Dobra próba nie jest zła ;)
#1
Nawiązując do przemyśleń Herpa zakładam ten oto temat.

Jak wiemy, próba to czas spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi, a czasem obcymi ludźmi celem wspólnego tworzenia muzyki. Co zrobić, aby ten czas spożytkować jak najowocniej? Ile godzin powinna trwać próba, aby nie męczyć? Jak ustawiać proporcje instrumentów? Jaki sposób pracy z zespołem przynosi najlepsze efekty? Ćwiczymy z całym składem, czy sekcyjnie? Opisujemy nasze doświadczenia, te pozytywne, jak i przykre...

Enjoy !
Rickenbacker B-HOOD

Rickenbacker 4003 2011, Vox Standard Bass 1982 -> Ampeg V4B AV -> Soundman BS-215


Odpowiedz
#2
próba, która nie męczy, to nie próba
Zapnij pasy, do całkowitej negacji istnienia pozostały 4 posty.

http://majorkong.bandcamp.com/
Odpowiedz
#3
podstawowa reguła: nie pitolimy, w sensie jak konczymy grac kawalek i rozmawiamy to wszyscy sie sciszaja, dotyczy przede wszystkim perkusistów

czas trwania proby zalezny od mozliwosci, wazne sa przerwy (z 15 minut) co jakies 2 godziny. Ostatnio grałem proby 4 razy w tygodniu po 5 godzin i dalismy tak rade przez 2 tygodnie, potem skonczył się zapał. Co za duzo to niezdrowo

najowocniejsze zazwyczaj jest robienie kawałków, ale nie zawsze chodzi o to zeby bylo najowocniej, czasem po prostu chcemy sie pobawic :)

jak ustawic proporcje instrumentow to temat rzeka, ideał jest jak każdy słyszy wszystko

ćwiczyc powinno sie zarówno z całym składem jak i selekcyjnie, ale nie zawsze są takie możliwości
fender -> fender -> fender
Odpowiedz
#4
Kilku realizatorów powiedziało mi, że efektywność w studiu trwa maks do 3 godzin. Później albo dłuższa przerwa, albo koniec na dany dzień.

Próbuję ostatnio usystematyzować próby, tak żeby prócz braku pitolenia, o którym wspomniał Bolem, wyeliminować także "to przegrajmy coś na początek". Nie wiem czy mam dobry pomysł i czy się sprawdzi, ale chcę żeby mój zespół na początku próby zajmował się nowym materiałem, a dopiero na sam koniec ogrywaniem i utrwalaniem numerów skończonych i zamkniętych. Uważam, że to dobra opcja.

- zbiórka
- walczymy z nowościami z cogodzinnymi przerwami na fajkę
- przerwa na kawę i luźne dyskusje (dłuższa)
- ogrywanie staroci
- fajka, dyskusje towarzyskie i koniec próby.

Zobaczymy czy się sprawdzi.

Próby samej sekcji czy samych gitarzystów to piękna sprawa, jednak nie w każdym wypadku się sprawdzi. O ile gitarzyści mogą siąść i coś razem wymyślić bez hałasującej sekcji, a hałasująca sekcja może coś sobie poukładać bez jazgoczących gitar, tak granie całych numerów bez kompletu uważam za niezbyt dobry pomysł. Może dlatego, że w mojej kapeli jest dużo improwizowania i po prostu sekcja musi reagować na to, co się w utworze dzieje. Ja sam nie mam poukładanych linii (poza charakterystycznymi momentami) - zawsze gram pod perkusję, gitary, klawisze i wokal.

Dlaczego u mnie sekcja nie prowadzi? Bo moim zdaniem gitary czy klawisze mają większe możliwości ekspresji, a poza tym instrumenty te są obsadzone przez lotniejszych ode mnie muzyków. Staram się więc napędzać, podpierać, ale nie prowadzić.
Odpowiedz
#5
Standard to około 3-4 godzin z około 20-30 minutową przerwą lub przerwami (po te 10-15 minut).

