Sandberg California 5 JM Custom
#1
Rainbow 
[Obrazek: cal_jm5_candy_red%283323%29.jpg]


Specyfikacja napisał(a):SZYJKA: przykręcana (6 śrub)
DREWNO SZYJKI: kanadyjski klon
PODSTRUNNICA: palisander
SKALA: 864 mm (34")
DREWNO KORPUSU: olcha
OSPRZĘT: Sandberg
PRZETWORNIKI: Delano JB-style, Delano Powerhumbucker
PRZEDWMZACNIACZ: Sandberg z 2-pasmową korekcją
OPCJE ELEKTRONIKI: przełącznik aktywne/pasywne (push pull), pasywny potencjometr tonu, przełącznik rozłączania cewek


Opis i recenzja:
Tak w ramach wstępu: prosiłbym o nie sugerowanie się dopiskiem "custom" w moim egzemplarzu. Odróżnia się on od tradycyjnych Sandbergów jedynie ilością progów, gdyż posiadam ich 24 (tak wiem, szaleństwo). Reszta jest już identyczna z seryjnymi produktami tej marki.


Wykonanie:
Co tutaj dużo mówić: bas jest wykonany bardzo dobrze, jednak akurat już wsród instrumentów tej klasy to standard. Użyte komponenty są bardzo wysokiej jakości i świetnie spełniają swoje zadanie.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o gryfie, który jest chyba najwygodniejszym jaki miałem w dłoni. Byłem przekonany, że pod tym względem nic nie przebije mojego dawnego GMR-a (które również są świetnie wyprofilowane), jednak Sandbergowi się udało. Nawet przy dłuższych maratonach ręka sie nie męczy, wysokie pozycje są łatwo dostępne, a sam profil aż zachęca do małych wyścigow po progach. Solidny mostek też wychodzi na plus. Miłym dodatkiem jest próg zerowy, który to nie jest zbyt powrzechnym wynalazkiem wśród basowych gratów.
Pod względem wykonania naprawdę ciężko jest się do czegoś przyczepić. Na siłę mogę tylko dodać, że nie należy do najlżejszych (kto by pomyślał...), ale i w tej materii nie ma zbytniej tragedii. Pasek o odpowiedniej szerokości łatwo sobie z tym poradzi.


Brzmienie:
Opisywanie brzmienia z dechy sobie daruję, gdyż bas elektryczny został stworzony, aby podłączać go do nagłośnienia (o rly?) i od razu przejdziemy do sedna sprawy. Sandberg odwalił kawał dobrej roboty i w tej materii (a może Delano odwaliło).
Jako iż jest to hybryda Jazz Bassa i Music Mana, to i sam charakter brzmienia będzie chyba oczywisty. Choć tutaj należy wspomnieć, iż jak w roli JB sprawuje się świetnie (możliwość rozłączenia MM), to z racji że drugi przetwronik znajduje się odrobinę bliżej mostka, aniżeli w tradycyjnym produkcie Ernie Balla, to tutaj mamy trochę więcej środka oraz samo brzmienie jest agresywniejsze. Ogrywałem kilka egzemplarzy ze stajni Fendera i muszę powiedzieć, że Sandberg gada dużo lepiej, niż nawet droższe basy MIA. Z wcześniej wymienionych powodów nie będę próbował go porównywać do MM.
Warto równiez zauważyć iż takowe zestawienie pickupów jest chyba jednym z bardziej uniwersalnych, a wbudowany preamp w żaden sposób nie koloryzuje brzmienia na zerowych ustawieniach. Co za tym idzie: różnica pomiędzy trybem aktywnym, a pasywnym jest niezauważalna. Niezależnie jak będziemy kręcili gałami, to brzmienia i tak się nie da zepsuć, a spektrum możliwości jest naprawdę ogromne.
Jedynym zgrzytem jaki udało mi się zauważyć, to to iż po rozłączeniu cewek w pickupie MM, z głośników zaczyna wydobywać sie cichutkie szumienie, choć nie jestem w stanie określić, czy to normalne zjawisko w basach tej marki, czy po prostu mały defekt w moim egzemplarzu.


Podsumowanie:
Jakbym miał skrócić to do jednego zdania: Sandberg to prawdziwy kombajn o klasycznym charakterze.


Plusy:
+ Wykonanie
+ Wygoda
+ Brzmienie
+ Uniwersalność
+ Stosunek ceny do jakości

Minusy:
- Pickup MM po rozłączeniu brumi
- Na siłę: waga Smile


Ogólna ocena:
9+/10


Sample dźwiękowe:
Chwilowo nie ma, ale może kiedyś się nagrają.
OMG
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości