Problem z zastosowaniem skal w typowo jazzowym stylu.
#1
Nie wiem jak to nazwać : charakterystyczny, jazzowy feel w solówkach, "zgrzyt" w doborach dźwięków - coś co odróżnia solo jazzowe od wykonanego w innej stylistyce.
Długi czas siedzę nad skalami, nad wykuwaniem z nich dobrej melodii i zawsze jak odpalam Aebersolda to wychodzą mi jakieś słodkie, gamowłaściwe melodyjki. Oświeciło mnie gdy zobaczyłem ten film:

http://www.youtube.com/watch?v=l7WCbzhpgKs

Gdy zacząłem sciągać to solo dźwięk po dźwięku, zauważyłem , że dźwięki ze skali non stop są "oplatane" przez dźwięki spoza niej - znajdujące się w odległości półtonu i od razu są rozwiązywane na najbliższy dźwięk gamowłaściwy. Stąd charakterystyczny bluesowy drive, ale jest też piękna melodia. Niby oczywiste , a ja to odkrywam dopiero teraz.

Niestety gorzej z wykonaniem. Próbując samemu stosować coś takiego wychodzą mi jakieś zgrzyty totalne - fraza bez ładu i składu, brak melodii. Gdy wracam do grania tylko po skali, wszystko się normuje na lepsze.

Pytanie: jak ćwiczyć tego typu rzeczy ? Mam duzo materialów jak ogrywać skale po ich dźwiękach. Ale obawiam się, że kombinowanie po omacku z półtonami bedzie długotrwałym bładzeniem ... na oślep przez gąszcze i chaszcze.
Lekcje gry na gitarze basowej - stacjonarnie i online. Dołącz do tysięcy zadowolonych klientów. Już dziś powiedz "tak" swej przyszłości! Smile 
e-mail: mgmg@poczta.onet.pl 
Odpowiedz
#2
Z mojego skromnego doświadczenia wynika, że w jazzowej improwizacji robi się ciekawie, gdy do naszych skal dodajemy dźwięki chromatyczne, szczególnie dążące do prymy i kwinty akordu (zarówno z "góry jak i z "dołu). Problem w tym, że jak zsumujemy wszystkie dźwięki, to wychodzi niemal pełna chromatyka ;).

Drogi na skróty nie ma, jednak IMO jak ognia należy unikać "zwykłego" grania skal, w górę i w dół, choćby nie wiem jak byłoby to szybkie i efektowne. Radzę na początku kombinować z różnymi interwałami w ramach skali. Czasem dwa postawione z jajem dźwięki zabrzmią lepiej niż blaskomiotny przebieg po wszystkich progach na raz ;).

Trzecia rzecz, nie wiążmy na "stałe" konkretnych akordów ze skalami. Akord toniczny z septymą wielką (7+) można spokojnie opisać skalą bluesową, tylko należy to robić umiejętnie. Każda skala niesie swój własny ładunek emocjonalny. Trzeba go tylko zrozumieć i wydobyć.
"...Slam that bass and make it sing
Give those strings that rip 'n zing..."

