Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest rozdzielenie miksu od procesu produkcji, post-produkcji i realizacji.
Bardzo wielu muzyków stosuje zasadę "to się wykręci" i uważa, że kreacja brzmienia jest dopiero na poziomie miksu i nie rozumie różnicy między producentem / realizatorem / osobą która robi miks.
Czasami wszystko robi jeden człowiek (u nas np. tak pracuje Bors), niemniej np. największy chyba autorytet odnośnie miksowania mainstreamowego rocka jakim jest Chris Lord-Alge od lat robi WYŁĄCZNIE miksy - dobrze mieć tego świadomość. Na brak pracy gość nie narzeka.
Zaczniemy od szefa, czyli pana producenta.
Rolę producenta najfajniej mi się zdaje oddano w bodajże drugim sezonie californication - grała tam jakaś kapela, wszedł pan producent najebany i posłuchał, następnie powiedział "zróbcie z zwrotki refren a z refrenu zwrotkę" i poszedł pić dalej.
To tak oczywiście w jednym zdaniu - producent to nie gość który zapina chorus na śladzie, tylko człowiek który dobiera z zespołem:
1. kompozycje
Nie bez powodu wiele zespołów na płytę przygotowywuje dużo więcej numerów niż potrzeba, następnie razem z producentem wybierają najlepsze / tworzące wspólną całość. Dla przykładu - w styczniu wchodze do studia, zrobiliśmy 30 numerów, nagramy 5 albo 6.
2. aranżację
Wielu muzyków to egocentryczne głąby i wraźliwi artyści którzy nie potrafią spojrzeć dalej niż swój gryf. Najwazniejsza jest moja zajebista partia basu i chuj mie obchodzi, że reszta chce du-du-du-du!
Producent dobry to człowiek któremu się powierza takie decyzje i nie pierdoli głupot - jak mówi "weź zagraj da-da-da-da" to mu trzeba zaufać i tyle.
Dla przykładu - w styczniu nagrywamy sekcję (jest ustalona), następnie gitarzysta siada z producentem i w innym studio nagrywają gitary główne (mniej więcej ustalone) i dodatkowe które nie były ustalone w ogóle i będą we dwóch kombinować co najlepiej zadziała.
3. wybiera studio / instrumenty do numerów
Jak chcesz wielkie, przestrzenne rockowe gary to nie idziesz do pomieszczenia 4x3m bez możliwości rozstawienia ambientów. Jak nagrywasz disco-funk z lat 80tych nie bierzesz warwicka.
Muzycy często nie znają się na tym i przede wszystkim mają jakieś swoje preferencje odnośnie gratów które mogą kompletnie nie pasować do danego numeru. Dlatego prawie każdy producent ma w szafce fendera
4. w przypadku popu dobiera i wynajmuje muzyków sesyjnych
5. pilnuje w trakcie sesji by nagrano to co trzeba, tak jak trzeba
Tutaj dla przykładu podam jak wyglądała jedyna prawdziwie zawodowa sesja z producentem w której brałem udział.
Ja grałem i proponowałem instrument do danego numeru - sprawdzaliśmy w kilku przypadkach wszystkie jakie były. Do tego mówiłem "dobra, zmiana strun"
Realizator ustawiał sound na piecu/w efektach, nagrywał mnie i pilnował spraw technicznych - żeby było równo tajmowo, z dobrą dynamiką, żeby stroiło (dużo trudniejsze niż się wydaje
. Do tego mówił "a spróbuj inną kostkę? o, ta fajnie."
Producent siedział na kanapie, pił herbatę i pilnował rzeczy bardziej "artystycznych" pt "weź tutaj slajda zrób", "zagraj to na strunie grubszej", "tutaj zwrotka taka obojętna ma być, z tłumieniem strun kantem dłoni". itp itd.
Dodatkowo wszystkie piloty numerów (dosyć dokładne) były przygotowane przed sesją przez producenta - ułożył gary, nagrał w domu basy i gitary podstawowe - w trakcie nagrań po prostu wymieniano po kolei ślady z pilota na finalne.
Beatelsi nie bez powodu nazywali swojego producenta piątym członkiem zespołu. Teraz praktycznie żaden zespół nie wynajmuje takiego człowieka - szkoda, bo to często bardzo ważna osoba, potrafiąca na materiał spojrzeć świeżym uchem osoby która nie męczy numerów od roku na sali prób.
CDN, lecę na próbę.
Bardzo wielu muzyków stosuje zasadę "to się wykręci" i uważa, że kreacja brzmienia jest dopiero na poziomie miksu i nie rozumie różnicy między producentem / realizatorem / osobą która robi miks.
Czasami wszystko robi jeden człowiek (u nas np. tak pracuje Bors), niemniej np. największy chyba autorytet odnośnie miksowania mainstreamowego rocka jakim jest Chris Lord-Alge od lat robi WYŁĄCZNIE miksy - dobrze mieć tego świadomość. Na brak pracy gość nie narzeka.
Zaczniemy od szefa, czyli pana producenta.
Rolę producenta najfajniej mi się zdaje oddano w bodajże drugim sezonie californication - grała tam jakaś kapela, wszedł pan producent najebany i posłuchał, następnie powiedział "zróbcie z zwrotki refren a z refrenu zwrotkę" i poszedł pić dalej.
To tak oczywiście w jednym zdaniu - producent to nie gość który zapina chorus na śladzie, tylko człowiek który dobiera z zespołem:
1. kompozycje
Nie bez powodu wiele zespołów na płytę przygotowywuje dużo więcej numerów niż potrzeba, następnie razem z producentem wybierają najlepsze / tworzące wspólną całość. Dla przykładu - w styczniu wchodze do studia, zrobiliśmy 30 numerów, nagramy 5 albo 6.
2. aranżację
Wielu muzyków to egocentryczne głąby i wraźliwi artyści którzy nie potrafią spojrzeć dalej niż swój gryf. Najwazniejsza jest moja zajebista partia basu i chuj mie obchodzi, że reszta chce du-du-du-du!
Producent dobry to człowiek któremu się powierza takie decyzje i nie pierdoli głupot - jak mówi "weź zagraj da-da-da-da" to mu trzeba zaufać i tyle.
Dla przykładu - w styczniu nagrywamy sekcję (jest ustalona), następnie gitarzysta siada z producentem i w innym studio nagrywają gitary główne (mniej więcej ustalone) i dodatkowe które nie były ustalone w ogóle i będą we dwóch kombinować co najlepiej zadziała.
3. wybiera studio / instrumenty do numerów
Jak chcesz wielkie, przestrzenne rockowe gary to nie idziesz do pomieszczenia 4x3m bez możliwości rozstawienia ambientów. Jak nagrywasz disco-funk z lat 80tych nie bierzesz warwicka.
Muzycy często nie znają się na tym i przede wszystkim mają jakieś swoje preferencje odnośnie gratów które mogą kompletnie nie pasować do danego numeru. Dlatego prawie każdy producent ma w szafce fendera

