11-11-2013, 02:45 AM
Jak w temacie. Nie chodzi o żadną wiedzę absolutną, tylko jakieś punkty odniesienia, jak zacząć itd. itp. Każdy czegoś szuka, jak zaczyna interesować się miksem i czasem trafi w necie na jakieś warte uwagi porady. Myślę, że przyda się taki zbiorczy temat dotyczący zasad miksowania. Także zapraszam do wrzucania swoich znalezisk...
No to coś o korekcji i kompresji na początek:
http://www.presonus.com/community/learn/...s-and-tips
http://www.presonus.com/community/Learn/...s-and-Tips
Liczba postów: 1138
Liczba wątków: 11
Dołączył: Mar 2010
Reputacja:
4
Kopalnia wiedzy wszelkiej oraz świetne (płatne) kursy wideo:
http://zakamarkiaudio.pl
Fender Jazz Bass MIA, HB JB40FL -> Korg Pitchblack -> Boss OC-2 -> MXR Octave Bass Deluxe -> EHX Deluxe Bass Big Muff Π -> Marshall VBA 400 -> Marshall VBC 412
Alfik napisał(a):a może do rocka jak sama nazwa wskazuje zastosować jednak jazz basa
Liczba postów: 8790
Liczba wątków: 26
Dołączył: Mar 2010
Reputacja:
46
11-11-2013, 09:48 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-11-2013, 09:50 AM przez groza.)
Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest rozdzielenie miksu od procesu produkcji, post-produkcji i realizacji.
Bardzo wielu muzyków stosuje zasadę "to się wykręci" i uważa, że kreacja brzmienia jest dopiero na poziomie miksu i nie rozumie różnicy między producentem / realizatorem / osobą która robi miks.
Czasami wszystko robi jeden człowiek (u nas np. tak pracuje Bors), niemniej np. największy chyba autorytet odnośnie miksowania mainstreamowego rocka jakim jest Chris Lord-Alge od lat robi WYŁĄCZNIE miksy - dobrze mieć tego świadomość. Na brak pracy gość nie narzeka.
Zaczniemy od szefa, czyli pana producenta.
Rolę producenta najfajniej mi się zdaje oddano w bodajże drugim sezonie californication - grała tam jakaś kapela, wszedł pan producent najebany i posłuchał, następnie powiedział "zróbcie z zwrotki refren a z refrenu zwrotkę" i poszedł pić dalej.
To tak oczywiście w jednym zdaniu - producent to nie gość który zapina chorus na śladzie, tylko człowiek który dobiera z zespołem:
1. kompozycje
Nie bez powodu wiele zespołów na płytę przygotowywuje dużo więcej numerów niż potrzeba, następnie razem z producentem wybierają najlepsze / tworzące wspólną całość. Dla przykładu - w styczniu wchodze do studia, zrobiliśmy 30 numerów, nagramy 5 albo 6.
2. aranżację
Wielu muzyków to egocentryczne głąby i wraźliwi artyści którzy nie potrafią spojrzeć dalej niż swój gryf. Najwazniejsza jest moja zajebista partia basu i chuj mie obchodzi, że reszta chce du-du-du-du!
Producent dobry to człowiek któremu się powierza takie decyzje i nie pierdoli głupot - jak mówi "weź zagraj da-da-da-da" to mu trzeba zaufać i tyle.
Dla przykładu - w styczniu nagrywamy sekcję (jest ustalona), następnie gitarzysta siada z producentem i w innym studio nagrywają gitary główne (mniej więcej ustalone) i dodatkowe które nie były ustalone w ogóle i będą we dwóch kombinować co najlepiej zadziała.
3. wybiera studio / instrumenty do numerów
Jak chcesz wielkie, przestrzenne rockowe gary to nie idziesz do pomieszczenia 4x3m bez możliwości rozstawienia ambientów. Jak nagrywasz disco-funk z lat 80tych nie bierzesz warwicka.
Muzycy często nie znają się na tym i przede wszystkim mają jakieś swoje preferencje odnośnie gratów które mogą kompletnie nie pasować do danego numeru. Dlatego prawie każdy producent ma w szafce fendera
4. w przypadku popu dobiera i wynajmuje muzyków sesyjnych
5. pilnuje w trakcie sesji by nagrano to co trzeba, tak jak trzeba
Tutaj dla przykładu podam jak wyglądała jedyna prawdziwie zawodowa sesja z producentem w której brałem udział.
