(05-15-2012, 04:34 PM)jb90 napisał(a): Wystarczy zgodzić się na wszystko co "wtykną" ci wytwórnie/spece od promocji/styliści i cała masa ludzi, którzy z nikogo zrobią "gwiazdę". A recepta na sukces u nas jest też dość prosta:
1. wygrac (albo i nie) xfactora, idola ,mbtm
2. pokazać się w tv najogólniej mówiąc
3. w/w teza
4. branie chałtur gdzie się da (głównie dni miasta x albo inne takie trochę bardziej "ambitniejsze" niż wesela imprezy okolicznosciowe).
5. Szczęście ? Jak najbardziej ! ale takie z cyklu "ile sezonów pociągniemy na tych naszych pioseneczkach - 2 ? 3 sezony ? (2 wersja to wręcz szczęście niesamowite !)
5. resztę mozna sobie dopowiedzieć
[...]
Jestem dośc typowym przedstawicielem swojego pokolenia (rocznik 1954
) "zweryfikowanych" basistów "użytkowych".
Grałem w życiu na weselach, w knajpach na dancingach, na festynach, 18 lat w teatrze, 15 lat w dixielandzie, w big-bandach, orkiestrach dętych, zespołach kameralnych przy filharmonii, od ponad 30 lat w kapeli podwórkowej, od 16 roku życia w sekcjach akompaniujących, całe życie na "zastępstwach" - nigdy nie odmawiałem nikomu i nie marudziłem... Kariery nawet nie próbowałem robić. Mało ambitny byłem!...
Mimo to zawsze starałem się zagrać najlepiej jak potrafię i nigdy nie lekceważyłem słuchaczy - nawet grając "pieśni dziadów proszalnych" z kapelą podwórkową, albo 40 zwrotkowe "o Maryjanno" z chórem Koła Gospodyń Wiejskich.
Zapewniam, że o "sukces" nie jest łatwo, nawet u najmniej wymagających muzycznie słuchaczy, bo im niższy poziom oczekiwań, tym konkurencja większa!
Potrafię docenić muzyków nawet discopolo, jeżeli jest to zagrane porządnie, a wychodziłem już demonstracyjnie z występów artystów "sztuki wysokiej", lekceważących widzów na koncercie (ostatnio tak było podczas koncertu, na którym Zbigniew Namysłowski odpierd.... taką manianę, że powinien kopa w dupę dostać, mimo swojej pozycji w jazzie!).
Drażnią mnie komentarze odsądzające od czci i wiary zespoły, które uzyskały popularność - nawet krótkotrwałą - nie grając tego co przez wypowiadającego się uważane jest za ambitne.
Światu oprócz artystów rzeźbiarzy potrzebni są też snycerze-rzemieślnicy!
Cieszy mnie każdy sukces ambitnej sztuki, przekazującej choćby trochę prawdy, ale zawsze będę bronił "jelenia na rykowisku" bo zaspokaja on jednak pewne ludzkie potrzeby inne niż chlanie i jeb...!
Nie cenię w ogóle "twórczości" pisarskiej Paulo Coelho, jednak nie dla mnie on pisze a dla polityków, celebrytów, biznesmenów, którzy też chcą mieć swoją chwilę radości płynącą z tego, że jednak umieją czytać!
"Enej" bardzo porządnie gra rozrywkową, radosną muzykę, od której nikt nie oczekuje niczego więcej poza łagodnym masażem zwojów mózgowych dźwiękami... I dzięki im za to!
No, kurna - wywnętrzyłem się trochę, bo mi klienci w pracy nie przeszkadzali, a Dyrekcja omija mnie łukiem dzisiaj...
PS. Przepraszam za przydługi offtop...