09-25-2012, 01:47 PM
(09-25-2012, 12:02 PM)motyx napisał(a): To czy można podciągnąć takie działanie pod psucie rynku to jak mi się wydaje już subiektywna ocena.
Masz rację - WYDAJE ci się.
EOT.
(09-25-2012, 12:50 PM)miklo napisał(a): No to wbiję kij w mrowisko...
Jak byście ocenili praktyki fotografa, który robiąc zdjęcia na ślubie zbiera w kieszeń (poza umową) kasę za zrobienie zdjęć gościom w różnych konfiguracjach. Nie chcę tu poruszać tematów podatkowych jakby co (choć to w sumie też temat, jak każdy inny)
Nie ten kij, albo nie to mrowisko.
Postaram się wbić poprawny kij w poprawne mrowisko:
ostatnio byłem na weselu, gdzie zdjęcia robił młody koleś prosto po studiach. jak zobaczyłem sprzęt, kopara mi opadła. dwa kanony piątki, stado słoików - same stałki elki zajebiście jasne, fajne flesze do strobingu z profi systemem radiowym.
Oczywiście sprzęt kupiony z dotacji - super, piątka za zaradność, ale 40 tys. to za mało na te zabawki - oczywiście okazało się, że koleś ma bogatego tatusia, któremu zależy, żeby synek uczył się pracować, zamiast w sobotnie wieczory wyrywać lachony na podmiejskich dyskotekach - więc dofinansowuje synkowi zabawki.
Zapytałem, ile ma wesel - chłopak powiedział, że praktycznie co tydzień, przy czym ma w dupie kasę, cieszy się, że się buja po imprezach, naje się, napije, czasem jakąś laskę poderwie, potańczy po oczepinach - raj. A po za tym po prostu lubi se zdjęcia pstrykać. Takie hobby. Żeby nie było - miał pojęcie, nie był jakimś totalnym amatorem.
Zapytałem ile bierze - powiedział że tak 1000 - 1200 zeta za wesele. No i git pomyślałem w pierwszym odruchu, chociaż mógłby więcej.
Przeszło mi, jak się okazało, że w tym tysiaku jest zawarty duży album dla młodych, dwa małe dla rodziców, płytka ze slajdszołem (nad którym przecież trzeba dodatkowo posiedzieć), często ekonomiczna fotoksiążka.
Czyli po odliczeniu kosztów albumów, odbitek, z tego tysiaka zostaje mu jakieś 4, góra pięć stówek na czysto.
Rozumiesz ?
To jest właściwa analogia dla "darmowych dedykacji". I niepotrzebnego psucia rynku.
Wiesz, ja mam takie hobby czasem, że jak łażę na koncerty, to zdjęcia robię, i je wsadzam na fejsa czy gdzieś. O dziwo, czasem odzywają się jakieś portale, jakieś gazety, czy bym nie dał zdjęć za free, albo nie zrobił za darmo. Że oni umieszczą, podpiszą, i dla mnie to będzie zajebista oczywiście promocja.
Z bardzo małymi wyjątkami odmawiam, bo chociaż pstrykanie na koncertach to moje hobby, a pieniądze na życie zarabiam czasem w inny sposób, to nie widzę powodu, żeby moje fotki rozdawać za darmo odbierając przy okazji chleb ludziom, którzy z takiej fotografii żyją na co dzień.