Ja grałem i proponowałem instrument do danego numeru - sprawdzaliśmy w kilku przypadkach wszystkie jakie były. Do tego mówiłem "dobra, zmiana strun"
Realizator ustawiał sound na piecu/w efektach, nagrywał mnie i pilnował spraw technicznych - żeby było równo tajmowo, z dobrą dynamiką, żeby stroiło (dużo trudniejsze niż się wydaje . Do tego mówił "a spróbuj inną kostkę? o, ta fajnie."
Producent siedział na kanapie, pił herbatę i pilnował rzeczy bardziej "artystycznych" pt "weź tutaj slajda zrób", "zagraj to na strunie grubszej", "tutaj zwrotka taka obojętna ma być, z tłumieniem strun kantem dłoni". itp itd.
Dodatkowo wszystkie piloty numerów (dosyć dokładne) były przygotowane przed sesją przez producenta - ułożył gary, nagrał w domu basy i gitary podstawowe - w trakcie nagrań po prostu wymieniano po kolei ślady z pilota na finalne.
Beatelsi nie bez powodu nazywali swojego producenta piątym członkiem zespołu. Teraz praktycznie żaden zespół nie wynajmuje takiego człowieka - szkoda, bo to często bardzo ważna osoba, potrafiąca na materiał spojrzeć świeżym uchem osoby która nie męczy numerów od roku na sali prób.
CDN, lecę na próbę.
Liczba postów: 31
Liczba wątków: 1
Dołączył: Nov 2011
Reputacja:
0
(11-11-2013, 09:48 AM)groza napisał(a): Producent siedział na kanapie, pił herbatę i pilnował rzeczy bardziej "artystycznych" pt "weź tutaj slajda zrób", "zagraj to na strunie grubszej", "tutaj zwrotka taka obojętna ma być, z tłumieniem strun kantem dłoni". itp itd.
Dodatkowo wszystkie piloty numerów (dosyć dokładne) były przygotowane przed sesją przez producenta - ułożył gary, nagrał w domu basy i gitary podstawowe - w trakcie nagrań po prostu wymieniano po kolei ślady z pilota na finalne.
Groza - wszystko to bardzo cenne informacje - przeczytałem z zaciekawieniem. Tylko trochę nie taka była intencja tego tematu. Chodziło stricte o miksowanie. To co przytoczyłeś, to jest (jak dla mnie) jakby kontynuacja innego cennego wywodu dotyczącego przygotowania się do nagrywania i zachowania się w studio i w sumie powinno trafić do cafe meritorica (z czym zgodzą się pewnie wszyscy).
Mam jeszcze takie refleksje, na temat tego co napisałeś... Wyszło na to, że rzeczywistym artystą jest tak naprawdę producent, natomiast muzyk jest (mniej lub bardziej sprawnym) wąsko specjalizowanym narzędziem, którym steruje artysta. W tym kontekście, bardzo uzasadnione jest spore przywiązanie do techniki gry, artykulacji i pozostałych kwestii wykonawczych, ponieważ ciężar kwestii artystycznych spoczywa na producencie. Dzięki takiemu odciążeniu egocentrycznych głąbów i wrażliwych artystów, którzy nie potrafią spojrzeć dalej, niż swój gryf - mamy w Polsce taki wysyp bardzo zacnej i cenionej na całym świecie muzyki oraz multum rewelacyjnych zespołów z bardzo sprawnymi muzykami.
Liczba postów: 883
Liczba wątków: 13
Dołączył: Oct 2013
Reputacja:
22
http://nagrywamy.com/
Squier Precision MiJ SQ '84, Lester Precision, Ibanez Soundgear MiJ '91, Harley Benton PB-20, Fender Bassman SP3100, Carvin R600, TC Electronic BG250, Boss CS2
Liczba postów: 19435
Liczba wątków: 50
Dołączył: Mar 2010
Reputacja:
21
(11-12-2013, 12:50 PM)zakwas napisał(a): http://basscity.eu/thread-1256.html
O masz! Przerzuciłem całą dzielnicę Zakwasie, zanim założyłem temat - nie rzuciło mi się w oczy niestety. Trza Herpa poprosić o połączenie.
