Biber absolutnie niczym nie rózni się od tego typu gwiazdek który były przed nim, i jak podrośnie/przedawkuje dupy i kokainę/zostanie mnichem to na jego miejsce wejdzie inny młodzian - przecież tak jest od dobrych 50 lat i atakowanie tego to tak jak kopanie dzieci. Mam nadzieję, że zarabia tyle, na ile wygląda, że zarabia i że sidemani są traktowani uczciwie.
Stelmacha prywatnie nie trawię, w trasie słyszałem kilkadziesiąt godzin jego wywiadów i już mi do końca życia starczy, nie trawię jego głębokich przemyśleń i reaguję podobnie alergicznie jak na Kydryńskiego.
Zauważ, że jest różnica - nie napisałem, że jest "w chuj pedalski", nie napisałem, też że jest jako człowiek nijaki czy co to tam było o nickelbacku. Po prostu nie słucham tego co robi i tyle - chłop sobie beze mnie spokojnie poradzi i lepiej, że robi to co robi, niżby miał nie robić.
Zamiast niego wolę posłuchać Kaczkowskiego - wszyscy są zadowoleni
I masz rację - nie uznaję pozycji "krytyka" który mówi artystom co mają robić, a co nie (chyba, że akurat nazywa się Rick Rubin i zespół mu za to płaci) i dorabia do nagrań ideologię o której autorzy numeru sami nie wiedzą.
Nie lubię kolesi którzy nie słyszą różnicy między C-dur a C-moll a piszą o Dawidzie Bowie, że po co on w ogóle ten nowy album nagrał, przecież to wszystko było i nie ma w tym głębi i w ogóle kurwa zdrada.
Podsumowując, bo to żadna polityczna poprawność, jeśli ktoś mówi o GUŚCIE to tego się nie podważa i o tym nie dyskutuje - jedni lubią to, inni tamto. Natomiast, jeśli muzykę OCENIAMY jako muzyk w bardzo kategoryczny, negatywny sposób, to uważam, że lepiej, jeśli wiemy co mówimy.
A przede wszystkim, że mówienie o kimś, że jest pedałem, głąbem i nijakim człowiekiem na podstawie tego, że nam się jego nagrania akurat nie podobają jest letkom przesadom. Po tym niewielkim kontakcie jaki miałem z showbiznesem szanuję z założenia każdego, kto coś swojego nagrywa i gra na jakimś tam poziomie przyzwoitym - doskonale wiem, jaki to ciężki kawałek chleba. Ludzie nie grający sami widzą raczej bandę pijaków i obiboków, ja patrząc na scenę widzę doskonale, że ktoś poświęcił parę tysięcy godzin na ćwiczenie jakiś chujowych wprawek itp. - jakiego by komercyjnego disco nie grał, to ja to szanuję i doceniam, choćby dlatego, że wiem (jak pewnie prawie każdy muzyk) jak to jest przejechać w jeden dzień 800km by zagrać dwa numery a potem pójść na 11h do pracy.
Jeśli my nie szanujemy, na podstawowym poziomie, kolegów po fachu, to nie ma się co dziwić potem, że nie szanuje nas nikt inny. I tyle.
Stelmacha prywatnie nie trawię, w trasie słyszałem kilkadziesiąt godzin jego wywiadów i już mi do końca życia starczy, nie trawię jego głębokich przemyśleń i reaguję podobnie alergicznie jak na Kydryńskiego.
Zauważ, że jest różnica - nie napisałem, że jest "w chuj pedalski", nie napisałem, też że jest jako człowiek nijaki czy co to tam było o nickelbacku. Po prostu nie słucham tego co robi i tyle - chłop sobie beze mnie spokojnie poradzi i lepiej, że robi to co robi, niżby miał nie robić.
Zamiast niego wolę posłuchać Kaczkowskiego - wszyscy są zadowoleni

I masz rację - nie uznaję pozycji "krytyka" który mówi artystom co mają robić, a co nie (chyba, że akurat nazywa się Rick Rubin i zespół mu za to płaci) i dorabia do nagrań ideologię o której autorzy numeru sami nie wiedzą.
Nie lubię kolesi którzy nie słyszą różnicy między C-dur a C-moll a piszą o Dawidzie Bowie, że po co on w ogóle ten nowy album nagrał, przecież to wszystko było i nie ma w tym głębi i w ogóle kurwa zdrada.

Podsumowując, bo to żadna polityczna poprawność, jeśli ktoś mówi o GUŚCIE to tego się nie podważa i o tym nie dyskutuje - jedni lubią to, inni tamto. Natomiast, jeśli muzykę OCENIAMY jako muzyk w bardzo kategoryczny, negatywny sposób, to uważam, że lepiej, jeśli wiemy co mówimy.
A przede wszystkim, że mówienie o kimś, że jest pedałem, głąbem i nijakim człowiekiem na podstawie tego, że nam się jego nagrania akurat nie podobają jest letkom przesadom. Po tym niewielkim kontakcie jaki miałem z showbiznesem szanuję z założenia każdego, kto coś swojego nagrywa i gra na jakimś tam poziomie przyzwoitym - doskonale wiem, jaki to ciężki kawałek chleba. Ludzie nie grający sami widzą raczej bandę pijaków i obiboków, ja patrząc na scenę widzę doskonale, że ktoś poświęcił parę tysięcy godzin na ćwiczenie jakiś chujowych wprawek itp. - jakiego by komercyjnego disco nie grał, to ja to szanuję i doceniam, choćby dlatego, że wiem (jak pewnie prawie każdy muzyk) jak to jest przejechać w jeden dzień 800km by zagrać dwa numery a potem pójść na 11h do pracy.
Jeśli my nie szanujemy, na podstawowym poziomie, kolegów po fachu, to nie ma się co dziwić potem, że nie szanuje nas nikt inny. I tyle.