Lokalna niemoc twórcza i organizacyjna - co zrobić żeby grać ?
#16
Najbardziej żywotne są z reguły projekty konstruowane dla przyjemnośći. Też uwierało mnie że każdy zespół końćzył siępo roku albo dwóch. Fakt, że jeśli z mojej winy to dlatego że nie mogłem odnaleźć się stylistycznie. Teraz mamy skład na początku którego tworzenia stwierdziliśmy że będziemy konsekwentni. I konsekwentnie po kilku próbach zostało nas trzech. Teraz już trzymamy się kupy i staramy się tę konsekwencję utrzymać. Właściwie to jesteśmy teraz jak osiemnastolatki zaczynające od nowa. Gitarzysta 20 lat grał na akustyku, teraz usiłuje przejąć rolęjedynego gitarzysty w zespole, ja nigdy nie śpiewałem grając a teraz się tego uczę, pozatym nigdy wcześniej w takim małym składzie nie grałem. Bębniarza mamy młodego chłopania, także i on się czegoś ciągle uczy. To jakośtam napędza.
Wszystko na ten temat już napisali Mazdah i Groza.
Jeśli wszyscy chcą grać podobnie, mają z tego przyjemność i inspirują się na wzajem (to ważne) to coś z tego będzie.

Aha moje położenie geograficzne ma podobny charakter. Kilkunastotysięczne miasto pod Wawą, gdzie choć muzyków jest sporo to jak w Modzie na Sukces - grał jużprawie każdy z prawie każdym, więc większość kombinacji została sprawdzona.
(01-06-2012, 11:05 AM)miklo napisał(a): Jak muzyka płynie i włos się na mosznie stroszy, to nie ważny na czym i jak szybko grasz.

Odpowiedz
#17
U mnie w mieście też wszyscy grajkowie się znają, każdy z każdym praktycznie coś grał (nawet 2-3 basistów na raz ze sobą Wink ) Mi się regularnie składy kończyły po 1.5 roku, chociaż z czasem robiło się jeszcze krócej Tongue Póki co odchodziłem zawsze ja, albo się sypało samo:
- pierwszy skład: coś się kleiło nawet na początku, próby w mdk, w pewnym momencie salę prób zrobiliśmy u mnie w domu, było miejsce sprzęt itd. Tyle że z całego zespołu na próbie byłem ja i gitarzysta. Gitarzysta poszedł gdzie indziej (teraz już nie gra, a szkoda bo konsekwentnie ćwiczył na gitarze, dążył do czystości dźwięków i szkolenia się), ja stwierdziłem że "chędożę".
- drugi skład: dołączyłem do gotowego, ludzie wspaniali, przyjaciele do dziś, materiał szedł dosyć sprawnie i szybko, nastąpiła różnica zdań na temat czy pchamy dalej kapelę, gramy coś poza miastem. Ci co chcieli bardziej coś działać (w tym ja) poszli sobie
- trzeci skład: tu było bardziej profesjonalnie, jakieś zaplecze marketingowe nawet było, potencjał był, się zmarnował przez przespanie i się w sumie samo sypnęło.
- czwarty skład: alkoholizm to zło... zwłaszcza u osoby nakręcającej resztę do działania, nie polecam nigdy takiej konfiguracji.
Obecnie gram w 3 składach, czy dla poklasku? Może bardziej dla chęci zrobienia wreszcie czegoś sensownego. Nie wiem ile z którym składem się zrobi, ale póki co sprawia mi to przyjemność, w każdym jest trochę inaczej, chociaż wygrana w jakimś lokalnym konkursie/przeglądzie jakoś przestaje na mnie robić wrażenie (lepsze wrażenie chyba obecnie robi granie sztuki dla aż 4 osób mrgreen ).

Edyta: przyczyny niechęci? chyba charakter, jedni lepiej rządzą inni lepiej dają sobą rządzić i robią co im inni każą. Pozostaje kwestia kto silniejszy wpływ wywiera (rodzice/mąż/żona/dzieci/osoby z zespołu/koledzy/koleżanki).
Odpowiedz
#18
(10-07-2011, 09:24 PM)zee napisał(a): Najbardziej żywotne są z reguły projekty konstruowane dla przyjemnośći.