Liczba postów: 4295
Liczba wątków: 21
Dołączył: Apr 2012
Reputacja:
9
(11-11-2013, 09:48 AM)groza napisał(a): Wydaje mi się, że najważniejszą rzeczą jest [...] lecę na próbę.
Wróciłeś może z próby?
Zgrabnie było napisane.
"Some people like cupcakes better. I for one care less for them!"
Liczba postów: 8790
Liczba wątków: 26
Dołączył: Mar 2010
Reputacja:
46
11-12-2013, 01:15 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-12-2013, 01:27 PM przez groza.)
(11-12-2013, 12:03 PM)OMSON napisał(a): Mam jeszcze takie refleksje, na temat tego co napisałeś... Wyszło na to, że rzeczywistym artystą jest tak naprawdę producent, natomiast muzyk jest (mniej lub bardziej sprawnym) wąsko specjalizowanym narzędziem, którym steruje artysta. W tym kontekście, bardzo uzasadnione jest spore przywiązanie do techniki gry, artykulacji i pozostałych kwestii wykonawczych, ponieważ ciężar kwestii artystycznych spoczywa na producencie. Dzięki takiemu odciążeniu egocentrycznych głąbów i wrażliwych artystów, którzy nie potrafią spojrzeć dalej, niż swój gryf - mamy w Polsce taki wysyp bardzo zacnej i cenionej na całym świecie muzyki oraz multum rewelacyjnych zespołów z bardzo sprawnymi muzykami.
Wszystko zależy od tego, jaki artysta i jaki producent.
Sideman oczywiście nie jest od tego by tworzyć swoją wizję, tylko zagrania tego co mu się powie by zagrał. Za to im się dobrze płaci by było tak jak trzeba od razu i bez potrzeby naprawiania.
Nie uważam, by całość spoczywała na producencie w kontekście pracy z zespołem rockowym - on za zespół numerów nie napisze, nie napisze tekstów i nie ułoży riffów. Za to może to co jest w jakiś sposób polepszyć i wyciągnąć z kapeli więcej za pomocą prostych ruchów na które ludzie przywiązani do własnej wizji czasami nie wpadną. Np. riff do Enter Sandman Kirk Hamlet (chyba?) zrobił jako frazę ABAB, a Lars Ulrich powiedział "ty głąbie, a zagraj AAAB" - efekt takiego właśnie prostego zabiegu na który autor nie wpadł jaki jest wszyscy wiedzą.
Jestem np. głęboko przekonany, że za miksy nie powinni odpowiadać wszyscy członkowie zespołu na zasadzie "mnie głośniej!", tylko producent (może to być 1 wyznaczony członek zespołu) ale o tym później.
(11-12-2013, 01:15 PM)groza napisał(a): Jestem np. głęboko przekonany, że za miksy nie powinni odpowiadać wszyscy członkowie zespołu na zasadzie "mnie głośniej!", tylko producent (może to być 1 wyznaczony członek zespołu) ale o tym później.
Podzielam to głębokie przekonanie
Liczba postów: 8790
Liczba wątków: 26
Dołączył: Mar 2010
Reputacja:
46
11-12-2013, 02:30 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-12-2013, 02:38 PM przez groza.)
Drugą opcją w moich żenujących wywodach amatora z pomorza jest realizator.
Bardzo, bardzo ważna sprawa, przez wielu uznawana za najmniej "prestiżową" - każdy chce być ważnym panem producentem albo mistrzem miksu, a nie "gościem od naciskania spacji".Pracowałem z paroma realizatorami - od kolegów z zespołu począwszy na absolutnych fachowcach skończywszy.
Oczywiście niezbędne i wymagane jest ogarnięcie wszystkich kwestii technicznych - rzeczy w stylu źle ustawione overheady, wokal nagrany z zgłoskami wybuchowymi i nieśmiertelne "teraz brzmi chujowo, ale to się potem wykręci" i "hm, ósemka nie działa znowu?" nie powinny mieć NIGDY miejsca.To są oczywiste sprawy. Lata pracy, pracy i jeszcze raz pracy.
