Brzęczenie strun o progi.
#1
Witam. 

Takie pytanie mam. raczej do bardziej doświadczonych studyjnie basistów.  Załóżmy, że w trakcie nagrywania linii basu zabrzęczy Wam struna o progi. Czy to jest dopuszczalne, czy też takie nagranie kwalifikuje się do poprawki? Pytam, bo ostatnio spotkałem się z dwoma skrajnie różnymi opiniami. Jedna, że po to nagrywa się w studiu, żeby było idealnie, i w żadnym momencie struna nie ma prawa zabrzęczeć, a druga, że nagrywanie ma być jak najbardziej naturalne, i że to jest normalne, że struna zabrzęczy. Że jak realizator chce idealnie czyste nagranie, to może zrobić na komputerze, bo takie idealne nagranie niczym się nie różni od sztucznego basu. Jak to jest w rzeczywistości?
Pozdrawiam
Ajgor
Ibanez SR300E, 
Ampeg BA-108, 
Ampeg PF 500, 
Samoróbka kolumna na głośniku Eminence Delta 15" 300W
Odpowiedz
#2
Wg starej polskiej szkoły, co słychać na większości popowych albumów lat 60-80, bas zazwyczaj miał niezbyt wyścigową akcję a wbijanie śladów robiło się dopóty, dopóki było czysto.

Ale to polska szkoła i charakterystyczne brzmienie. Wyjątki się zdarzają, ale raczej poza muzyką popularną.

Tutaj jest płyta z zajebiscie charakternym, brudnym basem. Chodzi mi bardziej o podejście do brzmienia, swobody, lekkiej improwizacji wykonawczej.



Na zachodzie wyglądało to trochę inaczej i raczej pozwalano na większą swobodę muzykom. Z resztą muzykę miksowało się zupełnie inaczej.

Jak dla mnie - wszystkie takie smaczki dodające życia nagraniu są na wagę złota. Bas to instrument strunowy dający ogrom możliwości ekspresji a nie syntezator. Szczerze mówiąc to brzdęku, o ile bas nie jest akurat solo, w większości wypadków nawet nie słychać..

Kolejną sprawą jest używanie brzdęku do nasycania wzmacniacza lampowego. Tutaj wręcz jest to pożądane, ale instrument musi być tak ustawiony, aby na wszystkich pozycjach  struny brzęczały przy podobnej artykulacji.


EDYTA:

Takie żywe podejście do brzmienia to raczej znak dawnych czasów, a od lat 80. w światowym popie nastąpiła moda na wysterylizowane brzmienie. Na szczęście ostatnio trochę się w tym temacie zmienia.

Ciekawym przykładem są ścieżki Nathana Easta na Random Access Memories. Bas niby brzmi nowocześnie, ale nikt mu górki nie ścinał. Wszystko tam chrzęści i szeleści, choć w sumie słuchając miksu całościowo nie jest to takie jednoznaczne i nie zawsze to słychać.
Odpowiedz
#3
Paka chyba wyczerpał temat Big Grin
Ew. dodałbym jeszcze, że brzdęknięcie o progi potrafi zginąć w miksie, więc bym się tak nie przejmował jak materiał tego nie wymagaWink Natomiast w skrajnej sytuacji typu "bas wali tylko dołem, a potrzebne jest trochę góry do super duper metalowego utworu i nie da się jej wydobyć inaczej niż sansampem", to nawet lepiej żeby uderzał o progi.
Odpowiedz
#4


To ja tylko uzupełnię poprzednie wypowiedzi. Tym panom powyżej nikt chyba nie jęczał że im struna zabrzęczała, specjalnie podaję dwa różne przykłady płyt, a doszukać możnaby było się jeszcze więcej, tylko nie bardzo mam teraz na to czas Smile

Z praktyki studyjnej - chociaż z graniem w studiu mam tyle wspólnego że czasem w nim ćwiczyłem bo częściej nagrywałem grających - jest tak, że brzęcząca basówka nie zaszkodzi nawet w utworze bigbandowym. Mówimy w tym przypadku o lekkim fretbuzzie, nie takim jak w "Starless" King Crimson Smile
Generalnie brzęczących basówek w nagraniach jest więcej niż nam się wydaje, więc wg mnie nie należy przejmować się gadaniem o tym że ma być idealnie czyściutko bez jakiegokolwiek brudu. Jak realizator chce bez, to niech sobie zagra taki bas w Kontakcie / Trilianie / czymkolwiek, sądzę że nie nagrywasz na album jakiejś gwiazdki pop tylko swojej okołorockowej kapeli Smile
Odpowiedz
#5
Co do tego grania "idealnie" w studio - mam mieszane odczucia. Oczywiście fajnie, jak wpadniesz świetnie przygotowany i ciśniesz od ręki cały materiał, ale znowu takie czyszczenie na siłę sprawia, że muzyka traci charakter IMO. Ostatnio mamy zalew właśnie takich wydawnictw równanych do linijki, z wymuskanym brzmieniem, a gdzieś pod drodze gubi się czynnik ludzki. Ja jestem w 100% za takimi smaczkami, oczywiście jeśli tylko nie są tak "odstające", że zaczynają psuć nagranie.
Spector Rebop 5| Spector Legend 6 fretless| HK 7 String| SWR SM900| David Eden D410XST| Darkglass B7K Ultra| Darkglass B3K by Puff| ISP Decimator by Puff| TC Electronics Afterglow| Taurus Zebu| Line6 G50 Wireless

Warbell - melodic death metal
Odpowiedz
#6
(11-12-2018, 08:47 AM)bloodybass napisał(a): Ja jestem w 100% za takimi smaczkami, oczywiście jeśli tylko nie są tak "odstające", że zaczynają psuć nagranie.

I to jest niezwykle ważna kwestia. Trzeba rozróżnić wykonanie z charakterem od chujowego wykonania :d niestety wielu młodych muzyków usprawiedliwia tą mityczna naturalnością swoje braki w warsztacie - czyli brak umiejętności zagrania na dobrym poziomie swoich własnych kompozycji.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości