(07-11-2013, 09:36 AM)artur napisał(a): tja.... te twoje rzeczowe posty
Rozumiem, że wypowiedź oparta na własnym doświadczeniu nie jest rzeczowa.
Dobra, to inaczej. Mała historyjka, też z mojego doświadczenia (rozumiem, że mam przeprosić, że miałem takie a nie inne).
Ileś tam lat temu (koło dyszki będzie) grałem sobie z niejakim Krzysztofem Wałeckim w zespole który potem (po mojej kadencji) skurczył się do 3 osób i nazwał się Vintage. Miałem podówczas Yamaszkę BBG5S - niedrogi ale przyzwoity basik. Olcha/palisander, 2 humbuckery, aktywna elektrownia. Nic wielkiego, ale dawało radę. Któegoś dnia ukruszyło się siodełko i podrzuciłem basiwo lutnikowi, żeby założył nowe. Potrzebowałem jakiegoś zapasowego basu na próbę - dość intensywnie się wtedy grało. Pożyczyłem zatem od swego zioma Warwicka Thumba 5 BO. Byłem napalony na pogranie na nim jak talib na kurs pilotażu. Warwicki wydawały mi się wtedy czymś absolutnie genialnym. "Ale zakurwię, ale wszyscy się zesrają" - myślałem sobie. Dotarłem na próbę odbywającą się w TYM SAMYM miejscu co zwykle, podłączyłem Thumba pod TEN SAM stack, pod który podłączałem Yamahę, NIC nie zmieniam w ustawieniach, zaczynamy grać... I chuj. Nie słychać mnie. Może trzeba pokręcić gałkami w basie? Pokręciłem - coś tam słychać, jakiś muł się wydobywa z głośników. Pokręciłem gałkami we wzmaku - jakieś niewyraźne nosowe popiardywanie. Pokręciłem jeszcze (i w basie i w główce) - jakaś brzydka górka. Zero mięsa, zero selektywności, kupa, kupa, kupa. Generalnie nie za bardzo było słychać, co gram. Dodam, że struny były dość świeże (bez dzwona jak w nówkach ale jeszcze nie zdechłe). Na następną próbę przyjechałem już z Yamahą, wartą może 1/3 tego, co Warwick... i znów było dobrze.
Miałem jeszcze okazję pograć na jakichś 10 egzemplarzach w sklepach - nie podobał mi się żaden. Każdy brzmiał sucho, brzydko, jakby był zepsuty. Rozlany, "martwy" dół, po wycięciu którego zostawała brzydka, szczekliwa górka. Bez względu na to, czy struny były nowe czy nie. Ale za naprawdę miarodajną uważam tamtą próbę - tam usłyszałem, jak Warwick sprawuje się w miksie. Poległ. Kilkukrotnie tańsza Yamaha zjadła go bez popitki...
Drugi przypadek to koncert, który niedawno grałem. Basista zespołu, który grał przed nami, miał Corvette 5. Na soundchecku ni chuja nie dawało się ustawić brzmienia (było ustawiane wspólnie dla obu zespołów - oba grały na tym samym sprzęcie). Wszedłem z Alembikiem - od razu zagadało. Podpiąłem Jazza a potem Ibka - też pięknie. Czysto, ładnym pasmem, bezproblemowo - akustyk nawet nie musiał za dużo korygować. No i sam koncert... Gdy grali panowie ze Skiboba bas (czyli ta nieszczęsna Corvetta) albo był zupełnie nieobecny albo przykrywał resztę nieczytelnym buczeniem. Niestety nie wiem, jak było słychać mnie - stałem wszak na scenie (słyszałem się dobrze)... Ale wiem, że Warwick po prostu nijak nie dawał się ustawić i "wkleić".
Potrzebuję zagrać jeszcze na 2 modelach - Fortress MM i Infinity. Oba bardzo podobają mi się wizualnie i chciałbym wiedzieć, czy brzmieniowo jest dla nich jakaś nadzieja. Bo dla Thumba i Corvetty - a grałem na kilku wersjach jednego i drugiego, w tym m.in. Corvette $$ - nie ma żadnej. Niestety.
A żeby nie było tak zupełnie offtopicowo... Mój najświeższy GAS:
Miałem okazję podpiąć się pod to. ZESRAŁEM SIĘ. Ależ to świetna głowa.