12-14-2011, 09:36 PM
Problemów ciąg dalszy, okazuje się, że gorszych niż poprzednio. Ale po kolei...
Posłuchawszy się Waszych rad wzmak trafił w narożnik sali, aby wydłużyć przestrzeń przed nim. W miejscu, gdzie zwykle stałem dalej gówno słyszałem, ale gitarzyści w swoich stałych miejscach stwierdzili, że jest zajebiście. Pałker jednak też mnie nie słyszał. Zacząłem wędrować po salce i co się okazało ? Pół metra od stołka perkusisty słychać mnie tak srogo, że gitary nikną, zaś w miejscu gitaruli jest tak w sam raz. Przyszła kolej na zjechanie gitar ciszej. Niestety, przy niższej głośności nie ma normalnego brzmienia, przestery brzmią jak crunch, a wszystko razem brzmi jak hard-rock. Nie byłoby problemu, bo mam jeszcze przy odpowiednim ustawieniu się w salce zapas pod basówką (na razie nawet na 1 paczce), ale wysiada perkusja. Konkretnie chodzi o centralkę. Jakbyśmy jej nie nastroili, to problem nie znika. Zagłusza ją nawet gitarka na 100W tranzystorze rozkręconym na niecałą połowę. Przestawialiśmy perkę w różne strony, ale to też nic nie dało. W zasadzie 4h spędziliśmy dzisiaj na szukaniu rozwiązania. Zdjęcie paneli w cholerę odpada, bo salka nie jest nasza.
Zastanawia mnie, czy przyczyną nie są następujące kwestie:
- pod sufitem, wzdłuż każdej ze ścian, leci jakby poziomo ułożony "komin" z regipsów, który ma gdzieś wylot do normalnego komina, a są w nim zamontowane 2 kratki, z których jedna jest wiatrakiem. W tym kanale siedzi również oświetlenie. Kanał cholernie rezonuje, do tego stopnia, że na jednej próbie pada nawet kilka żarówek.
- salka wyłożona jest matami akustycznymi tylko częściowo, tzn. są wolne przestrzenie różnych wielkości, od pasków typu 10cm x 100cm do większych powierzchni (2 pary drzwi + kawałek jednej ściany). W zasadzie problem nie istniał, gdy wyłożona była dokładnie połowa pomieszczenia.
Z góry dzięki za jakiekolwiek pomysły. Próby zawiesiliśmy, więc teraz skupiamy się wyłącznie na uzyskaniu z powrotem normalnego brzmienia.
Posłuchawszy się Waszych rad wzmak trafił w narożnik sali, aby wydłużyć przestrzeń przed nim. W miejscu, gdzie zwykle stałem dalej gówno słyszałem, ale gitarzyści w swoich stałych miejscach stwierdzili, że jest zajebiście. Pałker jednak też mnie nie słyszał. Zacząłem wędrować po salce i co się okazało ? Pół metra od stołka perkusisty słychać mnie tak srogo, że gitary nikną, zaś w miejscu gitaruli jest tak w sam raz. Przyszła kolej na zjechanie gitar ciszej. Niestety, przy niższej głośności nie ma normalnego brzmienia, przestery brzmią jak crunch, a wszystko razem brzmi jak hard-rock. Nie byłoby problemu, bo mam jeszcze przy odpowiednim ustawieniu się w salce zapas pod basówką (na razie nawet na 1 paczce), ale wysiada perkusja. Konkretnie chodzi o centralkę. Jakbyśmy jej nie nastroili, to problem nie znika. Zagłusza ją nawet gitarka na 100W tranzystorze rozkręconym na niecałą połowę. Przestawialiśmy perkę w różne strony, ale to też nic nie dało. W zasadzie 4h spędziliśmy dzisiaj na szukaniu rozwiązania. Zdjęcie paneli w cholerę odpada, bo salka nie jest nasza.
Zastanawia mnie, czy przyczyną nie są następujące kwestie:
- pod sufitem, wzdłuż każdej ze ścian, leci jakby poziomo ułożony "komin" z regipsów, który ma gdzieś wylot do normalnego komina, a są w nim zamontowane 2 kratki, z których jedna jest wiatrakiem. W tym kanale siedzi również oświetlenie. Kanał cholernie rezonuje, do tego stopnia, że na jednej próbie pada nawet kilka żarówek.
- salka wyłożona jest matami akustycznymi tylko częściowo, tzn. są wolne przestrzenie różnych wielkości, od pasków typu 10cm x 100cm do większych powierzchni (2 pary drzwi + kawałek jednej ściany). W zasadzie problem nie istniał, gdy wyłożona była dokładnie połowa pomieszczenia.
Z góry dzięki za jakiekolwiek pomysły. Próby zawiesiliśmy, więc teraz skupiamy się wyłącznie na uzyskaniu z powrotem normalnego brzmienia.