11-08-2012, 08:30 AM
(09-16-2012, 11:51 AM)Buger napisał(a):(09-16-2012, 06:22 AM)macius napisał(a): Czy paczke moze odebrac ktos o innym nazwisku? Bo o ile odbiera paczke pani Zosia to nie mam problemu, ale z kolei juz jej mezowi bym nie ufal.
Może odebrać, ktoś inny bez problemu
Niejednokrotnie jest tak, że w jednym domu mieszka Pani o nazwisku 'Kwiatkowska', a jej zięć to np. 'Rakoczy'. I przecież nie zabierzesz się z paczką z powrotem, tylko dlatego, że kolesia nie ma w domu obecnie
Inaczej sprawa wygląda, gdy jest zaznaczona opcja "do rąk własnych". Wówczas paczkę może odebrać jedynie osoba wskazana na liście przewozowym. Są to zazwyczaj paczki wymagające podpisania dokumentów zwrotnych. Np. umowy z telekomunikacji, umowy z telefonii komórkowych, umowy ratalne, czy też bankowe.
(09-16-2012, 08:10 AM)Bisq napisał(a): A tak z czystej ciekawości: nie bardziej opłacałoby się kurierom obdzwonić odbiorców z danego dnia, niż dzwonić z hasłem "bo proszę pana, ja stoję u pana pod drzwiami, i nikogo nie ma" i jeździć do niektórych po dwa razy?
Wszystko nabiera zupełnie innego światła z tej drugiej strony, często kuriozalnie niezrozumiałej dla odbiorcy. Postaram się lekko to objaśnić.
Zacznijmy od tego, że kurierzy korzystają z własnych telefonów komórkowych. Firma kurierska płaci im jedynie za kontakt z klientem, który miał wykupioną usługę awizacji telefonicznej (bodajże płacą 1zł). Za resztę telefonów, które wykona musi sobie sam zapłacić. Jeśli dzwoni bez awizacji telefonicznej, to robi to z dobrej woli… W całym dniu pracy jest jedynie kilku klientów, którzy mają wykupioną ową usługę (zazwyczaj 3-4). Ja np. dzwonię do każdego… No może z pominięciem, firm, sklepów, ect. (Bo tam zawsze ktoś jest) i osób u których jestem codziennie i bankowo ktoś jest w domu.
Druga sprawa: Wyobraź sobie, że kurier oprócz Ciebie ma jeszcze do obskoczenia 50 innych klientów i zadzwonienie do każdego, to strata czasu rzędu godziny…
Ponadto zdarza się, że masz kilka paczek do jednego bloku. Wówczas nie opłaca się dzwonić do każdego, tylko podejść pod drzwi i sprawdzić, czy ktoś jest. Jak jest, to ok., jak nie to się dzwoni, zamiast od razu wrzucać awizo do skrzynki. A nuż ktoś wyszedł na chwilę do sklepu, bądź porosi o zostawienie u sąsiada…
Może jest to niezrozumiałe dla odbiorcy, ale ma swoje uzasadnienie w dobrej organizacji pracy kuriera. Nie może on wykonywać sprawnie swoich obowiązków i jednocześnie co chwilę wykonywać kolejny telefon.
Dodatkowo kolejność doręczeń i trasa kuriera determinowana czasem oraz logiczną, ekonomiczną kolejnością adresów. Nie może więc doręczeniać każdej przesyłki indywidualnie i "negocjować" telefonicznie z odbiorcą czasu i miejsca doręczenia, bo każda taka zmiana, reorganizuje cały dzień pracy.
Pasuje w końcu wrócić do domu w przyzwoitej porze :]
Nosz kurde, jak dla mnie taką wiadomość powinny wysyłać firmy kurierskie do klienta zaraz po zamówieniu usługi ;D Sam zapierdzielałem, tyle że miałem tereny podmiejskie, gdzie domy były porozrzucane jak bomby podczas II WŚ.. Koło nr 32 był nagle 245 i weź tu człeku bądź mądry
Jak dla mnie należy stwierdzić jedno - kurier to tak naprawdę listonosz. Czy listonosz do was dzwoni, nawet jak ma polecony czy DRW. Tyle, że listonosz ma tę przewagę, iż zostawiając awizo w skrzynce pod nosem życzy "miłej podróży na pocztę i stania w tej kolejce". To, że kurier przedzwoni do klienta to jest tak naprawdę przywilej.. a mianowicie - przecież kurier zarabia za doręczoną paczkę. Więc brak kontaktu z klientem to czasem brak kasy. Przez to, że pracowałem poza rejonem Krk na pobliskich wsiach musiałem wykonywać (z początku) te 40-50 telefonów dziennie (rachunek miesięczny ok 300-400 zł) bo nie dało się dojechać do każdego na czuja, kiedy ludzie mi tłumaczyli "panie, za tym kamieniem będzie rzeczka, a potem takie duże drzewo.. potem jedziesz pan prosto w las, a za lasem taki dom drewniany bedzie i tam w lewo i 7 dom po prawej"
A co do opisanego faktu z 7demką.. Jak dla mnie po prostu wysłali kuriera za karę ze "świnią".. Rozjebali paczkę na magazynie/podczas przewozu do sortowni i znaleźli frajera, który miał to doręczyć, zapewne po swojej "robocie".
A z tym "do rąk własnych" to sam dobrze wiesz, jak czasami bywa ... "Pani się podpisze, mąż się zgodził, będzie dobrze..." ;D