4. w przypadku popu dobiera i wynajmuje muzyków sesyjnych
5. pilnuje w trakcie sesji by nagrano to co trzeba, tak jak trzeba
Tutaj dla przykładu podam jak wyglądała jedyna prawdziwie zawodowa sesja z producentem w której brałem udział.
Ja grałem i proponowałem instrument do danego numeru - sprawdzaliśmy w kilku przypadkach wszystkie jakie były. Do tego mówiłem "dobra, zmiana strun"

Realizator ustawiał sound na piecu/w efektach, nagrywał mnie i pilnował spraw technicznych - żeby było równo tajmowo, z dobrą dynamiką, żeby stroiło (dużo trudniejsze niż się wydaje

Producent siedział na kanapie, pił herbatę i pilnował rzeczy bardziej "artystycznych" pt "weź tutaj slajda zrób", "zagraj to na strunie grubszej", "tutaj zwrotka taka obojętna ma być, z tłumieniem strun kantem dłoni". itp itd.
Dodatkowo wszystkie piloty numerów (dosyć dokładne) były przygotowane przed sesją przez producenta - ułożył gary, nagrał w domu basy i gitary podstawowe - w trakcie nagrań po prostu wymieniano po kolei ślady z pilota na finalne.
Beatelsi nie bez powodu nazywali swojego producenta piątym członkiem zespołu. Teraz praktycznie żaden zespół nie wynajmuje takiego człowieka - szkoda, bo to często bardzo ważna osoba, potrafiąca na materiał spojrzeć świeżym uchem osoby która nie męczy numerów od roku na sali prób.
CDN, lecę na próbę.