Level wyżej jest świadomość różnic między instrumentami. Na naszym poletku jest to np. prosty temat, że bas rockowy w 99% solo brzmi troszkę niechlujnie, czasami troszkę nierówno i ma dziwne brzmienie.
Genialny przykład to próbki Fabiana - w całym miksie bas brzmi zajebiście, na samym śladzie po pierwsze sound jest no przedziwny, po drugie wyraźnie słychać minimalne niedokładności rytmiczne i artykuacyjne. Fabian zagrał zajebiście, ale jakby trafił na idiotę realizatora który kuma tylko gitarę metalową to by pewnie usłyszał, że krzywo chujowo ogarnij się pan. Bas to nie gitara i tyle - nie można oczekiwać pewnych rzeczy przy grze 16tkami w 150 i trzeba to wiedzieć. Zresztą polecam ślady Tima Commeforda z 1 albumu - jest dokładnie to samo.
To dotyczy wszystkich instrumentów - np. kobiety nie powinny nagrywać w PEWNE dni miesiąca, nigdy nie powinno się nagrywać wokalisty bezpośrednio po przejechaniu powyżej jakiś 300km - zmiana ciśnienia/wilgotności powietrza/zmęczenie itp. dają wokalowi w dupę i lepiej odczekać jeden dzień.
Dobry realizator to wszystko wie.
Tą najmniej oczywistą sprawą jest to, że dobry realizator, cytuję to "przede wszystkim psycholog" - nie zrozumiałem tego dopóki nie nagrałem dwóch sesji z prawdziwymi fachowcami. To najważniejsze co może być - mogę nagrywać na nie swoim basie, na starych strunach, w linię - ale nie wyobrażam sobie teraz pracy z gościem który nie będzie wiedział jak mi pomóc i wyciągnąć wszystko co się da (i nie będzie próbował tego co się nie da).
Dla większości z nas nagrywanie to jednak jakaś sytuacja stresująca, wymagająca skupienia i ZWŁASZCZA w przypadku wokalistów jest stąpaniem po bardzo kruchym lodzie i przeżyciem pełnym emocji. Wokalista nie zrobi tego co ma zrobić w sytuacji w której jest spięty, zdenerwowany i źle mu się przebywa w studio - nie ma na to żadnej szansy. Jak mu jeszcze coś na początku nie wyjdzie to może się na amen zamknąć i jest po nagraniu. Polecam pogadankę Roguckiego na temat nagrywania pierwszych wokali na ich debiutancki album - jest na youtube.
Prosty przykład z autopsji - pamiętam jeden numer którego nie mogłem ugrać, był to w sumie prosty refren, ale jakoś się spiąłem i mi nichuja nie szło - nie mogłem dotrzeć do drugiego kółka z czterech. Realizator NATYCHMIAST zauważył co się dzieje.
I co zrobił?
"czekaj michał, zrobimy chwilkę przerwy, skoczę do kibelka i zrobię sobie herbatę, ok?"
zrobił herbatę, pogadaliśmy o pierdołach, opowiedział jakąś tam anegdotkę pt "kompletnie najebani...(...)" - nie było ani słowa pt chujowo Ci idzie, weź się ogarnij.
Nie jestem idiotą i oczywiście widziałem co gość robi. I co? I zadziałało pięknie. 5 minut przerwy, usiadłem nastroiłem się i zagrałem cztery kółka dwa razy (czyli dwa pełne dobre tejki) od A do Z w 3 podejścia - bez problemu. Dziękuję, który numer następny? Na tej konkretnej sesji jakimś cudem zagrałem rzeczy których wydaje mi się, ze przy innym człowieku bym nie zagrał (wtedy) - miałem jakiś kompletny przerzut kostki k10 i zagrałem na 125% swoich możliwości. Do etapu w którym mogłem to grać już za każdym razem przyzwoicie dotarłem dobre pół roku później.
I teraz porównajcie sobie to z człowiekiem który w trakcie nagrywania pisze SMSy do dupy, marudzi o tym, że ten mikrofon do gitary co pan chce to chujowy strasznie, w trakcie sesji zaprasza kumpla do studia by graty zwiózł po koncercie i na prośbę o "weźmy refren teraz" odpowiada (po nagraniu 3 innych instrumentów wcześniej) "a skąd ja mam wiedzieć gdzie tu refren?".