Bardzo ważną zasadą jest wspomniane nie pitolenie między kawałkami - to męczy bardziej niż samo granie.

Kolejną zasadą w myśl której jebię, karzę, prześladuję, to mówienie przez wokalistów/tki do mikrofonu miedzy utworami. Nic mnie bardziej nie drażni niż brak możliwości normalnej komunikacji przez to, że taki jeden z drugą mają wzmocnienie, a ja muszę się drzeć. :/
Odpowiedz
#6
Zazwyczaj próby robimy z całym składem, ale ostatnio coraz częściej spotykamy się tylko instrumentalnie, bez wokalu. Całkiem niezłe daje to efekty i można "dopieścić" numery.
Próby trwają zwykle 3-4 godziny, z czego ostatnie pół to już zwykle jammowanie. A do robienia numerów po prostu trzeba mieć dobry dzień. Czasem jest tak, że nad jednym się siedzi miesiąc, czasem powstaje dosłownie w ciągu godziny ;)
Odpowiedz
#7
Z mojego doswiadczenia wiem ze im sie mniej pije tym proba bardziej efektywna, ale im sie wiecej pije tym bardziej przyjemna :D

Cytat:podstawowa reguła: nie pitolimy, w sensie jak konczymy grac kawalek i rozmawiamy to wszyscy sie sciszaja, dotyczy przede wszystkim perkusistów

i gitarzystow...

"Believin' all the lies that they're tellin' ya
Buyin' all the products that they're sellin' ya
They say jump and ya say how high
Ya brain-dead Ya gotta fuckin' bullet in ya head"
RATM 1992
Odpowiedz
#8
To samo tyczy się palenia :P Chociaż...czasem kosmiczne patenty powstają ;)
Odpowiedz
#9
Pytanie na temat, który zawsze mnie nurtował. Liczę tu na udział w dyskusji Alfika, Majka, Burna, którzy z doświadczeniem studyjnym mogliby pomóc.

Jak wykreować swój sound tak, aby 'siedział'? Tzn. w kontekscie miksu osiągnąć 2 rzeczy

1. Słyszeć się [szczególnie w kontekscie live/próby]
2. Podpierać Miks.

Przykładowa sytuacja: gitarzysta rozkręca gałkę bass w piecu na full. Wiadomo, że takiego trzeba zastrzelić lub doedukować, bo zabiera nam pasmo, tyylko dlatego, że uważa, że gitara ma mało mięcha.

Jak ustalić brzmienie kapeli na próbach bez męczenia się metodą prób i błędów? Bo to to potrafi każdy.

Są jakieś ogólne zasady ustalania miksu/głośności na próbach?

Właśnie, druga kwestia, to właśnie to - jak głośno powinno grać się próby?

IMHO Głośność koncertowa nie ma sensu. Przynajmniej cały czas.
Przenoszę do CM
Odpowiedz
#10
Dla mnie najlepsze są próby z elektryczną perkusją. Można się wtedy ściszyć do poziomu głośnej rozmowy, dzięki czemu w trakcie utworu można rozmawiać i coś zmieniać czy ustalać. Poza tym takie granie dużo mniej męczy ;)
poza tym przerwa co jakiś czas, czy to na szluga czy kawkę, bez tego nie da rady :p

Odpowiedz
#11
Fabian, good point.

Dlatego gitarzyscie warto powiedziec, jeśli tego nie wie, by lepiej kupił 40W kombo niż 100W Marszala, bo po prostu zabrzmi lepiej.
Odpowiedz
#12
Widzę, że bezsensowne pitolenie między utworami to dosyć popularny temat...

Zakwas - Mnie najbardziej dobija, jak chcę coś powiedzieć, lub nastroić/przestroić instrument, a bębniarz akurat napierdala z całej siły solo życia, patrząc się na mnie tępym wzrokiem szaleńca. Mówisz do gościa, aby przestał, a on nie reaguje - masakra.

