Tak się zastanawiam. Myślę, aby w najbliższym czasie apgrejdować sprzęta o sansampa. Obecnie korzystam z końcówki mocy + preamp Taurusa
http://guitarcenter.pl/catalog/bas/efekt...s-tx-cross
Bardzo fajnie się sprawdza, po odkręceniu balansu max na "lampę" dostaje miłe, warczące brzmienie... ale nadal zbyt łagodne. I się zastanawiam, co może do tego dodać właśnie taki RBI. Na pewno dzięki presence będę mieć bardziej rozjaśnione brzmienie, drive doda mi trochę więcej bulgotu i warczenia...
Pytanie - co może lepiej zabrzmieć, Sansamp puszczony przed Taurusem czy przed Sansampem puszczony Taurus? Raczej używanie ich dwóch na zasadzie zmiany między preampami dzięki footswitchowi nie będę się bawić, myślę nad jednym słusznym brzmieniem
Myślałem, aby najpierw sygnał z basu leciał do Sansa, ustawionego dosyć jasno, agresywnie, z lekkim drivem, ale nie takim kłującym, aby potem wszedł sygnał ten w Taurusa na obecnym ustawieniu, jaki mam (bas lekko skręcony na 11, podbity DBS (Dynamic Bass System), trochę mniej skręcony MID na 800 hz, lekko podbita góra na 13 z włączonym presence.
W sumie zależy mi również, aby utrzymywać brzmienie "świeżych" stalowych strun, jak to Bolem gdzieś wspomniał. Obecnie mam 4 miesięczne zdechnięte Rotosoundy RS no i daje radę z brzmieniem, chociaż troszkę przymula na niskich tonach.
Basik - Schecter, 5 strun (drop B), mahoń+wzorzysty klon, Seymoury SSB pasywne bez preampu czekterowskiego (same picki mi dają mega jasne brzmienie).
Paczka - Eden Nemesis 410 + tweeter.