Moi bębniarze też zawsze grają z klikiem - ja tam lubię...
(08-13-2013, 05:58 AM)miklo napisał(a): Może się komuś teraz narażę, ale... dlatego m.in. uważam od dawna, że granie okołometalowych rzeczy bywa łatwiejsze niż np. jazzujących. Po prostu bas jest w dużym stopniu przykryty ścianą wioseł i nie słychać wszystkiego. Co innego w tym drugim gatunku.
To oczywiście uogólnienie i to zbyt duże. Ale - powiedzmy - na poziomie amatorskim robi różnicę owa gitarowa ściana.
I tak i nie. Oczywiście nie czarujmy się - w metalu rządzi (poza św. Twarogiem 666) dabel bejsah i ściana gitar - kompetencje muzyczne odnośnie basisty nie są zazwyczaj priorytetem - jak ma dobry przester, macha łbem, dobrze się z nim pije wódkę i wyglądem/zachowaniem nie odstaje od reszty, to zazwyczaj nikogo nie będzie interesować to, że na nagraniu solo nie wszystko się zgadza.
W przypadku rockowizny są chyba trochę inne relacje niż przy jazzie i jest wiele przypadków w którym jeden z instrumentalistów może i nie gra jakoś super, ale np. zajmuje się zajebiście komponowaniem / aranżowaniem / promocją / managmentem itp. itd. albo po prostu jest zajebiście charyzmatyczną i "medialną" osobą. Istotne też - w przypadku koncertów - jest to, że rock to jednak nie komfortowe stanie przy piecu, z basem na klacie - wymaga dużej ilości ruchu scenicznego, machania łbem itp. itd. - NIKT, absolutnie NIKT wtedy nie gra na 100% swoich możliwości, bo się po prostu nie da.
Jakbym miał do wyboru na trasę zespołu rockowego Pattituciego albo Newsteda to nie wachałbym się ani sekundy, pomimo tego, że jeden z nich gra jakieś 5.239 razy lepiej od drugiego.
Kompletnie inna kwestia to to, że by uzyskać wiele z rockowego grania na basie trzeba grać w sposób powodujący, że samo w sobie brzmi to niechlujnie. Brzęczenie i klekot są najprostszym przykładem, przy grze palcami w ten sposób zapanowanie nad absolutnie każdą 16tką jest prawie niewykonalne, za to nagminnie dobrze to brzmi po dodaniu nawet samej perkusji - także coś za coś i może być to po prostu nie brakiem umiejętności a świadomym zabiegiem. O dziwo wielu ZNAKOMITYCH basistów potrafiących ugrać wszystko wykłada się na właśnie na tym, że trzeba zagrać równe 8mki z finezją przeciętnego wiadra z cementem.
Oczywiście grać rocka da się równo, dobrze albo krzywo i źle, mówię tutaj o sytuacji w którym uczciwe minimum wykonu jest spełniane.
A to mój mistrz, którego uważam za prawdziwego komandosa i wzór do naśladowania:
jakby ktoś dał taką próbkę na forum to byśmy go pewnie prewencyjnie zabili, żeby wiochy nie robił.