Coś w tym jest.

Cztery lata gram z Kumamą - zaczęliśmy się schodzić żeby pojamować dla funu, do głowy nam by nie przyszło, że będzie z tego regularne granie.

A dla chcącego nic trudnego, znaleźć ludzi do grania naprawdę nie jest tak trudno, tylko trzeba pozapierdalać trochę (było) no i samemu coś sobą reprezentować też wypada...
Odpowiedz
#19
Oj p
Owiem wam pany ze z tym graniem jest cholernie ciezko. tak sie tylko wydaje ze samodyscyplina i praca wystarcza ale co z tego jak nie maz kim grac ?!! Sam mimo iz gram codziennie, cwicze itp. Nie moge znalezc bandu ktory do grania podchodzilby poeaznie. Sam mieszkam na wsi (chociaz jest u mnie we wiosce paru muzykow a nawet zespol (!) cokolwiek. Ale oni wszyscy (no moze oprocz cokolwiek) nie podchodza do grania powaznie, nie rozwijjaja siie itp. Powiemm wam szczerze ze czesto mialem ochote sprzedac sprzet i rzucic to wszystko w cholere ale wtedy juz nic by mi nie pozostalo w zyciu (jakkolwiek to banalnie vzy pateetycznnie brzmi)

mialem dotychczas (glownie niestety nieprzyjemnosc) grac z 4 kapelami. Pierwsza byla typowo weselna. Na pierwszym spotkaniu dostalem material do ogrania ktory skrupulatnie przerobilem i mimo iz podobno bylo dobrze to na 1probie sie skonczylo (i nawet nikt nie odezwal sie slowem z ich strony o dalszym graniu ! Zero odpowiedzi na tel itp) 2 miala byc profesjonalna bardziej (moze kojarzycie zespol daimonion z piotrkowa tryb?) maja plyte na koncie. Ich gitarzysta i palker przyjechali nawet do mnie, zagralismy probe, mialybyc nastepne a skonczylo sie "niekonczacym sie urlopem paalkera", kontakt znowu sie urwal i ani me ani be ani pocaluj mnie w dupe :/ z 3 kapela bylo juz niemal perfekt. Gralismy bluesy, hard rocka, full sklad i zaangazowanie + sporo wlasnego materialu-zblizaly sie rowniez imprezy do grania kiedy nagle bebniarz i solista znalezli prace za granica i marzenia o kapeliz prawdziwego zdarzenia poszly sie kochac. Teraz znalazlem kolejna kapele (typowo cchalturnicza ale dobra ) zobaczymy co z tego wyjdzie...

Podsumowujac : niektorzy grajkowie to po prostu pizdy i tyle bo nawet nie raczaci powiedziec prosto z mostu ze nie beda dalej juz ciagneli zespolu/nie powiedza ze nie pasujesz do nivh czy jestes za slaby itp malo tego zachowuja sie jak dzieci nie mozna sie x nimi skontaktowac

sie rozpisalem :p ale prawda jest ze malo jest osob zaangazowanych w pelni w granie. Czesto wygrywa samo zycie robota, rodzina, inne priorytety ale najczesciej wlasnie chec szybkiego i latwego sukcesu czy zarobku bez jakiegokolwiek wysilku !!!
Odpowiedz
#20
(10-08-2011, 12:47 AM)jb90 napisał(a): kiedy nagle bebniarz i solista znalezli prace za granica i marzenia o kapeliz prawdziwego zdarzenia poszly sie kochac.

Czesto wygrywa samo zycie robota, rodzina, inne priorytety

Jako że w tym kraju wyżyć z muzyki jest ciężko to tu też jest racja. Czasem fajne projekty pożera proza życia.
Jak mi się młody urodził to też się wycofałem na jakieś pół roku, co było jedną z przyczyn upadku projektu, choć ten obecny jest w pewnym sensie kontynuacją tamtego.
Granie dla przyjemności jest najskuteczniejsze powiedzmy "artystycznie", ale najczęściej przegrywa z życiem.

(01-06-2012, 11:05 AM)miklo napisał(a): Jak muzyka płynie i włos się na mosznie stroszy, to nie ważny na czym i jak szybko grasz.

