(05-30-2015, 04:24 PM)domelius napisał(a): Ubolewam nad tym, że kapele marnują swój potencjał próbując trafić nie do tego odbiorcy, co powinni lub łudzą się, że istnieje taki odbiorca, który doceni jakość muzyki samą w sobie i nie trzeba do tego szufladek. W rezultacie grają dla nikogo i się potem dziwią, że nie pykło z karierą.
Ja prywatnie nigdy nie przepadałem za gatunkami muzycznymi. A dokładniej - za zespołami określającymi się w bardzo wąski sposób.
Po pierwsze najdalej po 3 płytach zazwyczaj dana kapela przestaje mnie interesować - robi sie syndrom 17tej płyty AC/DC z tą różnicą, że AC/DC przynajmniej faktycznie zagrało coś innego od reszty świata. W XV wieku, ale jednak.
Po drugie - czterysetny zespół thrash metalowy w ciasnych jeansach i białych trampkach raczej nie zrobi nic czego a/ nie słyszałbym już 200 razy i b/ czegoś, co mogłoby się fanom thrashu nie spodobać.
Po trzecie - gatunki współczesne najczęściej są po prostu kopią jakiś 2-3 konkretnych kapel. Słyszałem już w życiu wystarczająco wiele kopii poluzjantów, metallici, kyuss itp. itd. - niestety prawie nigdy kopia nie może równać się z oryginałem.
Ma to oczywiście swoje zalety, można zbudować sobie parę lat grania dla fanów danej stylistyki i przede wszystkim w prosty sposób na dzień dobry określić ramy tego co się będzie grać. Fan wie czego może oczekiwać i dostanie to, czego oczekuje.
Tylko ja wolę nie oczekiwać i nie wiedzieć. Bardzo mi się podoba, że są wykonawcy którzy potrafią mnie na maksa zaskoczyć bez utraty tego, co w nich lubię najbardziej.
Dalej - Zawsze wolałem artystów którzy z danego gatunku wychodzą i (docelowo) nie da się tego co grają określić inaczej niż nazwą zespołu. Tylko to bardzo trudne i trzeba od chuja czasu - Tom Waits którego wszyscy znają obecnie narodził się wokalnie po trzech płytach a stylistycznie po jakiś... ośmiu? Zaczynał od bycia kopią Dylana... Itp. Itd. Docelowo tacy artyści IMO mają dłuższy przelot i robią większe zamieszanie od tych, którzy od A do Z trzymają się danego gatunku.