01-12-2017, 07:45 AM
Przede wszystkim - dzieki za wyrozumiałość i niepotaktowanie mnie "per noga" (tj. ban i spierdalaj). Jednak chciałbym, mimo wszystko, podrążyć trochę ten temat.
Odgrywanie bez korekty motywów gdzie bas gra np. same prymy w podziałach ósemkowych lub nawet triolowych nie stanowi problemu, bo tu tenże bas sam w sobie pełni rolę metronomu. Mi chodzi o układy bardziej skomplikowane, mniej czytelne, takie pseudo-synkopy. Nie potrafię od ręki wkazać przykładu - namiastkę tego o czym tu mowię można znaleźć w "Droga pani z TV" Lombardu.
Cała geneza tematu zaczęła się w roku 1982. W nagrodę po skończeniu podstawówki pojechałem do Warszawy na koncert zespołu Budgie. Tam właśnie, pod wplywem lidera i wokalisty, zaczęła sie moja fascynacja (to chyba jednak za mocne określenie) gitarą basową. I tam, jeden z odgrywanych utworów zawierał takie skomplikowane podziały, które akcentował równo bas, perkusja i gitara. Zainspirowany i urzeczony hard-rockiem nabyłem oczywiście winyla zespołu Bugdie. Po pierwszym odsłuchaniu byłem w szoku ! - ten sam utwór (z tymi podziałami) na plycie brzmiał o wiele sterylniej, idealniej, po prostu lepiej. A w uszach ciągle miałem tą, graną trochę na żywioł, wersję koncertową. Wyedy dotarło do mnie jaka jest moc pracy w studio, jak można "zespuć" numer grając go na żywo. Wtedy też odkryłem siłę metronomu. Całość takiego światopoglądu jeszcze dodatkowo sie potwierdziła, gdy sam zacząłem nagrywać w studio, gdzie metronom był sprawą niedyskutowalną. Nie myślałem kategoriami, ze można (czasem wręcz trzeba) pracować bez metronomu, poziom muzykow - zawodowców i arkana ich warsztatu pozostawały zawsze poza obszarem moich zainteresowań.
Odgrywanie bez korekty motywów gdzie bas gra np. same prymy w podziałach ósemkowych lub nawet triolowych nie stanowi problemu, bo tu tenże bas sam w sobie pełni rolę metronomu. Mi chodzi o układy bardziej skomplikowane, mniej czytelne, takie pseudo-synkopy. Nie potrafię od ręki wkazać przykładu - namiastkę tego o czym tu mowię można znaleźć w "Droga pani z TV" Lombardu.
Cała geneza tematu zaczęła się w roku 1982. W nagrodę po skończeniu podstawówki pojechałem do Warszawy na koncert zespołu Budgie. Tam właśnie, pod wplywem lidera i wokalisty, zaczęła sie moja fascynacja (to chyba jednak za mocne określenie) gitarą basową. I tam, jeden z odgrywanych utworów zawierał takie skomplikowane podziały, które akcentował równo bas, perkusja i gitara. Zainspirowany i urzeczony hard-rockiem nabyłem oczywiście winyla zespołu Bugdie. Po pierwszym odsłuchaniu byłem w szoku ! - ten sam utwór (z tymi podziałami) na plycie brzmiał o wiele sterylniej, idealniej, po prostu lepiej. A w uszach ciągle miałem tą, graną trochę na żywioł, wersję koncertową. Wyedy dotarło do mnie jaka jest moc pracy w studio, jak można "zespuć" numer grając go na żywo. Wtedy też odkryłem siłę metronomu. Całość takiego światopoglądu jeszcze dodatkowo sie potwierdziła, gdy sam zacząłem nagrywać w studio, gdzie metronom był sprawą niedyskutowalną. Nie myślałem kategoriami, ze można (czasem wręcz trzeba) pracować bez metronomu, poziom muzykow - zawodowców i arkana ich warsztatu pozostawały zawsze poza obszarem moich zainteresowań.