CDN.
ps. - Ta kwestia psychologii ja wiem, że taka nie macho-prześmiewcza jest ale na prawdę warto to zapamiętać i np. zamknąć mordę i powstrzymać docinki jak kumpel z zespołu coś nagrywa - jak sobie przypomnę wszystkie swoje "no zajebiste solo tomek! nie kurwa świetne. na prawdę. płaczemy tutaj wszyscy." to mam ochotę się sam kopnąć w mordę za głupotę.
Nie chce sie tutaj bronic, ale realizator sluchal tych sladow wiele razy i nie czepial sie, a gdy ktos puscil tzw. 'klocka rytmicznego', kazal nagrywac jeszcze raz. Nie da sie ukryc, ze wiele rzeczy nagralem za dwoma podejsciami.
Nie chce zeby moj bas brzmial jak z sampli i nie, nie tlumacze niedoskonalosci teraz. Po prostu jezeli to obsuniecie jest dopuszczalne, to daje 'YES' dla realizatora, ktory chce to zostawic tlumaczac, ze czasami moze byc 'ludzko'.
...ale i tak uwazam sie za nedznego basiste.
Co do reszty, zgadzam sie.
Podstawa to odpowiednie przygotowanie sie do nagrywek, linie i psychika.
Liczba postów: 3078
Liczba wątków: 34
Dołączył: Jun 2010
Reputacja:
52
11-12-2013, 03:24 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-12-2013, 04:06 PM przez Alfik.)
(11-12-2013, 02:30 PM)groza napisał(a): I co zrobił?
"czekaj michał, zrobimy chwilkę przerwy, skoczę do kibelka i zrobię sobie herbatę, ok?"
zrobił herbatę, pogadaliśmy o pierdołach, opowiedział jakąś tam anegdotkę pt "kompletnie najebani...(...)" - nie było ani słowa pt chujowo Ci idzie, weź się ogarnij.
I teraz porównajcie sobie to z człowiekiem który w trakcie nagrywania pisze SMSy do dupy, marudzi o tym, że ten mikrofon do gitary co pan chce to chujowy strasznie, w trakcie sesji zaprasza kumpla do studia by graty zwiózł po koncercie i na prośbę o "weźmy refren teraz" odpowiada (po nagraniu 3 innych instrumentów wcześniej) "a skąd ja mam wiedzieć gdzie tu refren?".
CDN.
ps. - Ta kwestia psychologii ja wiem, że taka nie macho-prześmiewcza jest ale na prawdę warto to zapamiętać i np. zamknąć mordę i powstrzymać docinki jak kumpel z zespołu coś nagrywa - jak sobie przypomnę wszystkie swoje "no zajebiste solo tomek! nie kurwa świetne. na prawdę. płaczemy tutaj wszyscy." to mam ochotę się sam kopnąć w mordę za głupotę.
Michał - bardzo często jest to ta sama osoba. Ty wchodzisz do studia raz na jakiś czas... ja od kilkunastu lat siedzę po dwóch stronach szyby, pracowałem z wieloma producentami, muzykami, czasem sam byłem producentem, czasem wynajmowano mnie do miksu lub masteringu, czasem tylko nagrywałem i wysyłałem ślady np Marcinowi Borsowi do dalszej produkcji, czasem grałem, a nagrywał kto inny, czasem robiłem wszystko na raz, różne rzeczy widziałem, różne słyszałem, różne robiłem... kamieni jako pierwszy rzucać nie będę... ale też patrzę na pewne kwestie z troszkę większym dystansem. Każda sesja jest inna każdy człowiek jest inny. Czasami musisz przerwać nagranie i wysłać ludzi na dojrzewanie - to przykra sprawa i nieprzyjemna, ale jak wiesz, że nie ugrają to to oszczędzasz ich kasę oraz chronisz przed jeszcze większym syfem jakim jest nie zagranie niczego i wydanie kasy na studio. Po miesiącu przychodzą i jest cacy. 3x szybciej 5x sprawniej 20x lepiej. Jak przychodzą nagrać drugą płytę to jest zwykle 500% lepiej. Miałem kiedyś zespół, z którym po nagraniu każdego utworu po razie ustaliłem feeling wyprostowałem parę błędów poprosiłem, aby pograli przez chwile przy mnie te trudniejsze fragmenty i jak wszystko było cacy to poprosiłem o pięć tejków każdego utworu wyszedłem... To było najlepsze co mogłem zrobić, ludzie czuli stres mojej osoby bo byłem jakimś tam "autorytetem". Całości słuchałem sobie w kuchni na "wieży" gotowy wkroczyć gdyby zadziała się chujnia pańska o czym oni nie wiedzieli... Po paru godzinach mieli bezstresowo nagrany album. Czasami to się nie sprawdza i musisz cisnąć kogoś na maksa. Są ludzie, którzy podczas spiny dostają adrenaliny i grają świetnie, są tacy, którzy rozpadają się jak powiesz im że coś jest nie tak i wtedy kawka i anegdotki itp... Byłem w związkach z siedmioma wokalistkami ( w tym dwa razy zaręczony) coś kuraw o tym wiem.
