowa Kania czyli nr.2 (jasno brzmiąca z sustainem jakiego nie słyszałem w innym bolt-onie) otwarła mi głowę na akordy, pętle w wysokich pozycjach i agresywne gitaropodobne sposoby artykulacji. Każdy kolejny instrument był naturalną ewolucją i pomaga w zwiększaniu spektrum możliwości, jednocześnie z zachowaniem dużej części charakteru tego poprzedniego. Często gdy macam cudzy bas, to w pierwszym momencie nie bardzo wiem co mam z nim w ogóle zrobic bo nie brzmię jak ja. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, w muzyce jak w życiu, wielu snuje plany i stara się połączyc wektorem obecną pozycję własnej leniwej dupy z punktem docelowym. A cele są różne dlatego też ciężko o gotowe recepty i 'mądrości' (wiele z nich jest bardzo trafnych imho). Pewnie niektórym cieżko w to uwierzyc ale nie każdy chce byc Marcusem Millerem albo Pilichem <ziew> Samodoskonalenie, techniki i brzmienia może przebiegac w różny sposób i w różne ciekawe miejsca prowadzic. A tzw. 'profesjonalizm' rodem z polskiej estrady mnie osobiście w większości przypadków mocno odstręcza.

Czytając niektóre posty w tym temacie mam wrażenie że mam do czynienia głównie z muzykami sesyjnymi, typowymi all-rounderami którzy nagrali po 50 płyt w różnych składach świadomie dobierając brzmienie i za co by się nie zabrali powstają perły. Nie wiem czy tak jest ale chwilami mam takie wrażenie.

Co do tematu kompozycji, przedewszystkim powinna byc niebanalna, ekscytujaca i trzymac się kupy ....wtedy nawet jak zabrzmi to nie zaszkodzi Wink



Odpowiedz
#45
Dużo cynizmu w różnych postach, dużo niepotrzebnego cynizmu Wink

Przede wszystkim Groza +1

Najważniejsze są umiejętności instrumentalisty, ma on świadomie grać "odcieniami" muzyki bo imo najważniejszy jest groove i pierdolenięcie Wink Czegokolwiek by się nie grało. Pierwszy i bardzo dobry przykład jaki mi przychodzi mi na myśl to The Shadows i genialny Hank Marvin, na wszelki wypadek zamieszczam
http://www.youtube.com/watch?v=RB91ayDlQLE

Potem bardzo ważna kwestia czyli dobór idealnego pod siebie instrumentu, jeden chce slapować, drugi zakłada flaty i lubi gotować kartofle czy coś tam - nie trzeba nikomu tego tłumaczyć. Tutaj uważam GAS jest bardzo pożyteczny - tym bardziej, że jeśli działamy na zasadzie kupno/sprzedaż to nie tracimy specjalnie forsy a korzyści mogą okazać się niewspółmierne.

Następnie sprawa to temat o brzmieniu czyściochów - czemu nie - nie jeden się zdziwi, że słabszy instrument zagra lepiej niż myślał i lepszy vice versa.

Na koniec trzeba koniecznie udać się na setup do lutnika - w tym momencie powinno być już idealistycznie. Nigdy nie widziałem potrzeby ingerencji w konstrukcję gitary natomiast widzę od zawsze OGROMNE braki w swojej grze, mimo że jadę codziennie, straszne to jest... Brzmi w kapeli, na koncertach, w domowych nagraniach ale wiecznie za mało mi jebnięcia.

Lecę grać gdyż świeżo wstałem po powrocie z weekendu i mam niewyobrażalny GAS na granieEmotka_2497 Big Grin

EDIT: Bo widzę, że pojechałem skrótem myślowym w jednym momencie i nie każdy będzie wiedział co miałem na myśli. Granie "odcieniami" muzyki - świadome dobieranie akordów w taki sposób, by wywoływały emocje u słuchacza oraz żeby wszystko kręciło się na zasadzie budowanie napięcia/rozwiązanie. Wielu muzyków nie opanowało tej sztuki i gra na zasadzie 5555-7777-3333-5555 albo np. pochody korzystając tylko z jednej skali, sam mam z resztą z tym częęęęęsto problem ;/ za mało muzyki w muzyce
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości