05-19-2014, 08:49 AM
Ja też bardzo dziękuję za imprezę Błażejowi i handlarzom
Po wizycie mam dużo więcej pytań, niż miałem ich wcześniej...
Mam kilka refleksji, ale zaznaczam, że raczej chodzi o sposób, w jaki ja używałbym tych gratów - przy czym i tak musiałbym spędzić dużo więcej czasu ze sprzętami, żeby to zweryfikować.
Większość lampowych wzmacniaczy miażdży. Szczególnie rozwalił mnie Ampeg V-4B - ta kompresja jest tak przepiękna i plastyczna, że łał - i gitarowy Laney Klipp, w którym na 100% siedzi jakiś marszałkowych układ, a jednak ten wzmacniacz brzmi jakoś inaczej od pozostałych.
Lampowe wzmacniacze generalnie nadają się do napierdalania Czyste brzmienia jakoś mnie nie przekonują, mają dla mnie zbyt mały flow. Osobna kwestia, że Jazz Bass nie jest najlepszym basem do takiego grania, bo brzmi trochę zbyt cienko. No może oprócz Ampegów, które same w sobie wypełniają przestrzeń. I tu pojawia się stara mądrość, tfu - do łojenia kostką na wzmacniaczu lampowym najlepiej nadaje się precel
Konkluzja: do brudnego - precel + lampa i lodówka, do czystego - jazz + tranzystor/hybryda i moderna paka.
Acoustic 220 najlepiej zabrzmiał na pakach 4x10 Trace'a i Mesy. Na Aguilarze i lodówce kijowo. Niestety nie zdążyłem podłączyć go do 2x15 i 1x18 Marshalla, a to mogłoby zabrzmień dobrze.
Mimo wrodzonej urazy do Darkglassa, stwierdzam, że Microtubes brzmią bardzo dobrze.
Najciekawszy był oktaw fuzz Fulltone'a, które brzmi obrzydliwie, szczególnie przez pakę z gwizdkiem. Zapytałem Błażej, jak on tego dziadostwa używa. Włączył wtedy dodatkowo oktawer i flanger, i szczena mi opadła. Popierdolona Mars Volta do kwadratu - modulowana wysoka oktawa przez gwizdek daje niesamowity efekt. W ogóle ciekawe, jak różnie każdy basista używa gratów. Połączyliśmy mojego Ezekiela - ja używam go jako rozkręcony na maksa dirt box. Błażej od razu przykręcił wszystko o połowę i uzyskał piękną symulację wzmacniacza lampowego. Brassmaster oczywiście rządzi, ale to oczywista sprawa
Po wizycie mam dużo więcej pytań, niż miałem ich wcześniej...
Mam kilka refleksji, ale zaznaczam, że raczej chodzi o sposób, w jaki ja używałbym tych gratów - przy czym i tak musiałbym spędzić dużo więcej czasu ze sprzętami, żeby to zweryfikować.
Większość lampowych wzmacniaczy miażdży. Szczególnie rozwalił mnie Ampeg V-4B - ta kompresja jest tak przepiękna i plastyczna, że łał - i gitarowy Laney Klipp, w którym na 100% siedzi jakiś marszałkowych układ, a jednak ten wzmacniacz brzmi jakoś inaczej od pozostałych.
Lampowe wzmacniacze generalnie nadają się do napierdalania Czyste brzmienia jakoś mnie nie przekonują, mają dla mnie zbyt mały flow. Osobna kwestia, że Jazz Bass nie jest najlepszym basem do takiego grania, bo brzmi trochę zbyt cienko. No może oprócz Ampegów, które same w sobie wypełniają przestrzeń. I tu pojawia się stara mądrość, tfu - do łojenia kostką na wzmacniaczu lampowym najlepiej nadaje się precel
Konkluzja: do brudnego - precel + lampa i lodówka, do czystego - jazz + tranzystor/hybryda i moderna paka.
Acoustic 220 najlepiej zabrzmiał na pakach 4x10 Trace'a i Mesy. Na Aguilarze i lodówce kijowo. Niestety nie zdążyłem podłączyć go do 2x15 i 1x18 Marshalla, a to mogłoby zabrzmień dobrze.
Mimo wrodzonej urazy do Darkglassa, stwierdzam, że Microtubes brzmią bardzo dobrze.
Najciekawszy był oktaw fuzz Fulltone'a, które brzmi obrzydliwie, szczególnie przez pakę z gwizdkiem. Zapytałem Błażej, jak on tego dziadostwa używa. Włączył wtedy dodatkowo oktawer i flanger, i szczena mi opadła. Popierdolona Mars Volta do kwadratu - modulowana wysoka oktawa przez gwizdek daje niesamowity efekt. W ogóle ciekawe, jak różnie każdy basista używa gratów. Połączyliśmy mojego Ezekiela - ja używam go jako rozkręcony na maksa dirt box. Błażej od razu przykręcił wszystko o połowę i uzyskał piękną symulację wzmacniacza lampowego. Brassmaster oczywiście rządzi, ale to oczywista sprawa