Były też sesje np do jakiś playbaców tv, gdzie wszyscy czytali smsy, wpierdalali sushi, zwozili graty wychodzili coś załatwić, docinali sobie nawzajem, obgadywali kolegów z branży, a robota szła bardzo szybko i z bardzo dobrym efektem...
Nasłuchałem się o ludziach, którzy podczas pracy ze mną zachowywali się wzorcowo, jak to oni olewają innych i są złośliwi, nasłuchałem się wywodów o genialności i psychologicznym podejściu tych, którzy mnie szczyścili jak gówno w kiblu... Pewne "relacje" obowiązują w pewnych "gronach" zapewne... Kolekcjonuje też zasłyszane od osób trzecich anegdoty i plotki na mój własny temat, a iluż to nie słyszałem bo nie wypada powtórzyć... Tak ten świat zbudowany...
Pewna wokalistka starszej daty przyzwyczajona do występów z orkiestrą lub co najmniej big bandem, popłakała się jak pewien producent uznawany za mistrza w tym kraju wysłał jej do utworu aranż pod postacią pad loop z midi i bass z midi z dopiskiem śpiewaj potem się resztę dorobi... Co ona miała śpiewać... jak uzyskać feeling uczucie... jak ma się plastikowy szkielet utworu...
Ważne jest, aby pamiętać, że
Muzyka nie znosi demokracji
decyzje podjęte w studiu z kompromisu , są zwykle najgorszymi jakie można było by podjąć.
W temacie tips and tricks...
Najważniejszy jest odsłuch.
Czyli:
1. Bez pomieszczenia z dobrą adaptacją akustyczną nie ma co zaczynać pracy - będziemy walczyć z niedoskonałościami pomieszczenia a nie miksu
2. Potrzebne są odsłuchy wzrocowe brzmiące neutralnie i szerokopasmowo czyli bez drogich monitorów studyjnych bardzo dobrze ustawionych na podstawie pomiarów wyliczeń i testów - bez nich nie będziemy wiedzieć jak miks brzmi na prawdę jak okiełznać dół, jak porobić plany przestrzenne itd.
3. Potrzebne są przynajmniej trzy odsłuchy tzw lofi np NS 10, avantone, obowiązkowo jamnik i boombox, czasem głośniki komputerowe i obowiązkowo odsłuchanie w samochodzie. Miks powinien na nich wszyskich z grubsza brzmieć tak samo jeśli chodzi o proporcje. Na nich pracujemy, przez 80% czasu.
4. Piersze prawo akustyki Shit in Input = Shit in Output - Jeśli aranż i kompozycja lub wykonanie jest gówniane nie pomoże żaden miks...
Ze względu na punkty 1,2,3 miksowanie w domu, o ile ktoś nie zainwestuje kasy na poziomie niezłej klasy auta jest z góry skazane na niepowodzenie. Można próbować się oszukiwać, tylko pytanie po co...
