05-03-2011, 12:59 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-03-2011, 04:55 AM przez citizenkane.)
śledź
Chciałem coś napisac o brzmieniu z troche innej perspektywy. Z perspektywy prostego chłopaka łojącego w zespole i pierwotnego pragnienia które zawsze siedziało wielu z nas głęboko pod skórą, które ma coś wspólnego chęcią penetracji 'własnego stylu' i tak zwanego nonkonformizmu muzycznego (prawdą jest że gdy słyszę 99,9% "profesjonalnych nagrań profesjonalnych muzyków" po chwili umieram z nudów, lub też mi się podnosi). Hail to the śledź za to co napisał, pozwolę sobie więc w tym duchu rozwinąc... przecież sam instrument który katuje się latami może wywierac wpływ na osobliwy styl gry 'operatora instrumentu' a niekoniecznie na odwrót (Mike Watts, Rob Wright i kilku innych przychodzi mi tu na myśl). W ciągu dekady mojej gry na basie, nie miałem wielu instrumentów. Było ich 4, przy czym nr 2 i 4 pozostają wciąż w moich rękach. Np. jesionowa Kania czyli nr.2 (jasno brzmiąca z sustainem jakiego nie słyszałem w innym bolt-onie) otwarła mi głowę na akordy, pętle w wysokich pozycjach i agresywne gitaropodobne sposoby artykulacji. Każdy kolejny instrument był naturalną ewolucją i pomaga w zwiększaniu spektrum możliwości, jednocześnie z zachowaniem dużej części charakteru tego poprzedniego. Często gdy macam cudzy bas, to w pierwszym momencie nie bardzo wiem co mam z nim w ogóle zrobic bo nie brzmię jak ja. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, w muzyce jak w życiu, wielu snuje plany i stara się połączyc wektorem obecną pozycję własnej leniwej dupy z punktem docelowym. A cele są różne dlatego też ciężko o gotowe recepty i 'mądrości' (wiele z nich jest bardzo trafnych imho). Pewnie niektórym cieżko w to uwierzyc ale nie każdy chce byc Marcusem Millerem albo Pilichem <ziew> Samodoskonalenie, techniki i brzmienia może przebiegac w różny sposób i w różne ciekawe miejsca prowadzic. A tzw. 'profesjonalizm' rodem z polskiej estrady mnie osobiście w większości przypadków mocno odstręcza.
Czytając niektóre posty w tym temacie mam wrażenie że mam do czynienia głównie z muzykami sesyjnymi, typowymi all-rounderami którzy nagrali po 50 płyt w różnych składach świadomie dobierając brzmienie i za co by się nie zabrali powstają perły. Nie wiem czy tak jest ale chwilami mam takie wrażenie.
Co do tematu kompozycji, przedewszystkim powinna byc niebanalna, ekscytujaca i trzymac się kupy ....wtedy nawet jak zabrzmi to nie zaszkodzi
Chciałem coś napisac o brzmieniu z troche innej perspektywy. Z perspektywy prostego chłopaka łojącego w zespole i pierwotnego pragnienia które zawsze siedziało wielu z nas głęboko pod skórą, które ma coś wspólnego chęcią penetracji 'własnego stylu' i tak zwanego nonkonformizmu muzycznego (prawdą jest że gdy słyszę 99,9% "profesjonalnych nagrań profesjonalnych muzyków" po chwili umieram z nudów, lub też mi się podnosi). Hail to the śledź za to co napisał, pozwolę sobie więc w tym duchu rozwinąc... przecież sam instrument który katuje się latami może wywierac wpływ na osobliwy styl gry 'operatora instrumentu' a niekoniecznie na odwrót (Mike Watts, Rob Wright i kilku innych przychodzi mi tu na myśl). W ciągu dekady mojej gry na basie, nie miałem wielu instrumentów. Było ich 4, przy czym nr 2 i 4 pozostają wciąż w moich rękach. Np. jesionowa Kania czyli nr.2 (jasno brzmiąca z sustainem jakiego nie słyszałem w innym bolt-onie) otwarła mi głowę na akordy, pętle w wysokich pozycjach i agresywne gitaropodobne sposoby artykulacji. Każdy kolejny instrument był naturalną ewolucją i pomaga w zwiększaniu spektrum możliwości, jednocześnie z zachowaniem dużej części charakteru tego poprzedniego. Często gdy macam cudzy bas, to w pierwszym momencie nie bardzo wiem co mam z nim w ogóle zrobic bo nie brzmię jak ja. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, w muzyce jak w życiu, wielu snuje plany i stara się połączyc wektorem obecną pozycję własnej leniwej dupy z punktem docelowym. A cele są różne dlatego też ciężko o gotowe recepty i 'mądrości' (wiele z nich jest bardzo trafnych imho). Pewnie niektórym cieżko w to uwierzyc ale nie każdy chce byc Marcusem Millerem albo Pilichem <ziew> Samodoskonalenie, techniki i brzmienia może przebiegac w różny sposób i w różne ciekawe miejsca prowadzic. A tzw. 'profesjonalizm' rodem z polskiej estrady mnie osobiście w większości przypadków mocno odstręcza.
Czytając niektóre posty w tym temacie mam wrażenie że mam do czynienia głównie z muzykami sesyjnymi, typowymi all-rounderami którzy nagrali po 50 płyt w różnych składach świadomie dobierając brzmienie i za co by się nie zabrali powstają perły. Nie wiem czy tak jest ale chwilami mam takie wrażenie.
Co do tematu kompozycji, przedewszystkim powinna byc niebanalna, ekscytujaca i trzymac się kupy ....wtedy nawet jak zabrzmi to nie zaszkodzi