GMR Tribal 5 NTB Custom -> Laboga Cables->Eden WT400 plus-> TC Electronic RS 210
Odpowiedz
#3
(04-16-2011, 03:38 PM)piekut51 napisał(a): jak ognia należy unikać "zwykłego" grania skal, w górę i w dół, choćby nie wiem jak byłoby to szybkie i efektowne. Radzę na początku kombinować z różnymi interwałami w ramach skali. Czasem dwa postawione z jajem dźwięki zabrzmią lepiej niż blaskomiotny przebieg po wszystkich progach na raz ;).
NO własnie, o tym wiem, unikam - a jednak mozna zagrać po kolei , tylko trzeba umieć to zrobić :) Przykład mam z zajęć z trębaczem Arturem Majewskim. Prowadzi on przedmiot Improwizacja i kiedyś zapodał nam abyśmy po kolei grali solo po skali w jedną stronę - kolejnymi stopniami (na zasadzie : pauza, zatrzymanie, powtorzenie dźwieku) . Nie potrafiłem tak - tak proste , że aż trudne :)
Lekcje gry na gitarze basowej - stacjonarnie i online. Dołącz do tysięcy zadowolonych klientów. Już dziś powiedz "tak" swej przyszłości! Smile 
e-mail: mgmg@poczta.onet.pl 
Odpowiedz
#4
W jazzie i improwizacji mamy pewnego rodzaju podejscie. Nie jest to do konca ani skalowe, ani akordowe. Skale sa ok do momentu kiedy daja Nam inspiracje do "slyszenia" tego co sie dzieje. To co muzyk musi zrobic to pilnowac rytmu i akordow. Nawet najwieksze boki beda do strawienia jesli mamy dobre wyczucie rytmu i plynna "wypowiedz" rytmiczna. Z wieloletniego doswiadczenia wiem, ze podejscie akordowe daje duzo. Nawet znajomosc skal nie jest wtedy dominujaca. O co chodzi? Mamy akord Cmaj7, w ramach tego akordu mozemy zagrac duza ilosc skal, roznie beda sie zachowywac w zaleznosci od progresji akordowej itd. Ale akord pozostanie ten sam, zmienia sie tylko jego odcienie. Jesli gramy akcenty na 1 2 3 4 to fajnie jest je grac na skladniki akordu czyli pryma, tercja, kwinta, septyma. Jesli tak bedziemy myslec to okaze sie ze to co pomiedzy zmiescimy to Nasze dzwieki i styl myslenia. A kiedy zagramy sobie w Cmaj7 czyli c e g h i wszystko po 1 takcie tylko Cmaj7 2 to mamy miedzy nimi duzo miejsca. Mozemy zagrac C e f fis g lub C cis d e C, albo w dol C b h c. Mozemy uzyskac wolnosc w doborze dzwiekow, ale na nic wysilki jeli nie bedzie to mocno osadzone w rytmie. Jest zupelnie inne podejscie niz skalowe, ale sie uzupelniaja. Sprawdzcie 2 5 1! Zagrajcie sobie baze akordowa Dm7 jako pojedyncze dzwieki, d f a c i w dol G7 h g f d i w gore Cmaj7 c e g h. ale powoli. Kiedy juz sobie to plynnie cwiercnutami gracie to mozecie dodawac poltony miedzy skladnikami osemkami (jak kto woli w innym podziale to ok) np. na Dm7 d dis e f a as h c i w G7 znow w dol h b g fis f es c h i w gore Cmaj7 c i dlaej sobie radzcie. Proponuje zaczac od kilku podstawowych grup akordow jak maj7, mol7, dominant7, polzmniejszony czyli mol7/b5, molmaj7 i starczy na razie. Jesli jeszcze do tego dodacie wiedze ze jazz zeby nibyl banalny to musi miec cala "blue note" atmosfere czyli dysonansowosc to znajdziecie caly nowy swiat np. Dm7 ale zagrajcie to jako Dm7/b5 albo Dm7 maj7. Wszystko kwestia sluchu i celu. Powodzenia.
Odpowiedz
#5
Poczytaj trochę o pentatonikach w jazzie, typowych dla jazzu kadencjach (jak kolega wyżej sugeruje II-V-I na przykład), substytucie trytonowym. Sporo Ci się wyjaśni :)
Gram na nerwach.
Odpowiedz
#6
Cześć Marcin,

wiem, że powiem coś co przeczy polskiej "uczelnianej" wiedzy ale moim zdaniem podejście skalowe nie jest właściwym podejściem do improwizacji.
wszyscy wielcy powtarzają to w wywiadach - Tom Kennedy, Marcus Miller, Wooten, Janek Gwizdala, przykłady można by mnożyć... oni wszyscy powtarzają wyraźnie - skale - tak, do zdobycia biegłości na instrumencie i podstawowej wiedzy, nie do improwizacji i grania solówek.

(nie mówię o wiedzy harmonicznej, która jest bardzo pomocna a czasami wręcz niezbędna i nie mówię o znajomości skal, która pomaga zrozumieć zależności między melodią a harmonią)


Ja się cały czas uczę i nie jestem żadnym improwizatorem. Ale wychodzę z takiego założenia - kiedy zapytasz mnie - wymień/zanuć jakieś słynne sola jazzowe, od razu przychodzą mi na myśl Havona Jaco, Now's The Time Parkera, solo Milesa w tym samym kawałku z 1945 r (to zaczynające się d-c-a-g), Coltrane w Mr PC, Miles w "Autumn Leaves" (Cannonballa), Wooten w Victa, Mintzer w "The Chcicken" Jaco, Corea w "Armando's Rhumba"... wszystkie te sola nauczyłem się grać przynajmniej po jednym chorusie i potrafię jako tako zaśpiewać/zanucić. Wszystkie te sola analizuję - jakie dźwięki grane są na danym akordzie i jakie powodują napięcia/kolory w harmonii. I próbuje inkorporować/przetwarzać idee które tam słyszę we własnych improwizacjach.

