Drugą opcją w moich żenujących wywodach amatora z pomorza jest realizator.
Bardzo, bardzo ważna sprawa, przez wielu uznawana za najmniej "prestiżową" - każdy chce być ważnym panem producentem albo mistrzem miksu, a nie "gościem od naciskania spacji".Pracowałem z paroma realizatorami - od kolegów z zespołu począwszy na absolutnych fachowcach skończywszy.
Oczywiście niezbędne i wymagane jest ogarnięcie wszystkich kwestii technicznych - rzeczy w stylu źle ustawione overheady, wokal nagrany z zgłoskami wybuchowymi i nieśmiertelne "teraz brzmi chujowo, ale to się potem wykręci" i "hm, ósemka nie działa znowu?" nie powinny mieć NIGDY miejsca.To są oczywiste sprawy. Lata pracy, pracy i jeszcze raz pracy.
Level wyżej jest świadomość różnic między instrumentami. Na naszym poletku jest to np. prosty temat, że bas rockowy w 99% solo brzmi troszkę niechlujnie, czasami troszkę nierówno i ma dziwne brzmienie.
Genialny przykład to próbki Fabiana - w całym miksie bas brzmi zajebiście, na samym śladzie po pierwsze sound jest no przedziwny, po drugie wyraźnie słychać minimalne niedokładności rytmiczne i artykuacyjne. Fabian zagrał zajebiście, ale jakby trafił na idiotę realizatora który kuma tylko gitarę metalową to by pewnie usłyszał, że krzywo chujowo ogarnij się pan. Bas to nie gitara i tyle - nie można oczekiwać pewnych rzeczy przy grze 16tkami w 150 i trzeba to wiedzieć. Zresztą polecam ślady Tima Commeforda z 1 albumu - jest dokładnie to samo.
To dotyczy wszystkich instrumentów - np. kobiety nie powinny nagrywać w PEWNE
dni miesiąca, nigdy nie powinno się nagrywać wokalisty bezpośrednio po przejechaniu powyżej jakiś 300km - zmiana ciśnienia/wilgotności powietrza/zmęczenie itp. dają wokalowi w dupę i lepiej odczekać jeden dzień.
Dobry realizator to wszystko wie.
Tą najmniej oczywistą sprawą jest to, że dobry realizator, cytuję to "przede wszystkim psycholog" - nie zrozumiałem tego dopóki nie nagrałem dwóch sesji z prawdziwymi fachowcami. To najważniejsze co może być - mogę nagrywać na nie swoim basie, na starych strunach, w linię - ale nie wyobrażam sobie teraz pracy z gościem który nie będzie wiedział jak mi pomóc i wyciągnąć wszystko co się da (i nie będzie próbował tego co się nie da).
Dla większości z nas nagrywanie to jednak jakaś sytuacja stresująca, wymagająca skupienia i ZWŁASZCZA w przypadku wokalistów jest stąpaniem po bardzo kruchym lodzie i przeżyciem pełnym emocji. Wokalista nie zrobi tego co ma zrobić w sytuacji w której jest spięty, zdenerwowany i źle mu się przebywa w studio - nie ma na to żadnej szansy. Jak mu jeszcze coś na początku nie wyjdzie to może się na amen zamknąć i jest po nagraniu. Polecam pogadankę Roguckiego na temat nagrywania pierwszych wokali na ich debiutancki album - jest na youtube.
Prosty przykład z autopsji - pamiętam jeden numer którego nie mogłem ugrać, był to w sumie prosty refren, ale jakoś się spiąłem i mi nichuja nie szło - nie mogłem dotrzeć do drugiego kółka z czterech. Realizator NATYCHMIAST zauważył co się dzieje.
I co zrobił?
"czekaj michał, zrobimy chwilkę przerwy, skoczę do kibelka i zrobię sobie herbatę, ok?"
zrobił herbatę, pogadaliśmy o pierdołach, opowiedział jakąś tam anegdotkę pt "kompletnie najebani...(...)" - nie było ani słowa pt chujowo Ci idzie, weź się ogarnij.
Nie jestem idiotą i oczywiście widziałem co gość robi. I co? I zadziałało pięknie. 5 minut przerwy, usiadłem nastroiłem się i zagrałem cztery kółka dwa razy (czyli dwa pełne dobre tejki) od A do Z w 3 podejścia - bez problemu. Dziękuję, który numer następny? Na tej konkretnej sesji jakimś cudem zagrałem rzeczy których wydaje mi się, ze przy innym człowieku bym nie zagrał (wtedy) - miałem jakiś kompletny przerzut kostki k10 i zagrałem na 125% swoich możliwości. Do etapu w którym mogłem to grać już za każdym razem przyzwoicie dotarłem dobre pół roku później.
I teraz porównajcie sobie to z człowiekiem który w trakcie nagrywania pisze SMSy do dupy, marudzi o tym, że ten mikrofon do gitary co pan chce to chujowy strasznie, w trakcie sesji zaprasza kumpla do studia by graty zwiózł po koncercie i na prośbę o "weźmy refren teraz" odpowiada (po nagraniu 3 innych instrumentów wcześniej) "a skąd ja mam wiedzieć gdzie tu refren?".
CDN.
ps. - Ta kwestia psychologii ja wiem, że taka nie macho-prześmiewcza jest ale na prawdę warto to zapamiętać i np. zamknąć mordę i powstrzymać docinki jak kumpel z zespołu coś nagrywa - jak sobie przypomnę wszystkie swoje "no zajebiste solo tomek! nie kurwa świetne. na prawdę. płaczemy tutaj wszyscy." to mam ochotę się sam kopnąć w mordę za głupotę.
