maRcin,
kiedyś grałem jazz, nawet trochę z tego żyłem, potem jakoś to się stopniowo skończyło na rzecz popu, rocka, funka i coverów, potem w ogóle przestałem grać, potem zacząłem ale pitoliłem bez sensu.
Teraz znów zaczynają się sensowne grania i zauważyłem że tracę okazje i pieniądze nie potrafiąc grać jazzu, więc postanowiłem nauczyć się znów.
Jeśli chodzi o solówki, ćwiczę w ten sposób - kiedy ćwiczę nowy utwór, gram sobie do podkładu, gram najpierw prymy na "raz", i tak do znudzenia aż forma wejdzie mi całkowicie w krew i jestem w stanie robić to śpiąc. Gdybym ćwiczył walkingi, potem rozwijałbym to dodając kwintę na "trzy", jakieś stopniowo inne składniki akordów, chromatyczne dźwięki przechodnie itd. Natomiast jeśli idzie o sola, zaczynam stopniowo budować frazy takie żeby kończyły się tą prymą na "raz" każdego akordu. Po prostu, np na "dwa i" poprzedniego taktu zaczynam kilka dźwięków wyżej lub niżej i jadę po skali w dół lub w górę by na "raz" wylądować na prymie akordu który właśnie się zaczyna. Stopniowo zaczyna to brzmieć jak muzyka, choć nudna, bo z prymą na raz, nie ma napięć ;) Kiedy to jest opanowane, zastępuję prymę tercją lub kwintą, też najpierw sam ten dźwięk na "raz" potem dążę do niego prostymi frazami, potem na zmianę raz do tercji raz do kwinty, potem coraz dłuższe frazy itd. Można komplikować w nieskończoność, tylko wyobraźnia jest ograniczeniem. Ważne by nie próbować biegać póki nie umie się chodzić. Oczywiście na to też jest czas, np w nagrodę na koniec ćwiczenia można dać się ponieść, czasem całkie fajne warte zapamiętania rzeczy z tego wynikną.
Najlepiej, jeśli chodzi o długofalowe stosowanie tej metody, zacząć od prostych utworów/podkładów, np cztery akordy, jeden takt na akord, albo czterotaktowa pętla II-V-I, po opracowaniu pracochłonnie każdego takiego kawałka, każdy kolejny jest łatwiejszy, i te początkowe etapy pracy nad nim przychodzą szybko.
Brzmi to trochę bezdusznie, ale z czasem doprowadza do tego, że gra się uszami, bez myślenia o tej całej nomenklaturze. Daleko od tego jestem, nie przeczę, ale widzę u siebie potężny postęp po kilku tygodniach takiego metodycznego ćwiczenia.
kiedyś grałem jazz, nawet trochę z tego żyłem, potem jakoś to się stopniowo skończyło na rzecz popu, rocka, funka i coverów, potem w ogóle przestałem grać, potem zacząłem ale pitoliłem bez sensu.
Teraz znów zaczynają się sensowne grania i zauważyłem że tracę okazje i pieniądze nie potrafiąc grać jazzu, więc postanowiłem nauczyć się znów.
Jeśli chodzi o solówki, ćwiczę w ten sposób - kiedy ćwiczę nowy utwór, gram sobie do podkładu, gram najpierw prymy na "raz", i tak do znudzenia aż forma wejdzie mi całkowicie w krew i jestem w stanie robić to śpiąc. Gdybym ćwiczył walkingi, potem rozwijałbym to dodając kwintę na "trzy", jakieś stopniowo inne składniki akordów, chromatyczne dźwięki przechodnie itd. Natomiast jeśli idzie o sola, zaczynam stopniowo budować frazy takie żeby kończyły się tą prymą na "raz" każdego akordu. Po prostu, np na "dwa i" poprzedniego taktu zaczynam kilka dźwięków wyżej lub niżej i jadę po skali w dół lub w górę by na "raz" wylądować na prymie akordu który właśnie się zaczyna. Stopniowo zaczyna to brzmieć jak muzyka, choć nudna, bo z prymą na raz, nie ma napięć ;) Kiedy to jest opanowane, zastępuję prymę tercją lub kwintą, też najpierw sam ten dźwięk na "raz" potem dążę do niego prostymi frazami, potem na zmianę raz do tercji raz do kwinty, potem coraz dłuższe frazy itd. Można komplikować w nieskończoność, tylko wyobraźnia jest ograniczeniem. Ważne by nie próbować biegać póki nie umie się chodzić. Oczywiście na to też jest czas, np w nagrodę na koniec ćwiczenia można dać się ponieść, czasem całkie fajne warte zapamiętania rzeczy z tego wynikną.
Najlepiej, jeśli chodzi o długofalowe stosowanie tej metody, zacząć od prostych utworów/podkładów, np cztery akordy, jeden takt na akord, albo czterotaktowa pętla II-V-I, po opracowaniu pracochłonnie każdego takiego kawałka, każdy kolejny jest łatwiejszy, i te początkowe etapy pracy nad nim przychodzą szybko.
Brzmi to trochę bezdusznie, ale z czasem doprowadza do tego, że gra się uszami, bez myślenia o tej całej nomenklaturze. Daleko od tego jestem, nie przeczę, ale widzę u siebie potężny postęp po kilku tygodniach takiego metodycznego ćwiczenia.
![[Obrazek: 17m.gif]](http://i195.photobucket.com/albums/z116/suchapicture/17m.gif)