08-05-2013, 01:23 PM
Nie do końca mnie to wszystko przekonuje.
Natomiast, jeśli muzykę OCENIAMY jako muzyk w bardzo kategoryczny, negatywny sposób, to uważam, że lepiej, jeśli wiemy co mówimy.
Ok. Ale czy ktokolwiek napisał, że N-back nie gra równo? Bo z tego co widzę, to większość pisze, że fajnie zagrane, dobrze wyprodukowane, niektórzy że riffy niezłe się zdarzają. Ale nawet jakby ktoś twierdził, że płyty mają złą produkcję, to niekoniecznie trzeba mówić 'pokaż swoją dyskografię, porównamy', tylko można powiedzieć 'okej, wskaż zatem dobrze wyprodukowane płyty z tego gatunku i powiedz, co się w produkcji Nickelbacka nie podoba'. Nie jesteśmy tu na zawodach sportowych w muzyce, tylko bawimy się w krytyków muzycznych. Więc gadka onetowska 'to pokaż jak ty umiesz' jest moim zdaniem mega słaba.
Dwa. Do krytykowania przekazu artystycznego w równym stopniu jest uprawniony muzyk czynny, jak i ktoś kto instrumentu nie miał w ręku. Skoro na równych zasadach możemy słuchać dziesiątek tysięcy rockowych zespołów i wielu/większość z nas słucha muzyki kilka godzin codziennie od wielu lat, może się sensownie wypowiedzieć i ja z uwagą taką opinię przeczytam. Bo jeśli wspomniany przez Ciebie dialog artystyczny gdzie jest artysta-odbiorca tak sprawnie funkcjonuje w przypadku niektórych zespołów, a Nickelback zbiera raczej krytykę za ten aspekt twórczości, to coś jest na rzeczy. Ja osobiście nie traktuję gustu jako zawieszoną w próżni cechę człowieka, jak np. linie papilarne, które po prostu są i każdy ma własne. Gusta ewoluują, wyrabiają się, słuchając tysięcy godzin np. rockowych wokali, większość osób bardziej szanuje Veddera, Stanley'a, Axla czy Cornella niż tego Kroegera z Nback. I nawet jak ten czy inny wokalista polski powie, że koleś z Nickelbacka jest najrówniejszy, to żaden to argument, gdyż może być równy w nijakim pod względem przekazu emocjonalnego wokalistą, a sprawnym technicznie. I nie ma startu do tych wspomnianych przeze mnie (w ich najlepszych latach ofkz).
Oczywiście można się przerzucać argumentami jeszcze tydzień, ale muzyka to nie jest nauka ścisła i raczej dyskusja się nie zakończy ani do wniosków nie doprowadzi. To samo z Manowarem było
ps. - jasne, że Stelmacha można nie lubić, przeżywa pewne rzeczy nad wyraz, ale też i Rick Rubin IMO położył Death Magnetic po całości.
Natomiast, jeśli muzykę OCENIAMY jako muzyk w bardzo kategoryczny, negatywny sposób, to uważam, że lepiej, jeśli wiemy co mówimy.
Ok. Ale czy ktokolwiek napisał, że N-back nie gra równo? Bo z tego co widzę, to większość pisze, że fajnie zagrane, dobrze wyprodukowane, niektórzy że riffy niezłe się zdarzają. Ale nawet jakby ktoś twierdził, że płyty mają złą produkcję, to niekoniecznie trzeba mówić 'pokaż swoją dyskografię, porównamy', tylko można powiedzieć 'okej, wskaż zatem dobrze wyprodukowane płyty z tego gatunku i powiedz, co się w produkcji Nickelbacka nie podoba'. Nie jesteśmy tu na zawodach sportowych w muzyce, tylko bawimy się w krytyków muzycznych. Więc gadka onetowska 'to pokaż jak ty umiesz' jest moim zdaniem mega słaba.
Dwa. Do krytykowania przekazu artystycznego w równym stopniu jest uprawniony muzyk czynny, jak i ktoś kto instrumentu nie miał w ręku. Skoro na równych zasadach możemy słuchać dziesiątek tysięcy rockowych zespołów i wielu/większość z nas słucha muzyki kilka godzin codziennie od wielu lat, może się sensownie wypowiedzieć i ja z uwagą taką opinię przeczytam. Bo jeśli wspomniany przez Ciebie dialog artystyczny gdzie jest artysta-odbiorca tak sprawnie funkcjonuje w przypadku niektórych zespołów, a Nickelback zbiera raczej krytykę za ten aspekt twórczości, to coś jest na rzeczy. Ja osobiście nie traktuję gustu jako zawieszoną w próżni cechę człowieka, jak np. linie papilarne, które po prostu są i każdy ma własne. Gusta ewoluują, wyrabiają się, słuchając tysięcy godzin np. rockowych wokali, większość osób bardziej szanuje Veddera, Stanley'a, Axla czy Cornella niż tego Kroegera z Nback. I nawet jak ten czy inny wokalista polski powie, że koleś z Nickelbacka jest najrówniejszy, to żaden to argument, gdyż może być równy w nijakim pod względem przekazu emocjonalnego wokalistą, a sprawnym technicznie. I nie ma startu do tych wspomnianych przeze mnie (w ich najlepszych latach ofkz).
Oczywiście można się przerzucać argumentami jeszcze tydzień, ale muzyka to nie jest nauka ścisła i raczej dyskusja się nie zakończy ani do wniosków nie doprowadzi. To samo z Manowarem było

ps. - jasne, że Stelmacha można nie lubić, przeżywa pewne rzeczy nad wyraz, ale też i Rick Rubin IMO położył Death Magnetic po całości.