Bardzo, bardzo ważna sprawa, przez wielu uznawana za najmniej "prestiżową" - każdy chce być ważnym panem producentem albo mistrzem miksu, a nie "gościem od naciskania spacji".Pracowałem z paroma realizatorami - od kolegów z zespołu począwszy na absolutnych fachowcach skończywszy.
Oczywiście niezbędne i wymagane jest ogarnięcie wszystkich kwestii technicznych - rzeczy w stylu źle ustawione overheady, wokal nagrany z zgłoskami wybuchowymi i nieśmiertelne "teraz brzmi chujowo, ale to się potem wykręci" i "hm, ósemka nie działa znowu?" nie powinny mieć NIGDY miejsca.To są oczywiste sprawy. Lata pracy, pracy i jeszcze raz pracy.
Level wyżej jest świadomość różnic między instrumentami. Na naszym poletku jest to np. prosty temat, że bas rockowy w 99% solo brzmi troszkę niechlujnie, czasami troszkę nierówno i ma dziwne brzmienie.
Genialny przykład to próbki Fabiana - w całym miksie bas brzmi zajebiście, na samym śladzie po pierwsze sound jest no przedziwny, po drugie wyraźnie słychać minimalne niedokładności rytmiczne i artykuacyjne. Fabian zagrał zajebiście, ale jakby trafił na idiotę realizatora który kuma tylko gitarę metalową to by pewnie usłyszał, że krzywo chujowo ogarnij się pan. Bas to nie gitara i tyle - nie można oczekiwać pewnych rzeczy przy grze 16tkami w 150 i trzeba to wiedzieć. Zresztą polecam ślady Tima Commeforda z 1 albumu - jest dokładnie to samo.
To dotyczy wszystkich instrumentów - np. kobiety nie powinny nagrywać w PEWNE

Dobry realizator to wszystko wie.
Tą najmniej oczywistą sprawą jest to, że dobry realizator, cytuję to "przede wszystkim psycholog" - nie zrozumiałem tego dopóki nie nagrałem dwóch sesji z prawdziwymi fachowcami. To najważniejsze co może być - mogę nagrywać na nie swoim basie, na starych strunach, w linię - ale nie wyobrażam sobie teraz pracy z gościem który nie będzie wiedział jak mi pomóc i wyciągnąć wszystko co się da (i nie będzie próbował tego co się nie da).
Dla większości z nas nagrywanie to jednak jakaś sytuacja stresująca, wymagająca skupienia i ZWŁASZCZA w przypadku wokalistów jest stąpaniem po bardzo kruchym lodzie i przeżyciem pełnym emocji. Wokalista nie zrobi tego co ma zrobić w sytuacji w której jest spięty, zdenerwowany i źle mu się przebywa w studio - nie ma na to żadnej szansy. Jak mu jeszcze coś na początku nie wyjdzie to może się na amen zamknąć i jest po nagraniu. Polecam pogadankę Roguckiego na temat nagrywania pierwszych wokali na ich debiutancki album - jest na youtube.
Prosty przykład z autopsji - pamiętam jeden numer którego nie mogłem ugrać, był to w sumie prosty refren, ale jakoś się spiąłem i mi nichuja nie szło - nie mogłem dotrzeć do drugiego kółka z czterech. Realizator NATYCHMIAST zauważył co się dzieje.
I co zrobił?
"czekaj michał, zrobimy chwilkę przerwy, skoczę do kibelka i zrobię sobie herbatę, ok?"
zrobił herbatę, pogadaliśmy o pierdołach, opowiedział jakąś tam anegdotkę pt "kompletnie najebani...(...)" - nie było ani słowa pt chujowo Ci idzie, weź się ogarnij.
Nie jestem idiotą i oczywiście widziałem co gość robi. I co? I zadziałało pięknie. 5 minut przerwy, usiadłem nastroiłem się i zagrałem cztery kółka dwa razy (czyli dwa pełne dobre tejki) od A do Z w 3 podejścia - bez problemu. Dziękuję, który numer następny? Na tej konkretnej sesji jakimś cudem zagrałem rzeczy których wydaje mi się, ze przy innym człowieku bym nie zagrał (wtedy) - miałem jakiś kompletny przerzut kostki k10 i zagrałem na 125% swoich możliwości. Do etapu w którym mogłem to grać już za każdym razem przyzwoicie dotarłem dobre pół roku później.
I teraz porównajcie sobie to z człowiekiem który w trakcie nagrywania pisze SMSy do dupy, marudzi o tym, że ten mikrofon do gitary co pan chce to chujowy strasznie, w trakcie sesji zaprasza kumpla do studia by graty zwiózł po koncercie i na prośbę o "weźmy refren teraz" odpowiada (po nagraniu 3 innych instrumentów wcześniej) "a skąd ja mam wiedzieć gdzie tu refren?".
CDN.
ps. - Ta kwestia psychologii ja wiem, że taka nie macho-prześmiewcza jest ale na prawdę warto to zapamiętać i np. zamknąć mordę i powstrzymać docinki jak kumpel z zespołu coś nagrywa - jak sobie przypomnę wszystkie swoje "no zajebiste solo tomek! nie kurwa świetne. na prawdę. płaczemy tutaj wszyscy." to mam ochotę się sam kopnąć w mordę za głupotę.