Odpowiedz
#21
(10-07-2011, 10:43 PM)zakwas napisał(a): A dla chcącego nic trudnego, znaleźć ludzi do grania naprawdę nie jest tak trudno

No niestety nie do końca. Do jakiegoś tam popitolenia sobie to może i nie ma problemu, ale jako kapela o określonym profilu muzycznym, konkretnym celu i bardzo mocno określonych oczekiwaniach perkusisty jak znaleźć nie mogliśmy tak nie możemy dalej. Mimo tego, że jesteśmy tuż pod samą Warszawą.

Fender Jazz Bass MIJ 75RS | Fender PB-555 Boxer MIJ -> Line 6 Relay G50 -> PolyTune -> Aphex Punch Factory -> Aguilar Agro -> Dunlop 105Q -> EBS HD350 -> EBS ProLine 410

Odpowiedz
#22
Niektórzy nie wiedzą do końca czego chcą. I to nie tyczy się wyłącznie muzyki. Niby coś chcą osiągnąć ale tak żeby się nie narobić. Dlatego 90% społeczeństwa to zwykłe szaraki, i ciężko z tego nijakiego motłochu wyłowić kogoś konkretnego.
Brak, ambicji, samozaparcia i konsekwencji.
Oficjalne wideło !!!! Smile
http://www.myspace.com/masticatepoland

PRODUCENCIE SPRZĘTU, To jest miejsce na TWOJĄ reklamę !!!
Odpowiedz
#23
(10-09-2011, 09:50 PM)Pecu napisał(a):
(10-07-2011, 10:43 PM)zakwas napisał(a): A dla chcącego nic trudnego, znaleźć ludzi do grania naprawdę nie jest tak trudno

No niestety nie do końca. Do jakiegoś tam popitolenia sobie to może i nie ma problemu, ale jako kapela o określonym profilu muzycznym, konkretnym celu i bardzo mocno określonych oczekiwaniach perkusisty jak znaleźć nie mogliśmy tak nie możemy dalej. Mimo tego, że jesteśmy tuż pod samą Warszawą.

No z tymi perkusistami jest dokładnie jak mówisz.
Odpowiedz
#24
Tylko zależy czy szukamy ludzi do grania, czy szukamy ludzi do grania czegoś naprawdę konkretnego. Wink
Odpowiedz
#25
Z drugiej strony lepiej trochę poczekać, niż łapać ludzi na 2-3 próby. Gdy co chwila ktoś przychodzi i odchodzi to jest to bardzo demotywujące. Z drugiej strony grałem z zespołem, który miał jakby "grupę ludzi którzy czasem zagrają koncert", raz z jednymi, raz z drugimi, instrumentarium różne. Grania wychodziły w porządku, tyle że próby schodziły non stop na ten sam materiał i jego aranżację pod aktualne instrumentarium, przypominanie sobie itp.
Odpowiedz
#26
(10-08-2011, 11:43 AM)zee napisał(a): Jako że w tym kraju wyżyć z muzyki jest ciężko to tu też jest racja.(...)
Granie dla przyjemności jest najskuteczniejsze powiedzmy "artystycznie", ale najczęściej przegrywa z życiem.

Nie tyle artystycznie... ale że tak powiem "chęć niezarabiania" tudzież "niechęć zarabiania" z grania uwolniła mnie od bardzo wielu rzeczy.
Nie mam parcia na "sławę" i "sukces".
Nie mam parcia na granie za kasę
Nie mam parcia na częste granie
Nie mam strachu, że jak zniknę z kapelą gdzieś na pół roku, to po powrocie będzie problem z załatwieniem koncertu.
Zostaje sama muzyka. Dzięki temu gramy z ogromną przyjemnością, mamy sporo czasu na dopracowanie numerów, spotykamy się raz w tygodniu na pełnym luzie, pijemy kaweczki, palimy papieroski i gadamy przez pół próby.

