Ile minut pracy studyjnej na minutę nagrania...?
#1
Witam bardziej doświadczonych kolegów :-)

Przymierzam się z moim partnerem do pierwszego nagrania komercyjnego w naszym studio. Kapela chce demo, 5 numerów. Spotykamy się z nimi dopiero w najbliższą sobotę i wtedy ustalimy co i jak, a przede wszystkim: czy na setkę, na setkę z overdubbami błędów, czy po śladach. Piszę do Was, zanim tę decyzję z nimi podejmiemy, bo decyzja będzie zależała m.in. od rad nas, realizatorów.

Niestety moje doświadczenia życiowe w tej kwestii pochodzą sprzed 20 lat, z Japonii, dotyczą ery taśmy, oraz zespołów, które zazwyczaj na dzień dobry umiały grać Wink

Z owych czasów pamiętam studyjną zasadę dla nagrywania demówek: godzina studia na minutę nagrania (bez miksu i masteringu). Czyli mniej więcej dzień pracy na 1 numer. Oczywiście dla nagrań komercyjnych, po ścieżkach, docelowo na płytę trafiającą do sklepów, było to duuuużo, dużo więcej, typu 1 tydzień na 1 numer.

Czy ktoś mógłby mi poradzić, co poradzić zespołowi...? Ile to może trwać (sam tracking)?
Odpowiedz
#2
Kilka drobnych spostrzeżeń z własnego amatorskiego doświadczenia:

Nie raz ludziom idzie lepiej jak grają wszyscy (wystarczy że ktoś nie liczy taktów, tylko czeka np. na konkretny fragment tekstu albo przejście/zagrywkę). Łatwiej też wtedy nagrać jeszcze raz kogoś kto się pomylił, bo od razu mu cała kapelka gra z nagrania, a to trochę zmniejsza stres.
Nagrywanie na ślady - jak perkusista nie umie zagrać z metronomem to jest tragedia. Z drugiej strony nagrałem kiedyś gitarę, bas, klawisze pod sam metronom, pod to zrobiłem perkusję z sampli i siedziało wszystko ładnie w punkt (dobrzy muzycy byli, tylko pieniędzy za dużo nie było na nagranie, dlatego przyszli do mnie Wink ).

Podsumowując: zależy od muzyków, jedni lepiej się czują nagrywając w pojedynkę, inni z kapelką, a jeszcze inni nienawidzą tego Wink
Odpowiedz
#3
Jak kapela młoda i nie nagrywała jeszcze nic, to radziłbym setkę z rejestracją osobnych śladów dla każdego - i potem ewentualne poprawki, nagranie ślad po śladzie jest trudniejsze do opanowania, niedoświadczeni muzycy mają problem z zagraniem równo i z dynamiką odpowiednią, takie nagranie nie ma potem tej energii, jaka się wytwarza podczas wspólnego grania - takie jest moje spostrzeżenie i dla tego dziś poprawiamy nagranie pewnego zespołu, który po podejściu do nagrania ślad po śladzie stwierdził, że to nie siedzi - i dziś spróbujemy to nagrać na setkę (ale bez wokali, wokale dogramy później)
Nie będziesz tam jakimś poetą
Tylko najgorszym na świecie...

Polubcie Spare Bricks na fb Wink
www.sparebricks.pl

Odpowiedz
#4
Jeśli kapela jest niepewna - nie wiadomo, czy w ogóle udźwigną nagrania, to ja bym radził dla odmiany, skoro to pierwszy dżob po latach, nagrać po jednym instrumencie na raz, a nie setkę - masz już przecież doświadczenie w nagrywaniu, a nagrywając ludzi osobno ma się większą kontrolę nad tym co oni wyprawiają na swoich instrumentach, a wyprawiać mogą takie rzeczy, że trzeba będzie po setce np. nagrać wszystkich jeszcze raz od początku do końca Tongue

Chyba, że umiesz zneutralizować przesłuchy przy nagrywaniu setki, to wtedy można pojechać na żywca, bo przy mocnych przesłuchach można się zarobić na śmierć próbując zniwelować błędy słyszalne w każdym mikrofonie...
Sale prób - www.blacksunsound.pl (a także studio, specjalizacja: rock & metal)
Odpowiedz
#5
(12-14-2010, 02:15 PM)paluch1986 napisał(a): Kilka drobnych spostrzeżeń z własnego amatorskiego doświadczenia:

Nie raz ludziom idzie lepiej jak grają wszyscy (wystarczy że ktoś nie liczy taktów, tylko czeka np. na konkretny fragment tekstu albo przejście/zagrywkę). Łatwiej też wtedy nagrać jeszcze raz kogoś kto się pomylił, bo od razu mu cała kapelka gra z nagrania, a to trochę zmniejsza stres.
Nagrywanie na ślady - jak perkusista nie umie zagrać z metronomem to jest tragedia. Z drugiej strony nagrałem kiedyś gitarę, bas, klawisze pod sam metronom, pod to zrobiłem perkusję z sampli i siedziało wszystko ładnie w punkt (dobrzy muzycy byli, tylko pieniędzy za dużo nie było na nagranie, dlatego przyszli do mnie Wink ).