Kiedy zapytasz mnie: zanuć jedno solo polskiego jazzmana z ostatnich 10 lat, poza Możdżerem czy Stańką, których słucham więcej, nic mi nie przychodzi do głowy.

Kiedy słyszę grających sola basistów - np. niektórych absolwentów Katowic - myślę sobie - świetny sound, time, artykulacja. Ale żadne sola i muzyka. To "ogrywanie akordów". I myślę sobie - nie chcę w życiu tak grać.




A odpowiadając na Twoje pytanie, moja rada byłaby następująca -

1) znajdź sola z takim jazzowym soundem i kolorem, który Ci się podoba i transkrybuj je i analizuj jakie dźwięki, w którym momencie zostały zagrane na danej harmonii. Potem looper, wgrywasz podkład na jednym, dwóch akordach z tego sola i grasz/rozbierasz tą zagrywkę. A potem wprowadzasz ją do własnego grania i próbujesz przeformułować. Dobrym przykładem takiego lekko off grania jest to solo Wootena (3:19)



oczywiście analizując to można by mówić o alteracjach, chromatyce a nawet kuriozalnym pojęciu skali bebopowej (sic!) która jakiś akademik wymyślił, żeby intelektualizować to, co grali Parker i Dizzy, ale myślę, że więcej wynosi się w muzyce z samodzielnej analizy.

jeżeli interesuje Cie transkrypcja, jutro mogę Ci zeskanować i wrzucić.

2) próbuj samodzielnie reharmonizować melodie i sprawdzaj jak dana fraza brzmi zagrana na innej harmonii

3) upewnij się, że umiesz zagrać przewroty każdego akordu (sprawdzaj jak zmieniają się ciążenia tej samej melodii na poszczególnych przewrotach) czyli nie tylko na przykład, jak grasz G7 (ghdf) to grasz łapiesz i grasz cztery przewroty, ale próbuj myśleć, że grając solo na G7 - dopóki ten kolorek nie połączy się z uchem - grasz solo np na B półzmniejszonym.

4) próbuj ćwiczyć tak, że grając solo na jednej/więcej funkcjach za wszelką cenę omijasz prymy akordów

5) upewnij się że znasz substytuty danej funkcji - dobrym punktem wyjścia będzie próbowanie jak "off" brzmi VII stopnień na akordzie durowym (np Bm7 5- na Cmaj) albo na molowym (B zm na Cm na przykład)
dalej próbuj przyzwyczajać się na przykład do brzmienia Am 5b (z 13ką dodaną np) zagranego na Cm... to oczywiście teoria, ale chodzi o to, że jeżeli już pakujesz się w "ogrywanie" akordów, to próbuj myśleć, że "ogrywając" dany akord, np toniczny - grasz na zupełnie innym...

6) alteracje - na dobry początek próbuj wtrącać do np harmonii molowej (powiedzmy że w Cm) brzmienia V stopnia (Galt: np. g h dis f gis)

możliwości i podejść są setki... to tylko bardzo oczywiste. Ale moim zdaniem najważniejsze jest uczenie się muzycznego języka - i transkrypcja solówek oraz własna praca nad improwizacją.

sory za wszelkie błędy formalne w nazewnictwie i podejściu do harmonii - ja to robiłem zawsze "na łeb" i sam.

a na koniec cytat z Janka Gwizdały:

Cytat:JG: Kiedy grasz sola, radzę Ci raczej nie stosować podejścia skalowego. Wszystkie skale w partii solowej są tylko sposobem intelektualizowania dźwięków, które składają się na melodię.

Jeżeli właśnie masz zagrać solo na Dm7 i od razu zaczynasz myśleć, że na tym akordzie masz możliwość zagrania takich a takich skal czy arpeggio to nigdy nie będzie to brzmiało muzykalnie. Posiadanie własnego „katalogu” muzycznych fraz i idei i umiejętności wpasowania ich w daną harmonię oraz to, co się wokół Ciebie dzieje, jest, moim zdaniem, właściwym sposobem podejścia do improwizacji. To właśnie poprzez melodię jesteś w stanie odnaleźć własny głos jako solista i właśnie poprzez tworzenie melodii zaczynasz tworzyć nowe i unikalne dźwięki – za każdym razem kiedy bierzesz do ręki instrument.


Oczywiście nie chodzi o to, żeby nie uczyć się teorii muzyki:


JG: Nie zrozum mnie źle – to wszystko to są lata pracy. Nie chodzi o to, żeby nauczyć się 12 dźwięków, kilku skal i jedziemy... chodzi o transkrybowanie idei od innych podobających Ci się solistów, uczenie się muzycznego języka i słownictwa i wtedy używanie go, żeby powiedzieć coś oryginalnego.

Oczywiście nie sugeruję też, żebyś nie uczył się teorii muzyki – jest ważne, abyś rozumiał to, co grasz, bo to pozwala komunikować Ci się z innymi muzykami. Teoria jest bardzo pomocna w tłumaczeniu jakości akordów, które grasz, na przykład podczas próby, do aranżowania, orkiestracji i kompozycji.

ale pamiętaj, że ja jestem muzykiem-hobbystą i mogę się mylić.

pozdr!





Odpowiedz
#7
Dzięki Władek - mega wyczerpujący i ciekawy wywód. Przeanalizuję przez kolejne wieczory. Ja na razie jestem niewolnikiem skal ale powoli uczę się "robić własne melodie nie zwracając uwagi czy to co gram jest po skali. Pozostałym też wielkie dzięki i jeśli ktoś miałby jeszcze swoje spostrzeżenia to dzielcie się nimi.
Lekcje gry na gitarze basowej - stacjonarnie i online. Dołącz do tysięcy zadowolonych klientów. Już dziś powiedz "tak" swej przyszłości! Smile 
e-mail: mgmg@poczta.onet.pl 
Odpowiedz
#8
Minęło trochę czasu . Granie solówek idzie jako tako, ale w typowo jazzowym offie postępu nie ma. Ściągam i analizuję frazy innych, ale potrafię je głównie odtwarzać. Próba stworzenia czegoś swojego robi dziwną rzecz - moje ucho wzdryga się na obce, zgrzytliwie brzmiące dźwięki, pomimo ,że jestem osłuchany z taką muzyką.
Podążanie za akordami - zwyczajnie w świecie gubię się gdy akordy zmieniają się w podkładzie. Nie czaję gdzie jestem.
Hm ... studnia bez dna.
Lekcje gry na gitarze basowej - stacjonarnie i online. Dołącz do tysięcy zadowolonych klientów. Już dziś powiedz "tak" swej przyszłości! Smile 
e-mail: mgmg@poczta.onet.pl 
Odpowiedz
#9
maRcin,

kiedyś grałem jazz, nawet trochę z tego żyłem, potem jakoś to się stopniowo skończyło na rzecz popu, rocka, funka i coverów, potem w ogóle przestałem grać, potem zacząłem ale pitoliłem bez sensu.
Teraz znów zaczynają się sensowne grania i zauważyłem że tracę okazje i pieniądze nie potrafiąc grać jazzu, więc postanowiłem nauczyć się znów.
Jeśli chodzi o solówki, ćwiczę w ten sposób - kiedy ćwiczę nowy utwór, gram sobie do podkładu, gram najpierw prymy na "raz", i tak do znudzenia aż forma wejdzie mi całkowicie w krew i jestem w stanie robić to śpiąc. Gdybym ćwiczył walkingi, potem rozwijałbym to dodając kwintę na "trzy", jakieś stopniowo inne składniki akordów, chromatyczne dźwięki przechodnie itd. Natomiast jeśli idzie o sola, zaczynam stopniowo budować frazy takie żeby kończyły się tą prymą na "raz" każdego akordu. Po prostu, np na "dwa i" poprzedniego taktu zaczynam kilka dźwięków wyżej lub niżej i jadę po skali w dół lub w górę by na "raz" wylądować na prymie akordu który właśnie się zaczyna. Stopniowo zaczyna to brzmieć jak muzyka, choć nudna, bo z prymą na raz, nie ma napięć ;) Kiedy to jest opanowane, zastępuję prymę tercją lub kwintą, też najpierw sam ten dźwięk na "raz" potem dążę do niego prostymi frazami, potem na zmianę raz do tercji raz do kwinty, potem coraz dłuższe frazy itd. Można komplikować w nieskończoność, tylko wyobraźnia jest ograniczeniem. Ważne by nie próbować biegać póki nie umie się chodzić. Oczywiście na to też jest czas, np w nagrodę na koniec ćwiczenia można dać się ponieść, czasem całkie fajne warte zapamiętania rzeczy z tego wynikną.
Najlepiej, jeśli chodzi o długofalowe stosowanie tej metody, zacząć od prostych utworów/podkładów, np cztery akordy, jeden takt na akord, albo czterotaktowa pętla II-V-I, po opracowaniu pracochłonnie każdego takiego kawałka, każdy kolejny jest łatwiejszy, i te początkowe etapy pracy nad nim przychodzą szybko.
Brzmi to trochę bezdusznie, ale z czasem doprowadza do tego, że gra się uszami, bez myślenia o tej całej nomenklaturze. Daleko od tego jestem, nie przeczę, ale widzę u siebie potężny postęp po kilku tygodniach takiego metodycznego ćwiczenia.
[Obrazek: 17m.gif]
Odpowiedz
#10
Dużo nie powiem ale powiem :P