Poza tym mam w sprzęcie jakieś 13 tysięcy i nadal planuję rozbudowę, bo to jeszcze nie jest to. W moim przypadku granie zarobkowe to będzie tylko "pomniejszanie strat" a nie zarabianie Wink
Odpowiedz
#27
Ja bym chciał wydać płytę z kapelą i pograć trochę koncertów po kraju. Materiału nagrałem z kilkoma kapelami, ale kończyło się na rozsyłaniu mp3 po internecie i kapele się rozpadały.
Odpowiedz
#28
(10-10-2011, 09:49 AM)mazdah napisał(a): Nie tyle artystycznie... ale że tak powiem "chęć niezarabiania" tudzież "niechęć zarabiania" z grania uwolniła mnie od bardzo wielu rzeczy.
Nie mam parcia na "sławę" i "sukces".
Nie mam parcia na granie za kasę
Nie mam parcia na częste granie
Nie mam strachu, że jak zniknę z kapelą gdzieś na pół roku, to po powrocie będzie problem z załatwieniem koncertu.
Zostaje sama muzyka. Dzięki temu gramy z ogromną przyjemnością, mamy sporo czasu na dopracowanie numerów, spotykamy się raz w tygodniu na pełnym luzie, pijemy kaweczki, palimy papieroski i gadamy przez pół próby.

Poza tym mam w sprzęcie jakieś 13 tysięcy i nadal planuję rozbudowę, bo to jeszcze nie jest to. W moim przypadku granie zarobkowe to będzie tylko "pomniejszanie strat" a nie zarabianie Wink

Dokładnie tak. Reprezentujemy ten sam system motywacji, oparty głównie na czerpaniu przyjemności z muzyki.
Tylko ja mam sporo mniej w sprzęcie, ale nie płaczę jakoś nad tym strasznie.
(01-06-2012, 11:05 AM)miklo napisał(a): Jak muzyka płynie i włos się na mosznie stroszy, to nie ważny na czym i jak szybko grasz.

Odpowiedz
#29
(10-10-2011, 09:55 AM)paluch1986 napisał(a): Ja bym chciał wydać płytę z kapelą i pograć trochę koncertów po kraju. Materiału nagrałem z kilkoma kapelami, ale kończyło się na rozsyłaniu mp3 po internecie i kapele się rozpadały.

No to do roboty. Jeśli tylko chcesz wydać płytę i pograć pograć po kraju to jest to jak najbardziej do spełnienia.
Trzeba tylko skończyć z przeświadczeniem, że dostanie się coś za nic. Trzeba zagrać ileś koncertów lokalnie, pobiegać za ilomaś sponsorami, nagrać materiał, zrobić dobre mixy, wydać własnym sumptem, sprzedawać na koncertach i na allegro.
To wszystko kosztuje i niestety, ale trzeba najpierw wyłożyć, by później z ewentualnych profitów zmniejszyć straty Wink

(10-10-2011, 10:04 AM)zee napisał(a): Dokładnie tak. Reprezentujemy ten sam system motywacji, oparty głównie na czerpaniu przyjemności z muzyki.
Tylko ja mam sporo mniej w sprzęcie, ale nie płaczę jakoś nad tym strasznie.

Słyszałem (ba, nawet miałem kilkaWink sporo niesamowicie brzmiących i niedrogich gratów. To gówno prawda, że żeby przyzwoicie zabrzmieć trzeba mieć wiosło za kilka tysięcy i stack za tyle samo. Gdyby nie odwieczny i trochę pusty pęd ku markom (Fender i Ampeg) to grałbym na równie fajnych i równie dobrze brzmiących gratach co teraz. Tylko cały mój zestaw kosztowałby jakieś 2000, max 3000 zł.
Odpowiedz
#30
(10-10-2011, 10:16 AM)mazdah napisał(a): Słyszałem (ba, nawet miałem kilkaWink sporo niesamowicie brzmiących i niedrogich gratów. To gówno prawda, że żeby przyzwoicie zabrzmieć trzeba mieć wiosło za kilka tysięcy i stack za tyle samo. Gdyby nie odwieczny i trochę pusty pęd ku markom (Fender i Ampeg) to grałbym na równie fajnych i równie dobrze brzmiących gratach co teraz. Tylko cały mój zestaw kosztowałby jakieś 2000, max 3000 zł.
Właśnie dlatego nie płaczęSmile

(01-06-2012, 11:05 AM)miklo napisał(a): Jak muzyka płynie i włos się na mosznie stroszy, to nie ważny na czym i jak szybko grasz.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 11 gości