Podsumowując: zależy od muzyków, jedni lepiej się czują nagrywając w pojedynkę, inni z kapelką, a jeszcze inni nienawidzą tego Wink

Mądra rada.

I mądry ja, że zamiast samemu główkować, zapytałem na forum mrgreen
Odpowiedz
#6
(12-14-2010, 01:03 PM)Gajdzin napisał(a): Czy ktoś mógłby mi poradzić, co poradzić zespołowi...? Ile to może trwać (sam tracking)?

Ostatnio w 40 godzin nagraliśmy 5 numerów. Sekcja, gitary wszystkie w dublach, klawisze różne i z kabla i przez piece no i wokale. Parę godzin zajęło dobranie mikrofonów, naciągów i dostrojenie garów. Samo granie poszło z biegu - po 3 wykony na numer i do domu. Bas to samo.

Gitary dłużej, no ale na dwa różne piece, dwie gitary różne, przepinanie efektów itp. Klawisze tak samo, sporo rozstawiania itp. Wokal z biegu.

10 stycznia jadę znowu - wziąłem dwa dodatkowe dni, bo jest 1 albo 2 numery więcej i chcę mieć parę godzin dla klawiszowca i siebie dodatkowych na pokręcenie ampegiem i - jak mi ktoś coś pożyczy Wink - próby z różnymi basami.

Aha, tylko to same nagrania. Miksy analogowo robił Olszak, uwinęliśmy się w tydzień, no ale to raczej zawodowiec, z innymi mogłoby być gorzej.

Nie robimy raczej pilotów i nie było równania i walki z melodyne - to spora oszczędność czasu. Choć generalnie jakbyśmy byli sprawniejsi i bardziej świadomi tego jak zagrać by uzyskać dany efekt, to sądzę, że da się bez problemu sporo szybciej. Przydaje się dobra organizacja, by niepotrzebnie nie zwijać gratów tylko po to by je dzień później znowu rozstawiać.
Odpowiedz
#7
Dziękuję wszystkim za bardzo cenne rady. Różne, ale każda czegoś mnie uczy i daje do myślenia.

Jestem naprawdę bardzo wdzięczny!
Odpowiedz
#8
Moje ostatnie doświadczenia to nagrania 6 Tczewskich zespołów i nowa płyta Łobaszewskiej.
Tczewskie zespołu (głównie rockowizny,jakieś punki i alternativy) wyglądały tak że każdy zespół miał 8 godzin na zrobienie wszystkiego i wszystkim się to udało. Mianowicie każdy zespół miał nagrać jeden numer, niektóre trwały 4 minuty,niektóre 6,niekiedy były duble,powtórki,niekiedy osobno ale raczej na setę. Z tego wychodzi że średnio 8 godzin pracy to 5 minut finalnego nagrania.

Jeśli miałbym obliczać dość poważną i dużą sesję Łobaszewskiej & Ajagore to wyszłoby że do wyprodukowania 45 minutowej płyty potrzeba około 4 miesięcy intensywnej pracy (średnio 3-4 dni w tygodniu)
Odpowiedz
#9
Wszystko to potwierdza moją teorię pt. jeden dzień na numer, zakładając poziom "przyzwoite demo", a nie "na półki sklepów" Smile


Odpowiedz
#10
Są znane przypadki nagrania normalnego, pełnoprawnego albumu w dwa dni - ale to już zawodowcy wiedzący co i jak i dlaczego i po co.
Odpowiedz
#11
(12-17-2010, 12:12 PM)groza napisał(a): Są znane przypadki nagrania normalnego, pełnoprawnego albumu w dwa dni - ale to już zawodowcy wiedzący co i jak i dlaczego i po co.

No są, ale chyba bardzo mało w dzisiejszych, opętanych perfekcjonizmem czasach... Niby "wraca się" do nagrywania całości od razu, w 2 - 3 podejściach i do domu, ale tak się właśnie "wraca" od 15 lat i nadal jest to margines...

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości