Tak jak Kowal napisał o pentatonikach: nie ma nic gorszego w improwizacji, niż słuchanie wyuczonych pajączków, jakiś pasaży, które nic nie niosą ze sobą. Bodajże od Maruszczyka usłyszałem to zdanie: solo to nie ma być słuchanie fruwających paluszków, tylko to co czujesz.
Nie w miarę możliwości - dużo, dużo jammować. Jeżeli nie chcesz uprawiać etiud przed lustrem (ćwicząc ułożenie placów tak, aby artykulacja była idealna jak na skrzypkach), tylko chcesz grać z ludźmi, to bez kontaktu z drugim muzykiem jest po prostu ciężko.
Jammowanie to też myślę sposób na przełamanie strachu.
Nie będę nadmiernie pitolił - co człowiek to inne podejście do grania. A własne podejście to najlepsze podejście.
(08-29-2012, 05:53 AM)miklo napisał(a): Tak więc ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. I w miarę możliwości jamować, jamować, jamować. Nawet, gdy się trafi na pijanego klawisza można się czegoś nauczyć, bo będzie inaczej niż zwykle (i pewnie wiesz, o czym piszę, bo Ci podsyłałem ;) ).
Nie w miarę możliwości - dużo, dużo jammować. Jeżeli nie chcesz uprawiać etiud przed lustrem (ćwicząc ułożenie placów tak, aby artykulacja była idealna jak na skrzypkach), tylko chcesz grać z ludźmi, to bez kontaktu z drugim muzykiem jest po prostu ciężko.
Jammowanie to też myślę sposób na przełamanie strachu.
Nie będę nadmiernie pitolił - co człowiek to inne podejście do grania. A własne podejście to najlepsze podejście.