01-22-2012, 09:46 PM
(01-22-2012, 08:12 AM)DEFENCE napisał(a): Alembic? Wal? 90% z nas nie potrafi w ogóle grać. Owszem budujemy utwory, coś tam plumkamy, ale do półki pro to brakuje lat ćwiczeń i nabierania doświadczenia. Sprzęt pro już niektórzy mają. 3-4 lata temu jak ktoś kupił 3500 to były brawa, że fajny sprzęt, jak ktoś miał svt3pro to był już mega gość. Dziś już tylko liczą się sumy 5 cyfrowe, żeby zdobyć poklask większości z forum.
Z jednej strony dobrze, że się napędzamy gasem na lepszy sprzęt, robimy ruch w sprzęcie i szukamy brzmienia. Nie to co większość gitaruli, który w życiu nie słyszał na żywo sprzętu, ale chce jcm 900 bo wszyscy to mają. Jednak czasem myślę, że za daleko to zabrnęło i na forum są osoby które przesadzają (w tym chyba ja) jeśli chodzi o wkład w sprzęt vs. umiejętności. Niekoniecznie musi to być złe zjawisko (patrz przykład Mateusza), dobry sprzęt motywuje do grania na nimi do rozwoju swoich umiejętności.
Czy zabrnęliśmy za daleko?
Ale przybudziłem z rana
Powiem tak: gram 16 lat (w kwietniu będzie 17) i jak na ten czas to raczej słabo... a sprzęt mam taki, że w zasadzie nie potrzeba mi więcej. Szczególnie mówimy tu o Alu, ale przecież jeszcze jest Jazz Geddy Lee (brzmi po prostu jak uczciwy, dobry Jazz i z pewnością długo u mnie zostanie), jest bardzo fajnie brzmiący Malinek fretless (którego kupiłem za śmieszne pieniądze), jest Yamaszka, którą żenię gdyż mam nieco kłopotów finansowych a nie jest mi de facto niezbędna... Jest główka Carvina, jest Henryk 8x8 (nie mój, ale jest) - w zasadzie nie potrzeba mi nic więcej. Ale, mimo moich co najwyżej przeciętnych umiejętności, mam aktualnie gas na Statusa (tak, klasycznego obrzyna z grafitowym gryfem) a gdybym mógł zanabyć Wala obesrałbym się ze szczęścia. Po prostu... to są jakieś marzenia wynikające z miłości do obcowania z czymś, co daje satysfakcję zarówno brzmieniową jak i estetyczną. Wielu z nas - w tym i ja - ma szczęście obcować na codzień z instrumentami, które sprawiają nam frajdę na kilku poziomach: lubimy na nie patrzeć, trzymać je w rękach i grać na nich. I o to tu chodzi. Tak jest też choćby np. ze sportowymi samochodami: jasne, wśród ich nabywców są podtatusiali playboye, którzy wyrywają na nie puste lachony w lanserskich klubach, ale jest też wielu ludzi, którzy choć nie są profesjonalnymi kierowcami rajdowymi czy wyścigowymi po prostu uwielbiają prowadzić, a taka zabawka daje im niesamowitą radość z jazdy. I tyle.
(01-22-2012, 12:08 PM)Burning napisał(a): uncle: tego ostatniego czarnucha chciałbym koniecznie pomacać.. może nawet pożyczyć do nagrań agresywniejszych numerów, gdzie mój kapeć olcha/palisander na flatach będzie za bardzo kapciem
Macałem. Genialny. I jeszcze piękny. Generalnie takiego samego miał Jean Jacques Bournel ze Stranglersów, i myślę, że przy odpowiednim setupie i technice gry można by było zeń wyciągnąć podobny sound (zbliżony wręcz do Rickenbackera). Cudny bas, cudny.