Mazdah - Co do prób sekcji, to uważam to za bardzo dobry sposób na ogranie bębnów z basem. Można wtedy dopracować dokładnie każde uderzenie i akcent. Nie wyklucza to rozwoju improwizacji i wzajemnego reagowania na siebie podczas standardowej próby lub koncertu, a wręcz bardzo pomaga. Moim zdaniem, jeżeli basista z bębniarzem nadają na tych samych falach i "czują się", to zyskuje na tym cała kapela. Sekcja w "Toto" jest tego świetnym przykładem - znakomity feeling i time.

Dobry pomysł z tworzeniem nowości na początku próby. U nas często odkłada się to na koniec. Często po trzykrotnym przegraniu starego materiału, nic już nowego nie wychodzi. Czasem wynika to z ogólnego przemęczenia hałasem, a niekiedy z nadmiernej ilości bursztynowego napoju we krwi. ;)

Barabas - Też czasem się spotykamy bez wokalu. Można się wtedy bardziej skupić na stronie instrumentalnej utworów. Wokalista jest happy, bo często przychodzi na gotowe. ;)

Uważam, że ogromny wpływ na atmosferę na próbie i pozytywna energię ma też wystrój i klimat pomieszczenia, w którym gramy. Od pewnego czasu mam komfort posiadania własnej salki, także wiem co mówię. :) Najgorzej wspominam bujanie się z kapelą po salach prób typu 20 zł/h, lub współdzielenie pomieszczenia z innymi kapelami (ogromne źródło problemów i dziwnych akcji).


Rickenbacker B-HOOD

Rickenbacker 4003 2011, Vox Standard Bass 1982 -> Ampeg V4B AV -> Soundman BS-215


Odpowiedz
#13
(08-28-2012, 06:08 PM)Asgar napisał(a): Uważam, że ogromny wpływ na atmosferę na próbie i pozytywna energię ma też wystrój i klimat pomieszczenia, w którym gramy. Od pewnego czasu mam komfort posiadania własnej salki, także wiem co mówię. :) Najgorzej wspominam bujanie się z kapelą po salach prób typu 20 zł/h, lub współdzielenie pomieszczenia z innymi kapelami (ogromne źródło problemów i dziwnych akcji).

+ milion.

Dlatego nigdy nie zostawiam już [nauczony przykrym doświadczeniem] sprzętu na sali.
Odpowiedz
#14
O, praktyczny temat:D

Oswajam się cały czas z TBirdem i mogę przytoczyć taką ciekawostkę.
Odbywam regularnie próby w rockowo-rock&rollowym trio. Teoretycznie powinienem mieć mnóstwo miejsca, by swobodnie się wpasować z brzmieniem. Ale nie, gały w tę, w drugą, cztery przestery do wyboru, jednym słowem - nie ogarniam, nieustanna walka. I nie ważne czy gramy głośno czy cicho:D
Ostatnio na próbę zaprosili mnie znajomi z zespołu, w którym kiedyś już grałem celem zagrania kilku zaplanowanych koncertów. I tak: TBird gały na full, svt3pro na płasko poza pierwszym środkiem (220Hz) na 14:30 i zapierdala, że głowa boli. Wszystko słychać, każdy selektywnie. Pomieszczenie to samo, perkusista ten sam. Do tego dwie gitary, wokal, klawisz/synth. Można? Można:)

Śiakieś czary.. będziem walczyć.
Odpowiedz
#15
(08-28-2012, 06:57 PM)billbo napisał(a): Ostatnio na próbę zaprosili mnie znajomi z zespołu, w którym kiedyś już grałem celem zagrania kilku zaplanowanych koncertów. I tak: TBird gały na full, svt3pro na płasko poza pierwszym środkiem (220Hz) na 14:30 i zapierdala, że głowa boli. Wszystko słychać, każdy selektywnie. Pomieszczenie to samo, perkusista ten sam. Do tego dwie gitary, wokal, klawisz/synth. Można? Można:)

Śiakieś czary.. będziem walczyć.

Dużo robi tu doświadczenie. Ten drugi skład gra trochę dłużej chyba, co nie? ;)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości