01-06-2011, 07:13 PM
A moim zdaniem 1:1. Inne brzmienia, oba zajebiste. Chyba że dasz takie porównanie, które ktoś już kiedyś dał - nagranie Paula Turnera z Abbey Road (ok, na setkę, ale ciężko nie uznać tego za nagranie studyjne) i ch*jowej jakości, przekonwertowany z VHS filmik z konceru z Zenderem. Chodziło o utwór "Travelling Without Moving". Szczerzej byłoby porównać nagranie z Abbey Road i płytową wersję tej piosenki - ale też ciężko, bo na płytę Stuart nagrał to na dość mocno rozkręconym lampowym Trace'ie. Czyli o 180 stopni inne założenia brzmieniowe niż w przypadku Turnera. Każdy z tych soundów ma swoje miejsce. Moim zdaniem brzmienie fenderów Turnera na nowym albumie siedzi równie doskonale, co brzmienie warwicków Zendera na pierwszej płycie. Gdyby zamienić je miejscami, oba albumy by ucierpiały.

