Hej,
Chciałbym jeden pokój w domu zaadaptować do spotykania się z ludźmi i grania na instrumentach (wchodziłaby w grę perkusja, gitary z napędem elektrycznym, jakiś klawisz, jakiś wokal). Chodzi mi o spokojne granie.
Pokój ma ze 20m2 i jeden szczyt tworzy połowę sześciokąta, a więc zamiast 'zwykłej' ściany są trzy mniejsze pod dużym kątem względem siebie.
Na podłodze są panele, na które jeszcze z chęcią rzucę dywan(y), na ściany planowałem tapetę i na nią w niektórych miejscach przykleić dyfuzory, w rogach bass trapy gąbczaste. Pozostaje sufit, który nie wiem czy w ogóle ruszać...
I teraz pytanie
czy
takie coś (dla mnie nowość) jest w czymkolwiek lepsze od zwykłych piramidek?
Czy może najlepiej będzie jeśli zbadam jakie Hz mi dokuczają i pod tym kątem poszukać minimalistycznego wytłumienia?
Nie chcę wykładać całego pomieszczenia wełną. Chcę nieprzesadnie inwazyjnie dostosować sobie pokój o przeznaczeniu stricte muzycznym. Zależy mi na estetyce.
Rozumiem, że bez dokładnego mierzenia pomieszczenia i wszelkich odbić akustycznych te wyżej wspomniane dyfuzory przyklejone tu i tam będą raczej łechtały oko niż ucho?
Pozdrawiam,
A.