1978 MIA Fender Jazz Bass Ash Maple BA II, 1973 MIA Fender Jazz Bass Fretless Alder Rosewood BA II, 1979 MIA Fender Precision Bass Alder Rosewood BA II, 1979 MIA Fender Precision Bass Ash Rosewood BA II, 1972/1988 Custom Fender/Ibanez Jazz Bass Fretless BA II-> Phil Jones, Monster and George'L Cables -> Futube Custom Preamp, Futube modified: DEMETER HBP-1 Tube Bass Preamplifier, SWR SM900, SWR GrandPrix, SWR Interstellar Overdrive; Ampeg SVT II Pro, Marshall JMP1, Fender MB1200 PowerAmp; Groove Tubes SE II, 1970 Hiwatt DR103, 1975 Sound City 50B Plus -> Aguilar GS 210, Aguilar GS 410, Aguilar GS 115, Hiwatt Custom 4x12, Fender ToneMaster Custom Shop 2x12 with Fane Spk, Fender Rumble Custom Shop 4x10, Ampeg SVT-810AV, SOS Audio Upgrades Buss Compressor
Liczba postów: 8790
Liczba wątków: 26
Dołączył: Mar 2010
Reputacja:
46
11-12-2013, 06:24 PM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-12-2013, 06:55 PM przez groza.)
(11-12-2013, 03:24 PM)Alfik napisał(a): (...)
To o czym piszesz to już wyższa szkoła jazdy. Oczywiście jak coś kompletnie nie wychodzi to też uważam, że nie ma sensu się męczyć. Dobry "psycholog" pewnie masz rację, że jak trzeba to i opierdolić potrafi - ale to coś zupełnie innego od zwykłego buraka i dupka.
Uwierz, że nie raz miałem do czynienia z takimi ludźmi którzy, pomimo elementarnych braków, tratktowali muzyków z zarozumialstwem godnym przynajmniej nas dwóch razem wziętych Jest spora lista ludzi z pomorza u których nigdy w życiu nic nie nagram z tego powodu bo jestem pewien, że niezależnie od tego jaki mają sprzęt i tak wyjdzie źle. Jest paru takich z którymi wiem, że będzie git niezależnie od sprzętu.
Odnośnie sushi to jak ktoś prywatnie swoje sprawy robi to jakby nie mój biznes. To jak pracują ludzie którzy tak jak ty żyją w studiu od ponad dekady lat to jedna sprawa - ja w swoim wyuczonym fachu (stuknęło mi 15 lat pracy w zawodzie niedawno) mogę wiele rzeczy robić kompletnie napierdolony, po 48 godzinach bez snu, nawalony środkami przeciwbólowymi po urazie itp. itd - i dalej daję radę.
Drugi temat to nagrania zespołu który pracował rok nad numerami, zebrał te 5-10-15-20 tysięcy na nagrania, tylko po to by pracować z człowiekiem który sobie wysyła sesemesy, przypierdala się bez sensu i ogólnie to wolałby nagrywać beyonce, bo przecież jest taki zajebisty. Wiele znam zmarnowanych w ten sposób nagrań - niestety. Zaznaczam, że to co piszę to nie jest jakiś wywód na temat chujowości realizatorów, bo to nie o to chodzi - w trzeciej części się wszystko wyjaśni.
O demokracji i shit in=out napisze przy miksach. Bardzo dobrze, że tu piszesz - będzie to podejrzewam 200 razy bardziej merytoryczne i przydatne od warwickowania
(11-12-2013, 02:57 PM)Fabian napisał(a): Nie chce sie tutaj bronic, ale realizator sluchal tych sladow wiele razy i nie czepial sie, a gdy ktos puscil tzw. 'klocka rytmicznego', kazal nagrywac jeszcze raz. Nie da sie ukryc, ze wiele rzeczy nagralem za dwoma podejsciami.
Nie chce zeby moj bas brzmial jak z sampli i nie, nie tlumacze niedoskonalosci teraz. Po prostu jezeli to obsuniecie jest dopuszczalne, to daje 'YES' dla realizatora, ktory chce to zostawic tlumaczac, ze czasami moze byc 'ludzko'.
...ale i tak uwazam sie za nedznego basiste.
Co do reszty, zgadzam sie.
Podstawa to odpowiednie przygotowanie sie do nagrywek, linie i psychika.
Nic z tego co napisałem nie było krytyką.
|