Uczestniczyłem w warsztatach z Piotrem Wojtasikiem w ostatnim międzyczasie, który tłumaczył uczniom szkół muzycznych (klasykom) podstawowe podstawy jazzu w sposób podstawowy i przystępny. Znalazło się tam też trzech degeneratów nie po szkole muzycznej i nie grających klasyki, w tym ja.

Co Wojtasik wykładał? W sumie banał. Podkład 4 akordy - bas + fortepian. Na trąbce cały czas banały - pryma tercja, sekunda kwarta, tercja kwinta itp. W jedną stronę, w drugą, potem inna kombinacja. Cały czas nic wielkiego.

Po pół godzinie stwierdził - "Zobaczcie, jedna skala wystarczyła na pół godziny grania". Czemu to wspominam? Cały czas grał RASOWO, przez duże R. Każdy dźwięk był zagrany jakby był tylko tym jedynym właściwym. Artykulacja tylko potwierdzała jego autorytet. Nikt nie wnikał, czy gra banał czy nie. Na dobrą sprawę mógłby ogrywać skalę chromatyczną w górę i w dół i było by to przyjęte tak samo. Albo solo na trzech dźwiękach.

Do czego piję: żeby solo było przekonujące, sam musisz być przekonany do tego, co układa się pod Twoimi palcami. To samo powtarza się zresztą w innych warsztatach. Treść jest ważna IMHO na równi ze sposobem, ale sama treść, bez autorytetu w dźwięku, nie przebije się.
"Some people like cupcakes better. I for one care less for them!"
Odpowiedz
#11
...
Odpowiedz
#12
Panowie, dzięki wielkie i szacuneczek za porady. Podejmę się tychże ... Jak coś komuś wpadnie do głowy to piszcie :)
Lekcje gry na gitarze basowej - stacjonarnie i online. Dołącz do tysięcy zadowolonych klientów. Już dziś powiedz "tak" swej przyszłości! Smile 
e-mail: mgmg@poczta.onet.pl 
Odpowiedz
#13
Dodam tylko jedno, ponieważ sam - grając w sumie 40 lat na instrumentach basowych (tuba i gitara basowa) - solówek nie grałem prawie nigdy, będąc zawsze członkiem ortodoksyjnie funkcjonujących sekcji rytmicznych w teatrze, kapelach dixielandowych, big-bandach, orkiestrach i sekcjach akompaniujących wokalistom. Otóż kiedy już zacząłem grywać te "solówki" to największym problemem były (i nadal są) nie melodia i harmonia, ale urozmaicanie podziałów rytmicznych i niebanalne frazowanie w tych moich kombinacjach. Wszystkie problemy wskazane wyżej i sposoby na ich ogarnięcie są tylko jedną stroną medalu... Spróbujcie po trzydziestu paru latach grania walkingów i riffowych groove'ów oraz akompaniamentów "po funkcjach" w dowolnym stylu, nagle zostać z tą całą wiedzą teoretyczną i doświadczeniem akompaniatorskim, sam na sam z instrumentem przed publicznością zaciekawioną co też takiego im pokażesz!
Najtrudniej jest zagrać mało i z sensem!... :D
Teraz dopiero powoli, zaczynam słyszeć to co gram w solówce "od zewnątrz", na tle harmonii i klimatu utworu, a nie jest to tylko ogrywanie skal i akordów w szybkich tempach.
Szukając porównania z mową: zaczynałem solówki od dźwiękonaśladowczego bełkotu, gaworzenia jak u małego dziecka (to było granie po funkcjach, tylko szesnastkami i bez myśli przewodniej); później etap tworzenia wierszyków typu:"Na górze róże..." i "Śmierć matula jak cebula..." ( to tzw. granie po skalach :) ), a celem jest coś takiego jak japońskie haiku, wiersze Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej, czy Wisławy Szymborskiej - mało słów, ale sięgających w głąb wyobraźni i poruszających duszę!
Zaczyna iść coraz lepiej, ale to wynik grania, grania i jeszcze raz grania! Tu trzeba tylko wspomnieć, że z teorią i wiedzą harmoniczną oraz jej stosowaniem w praktyce akompaniatorskiej problemów nie miałem nigdy... :)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości