Pomyślałem, że spiszę kilka uwag na temat potencjalnych awarii sprzętu.
Często awaria sprzętu oznacza tak poważną usterkę, że w zasadzie nic nie można już zrobić. Więc podstawową zasadą powinno być zapobieganie awariom. Co zrobić aby ich uniknąć?
Po pierwsze, należy dbać o sprzęt. To oznacza, że należy zwracać na najdrobniejsze objawy nieprawidłowego działania. Każdy przypadek trzeszczenia, zaniku dźwięku, nienaturalnych odgłosów dochodzących ze wzmacniacza powinien być dokładnie sprawdzony. Jeśli w domu lub na próbie coś było źle, to szansa na powtórzenie się tej sytuacji na koncercie jest duża. Może to brzmi jako truizm ale znam przypadki kiedy właśnie zignorowanie drobnych nieprawidłowości zepsuło poważny koncert.
Po drugie, należy znać swój sprzęt. Czasami zdarza się, że właściciel sprzętu nie wie do czego służą poszczególne elementy wzmacniacza. Dobrym testem jest spojrzenie na front i tył wzmacniacza i określenie, do czego służy każdy potencjometr, przełącznik, gniazdo. Jeśli przy jakimkolwiek elemencie nie jesteśmy pewni, to instrukcja w rękę lub pytamy bardziej doświadczonych kolegów. Pętla efektów jest bardzo ważna - warto dokładnie wiedzieć jak działa.
Po trzecie, warto się zastanowić co zrobić aby przedłużyć życie sprzętu. Sprzęt psuje się albo z powodów uszkodzeń mechanicznych (uderzenie potencjometrów lub uszkodzenie gniazd wejściowych) lub z powodów złego chłodzenia miejsc gdzie wydziela się dużo ciepła (radiatory w końcówce mocy). Z tego powodu warto zaopatrzyć się w case na wzmacniacz. Ale nie może on ograniczać przepływu powietrza wokół wzmacniacza więc warto n.p. kupić case 3U do wzmacniacza 2U (i zostawić jedną wysokość wolną). To, że z tyłu wzmacniacza nie wolno nic wkładać (przedłużaczy, zapasowych kabli lub swetrów), to chyba jest jasne.
Kolejną, potencjalną przyczyną awarii są błędy użytkownika. Nie wolno n.p. mieć sprzętu na napięcie amerykańskie (120V) i mieć do tego tradycyjny przewód sieciowy. Chwila nieuwagi wystarczy do spalenia wzmacniacza. Zresztą najlepiej przerobić taki sprzęt na nasze napięcie - nie będzie wtedy trzeba wozić dodatkowego transformatora i znikną wszystkie problemy z tym związane. Nawet jeśli koszt przeróbki jest wyższy niż cena transformatora.
Przy wzmacniaczach lampowych, zwłaszcza gdy nie wolno włączyć wzmacniacza bez kolumny, warto sobie zrobić coś w stylu "check listy" i bezwzględnie jej przestrzegać. Pamiętam sytuację gdy chłopaki chcieli w przerwie koncertu szybko wymienić sprzęt i włączyli drogi wzmacniacz bez kolumny. Zamiast, w momencie gdy wzmacniacz nie działał, sprawdzić jaka może być przyczyna, to oni wielokrotnie go włączali, podłączali gitarę i próbowali, czy coś słychać w kolumnie. Po około 5 minutach zorientowali się, że kolumna nie jest podłączona ale już było za późno. Więc pośpiech jest bardzo złym doradcą. Z tego właśnie powodu należy bardzo dokładnie znać swój sprzęt.
W przypadku zarówno wzmacniacza lampowego jak i tranzystorowego można szybko określić, czy końcówka mocy działa - poprzez wpięcie basu w wejście POWERAMP IN. Dodatkowo można włączyć bas w wejście EFFECT RETURN (i wyciągnąć odpowiednie wnioski).
Dobrze jest mieć plan awaryjny. Idealnie byłoby mieć drugi komplet sprzętu (wzmacniacz, przewody i bas). Nie jest to zbyt realne i należy się zastanowić jak to zrobić niskim kosztem. Można na przykład ograniczyć się do: DI-boxa, drugiego kabla, kompletu starych strun i nowej bateryjki (jeśli mamy aktywny bas). Mały śrubokręt, klucze do basu i zapasowa lampa (jeśli ktoś ma wzmacniacz lampowy) też nie powinny być dużym obciążeniem.
A co robić jak już się zdarzy awaria?
Przede wszystkim nie panikować, zachować zimną krew i spokojnie pomyśleć co mogło się stać (wiem, że to nie jest łatwe). Na usunięcie awarii mamy tylko sekundy i należy użyć specjalnych metod (o ile w ogóle można usunąć tą awarię). Pierwsze zadanie to znaleźć przyczynę. Pierwsze sprawdzenie, to czy wzmacniacz ma zasilanie. Jeśli nic się świeci, to trzeba sprawdzić, czy mamy zasilanie w gniazdku, z którego zasilamy wzmacniacz (włączyć dowolny inny odbiornik energii - lampkę lub inny wzmacniacz). Jeśli zasilanie jest, to sprawdzamy bezpieczniki. Natomiast jeśli wzmacniacz się świeci, to sprawdzamy, czy mamy kolumnę podłączoną (i czy szumi). Jeśli tak, to sprawdzamy, czy nie mamy ściszonego wzmacniacza albo wciśniętego przycisku MUTE. Jeśli to wszystko jest sprawdzone, to szybko wpinamy bas n.p. do wzmacniacza gitarowego. Jeśli nadal nie gra, to wymieniamy kabel (oczywiście mamy zapas). Warto jeszcze wiedzieć jak działa pętla efektów w naszym wzmacniaczu (zdarzają się niekontaktujące gniazdka) i sprawdzić, czy wpięcie zwykłego kabla Jack-Jack w tą pętlę rozwiązuje problem.
To wszystko można zrobić w około minutę (ale zakładając, że znamy swój sprzęt). Natomiast jeśli nic nie znaleźliśmy, to spokojnie wyjmujemy DI-boxa i wpinamy się w mikser wokalny. Nie będzie to rewelacja ale można w ten sposób uratować imprezę.
Po imprezie spokojnie sprawdzamy, który element sprzętu nie działa i oddajemy go do naprawy - zwłaszcza jeśli się na tym nie znamy. Oddajemy do dobrego serwisu (co nie jest łatwe u nas). Unikamy kolegów, którzy na imprezie po jakimś alkoholu mówią, że mają lutownicę i mogą spróbować to naprawić. Jeśli do tej pory tego nie robili, to mała jest szansa, że teraz im się uda.
I ostatnia uwaga, właśnie o alkoholu; tylko bardzo starzy "wyjadacze" są w stanie połączyć alkohol z dobrą muzyką (i poprawną obsługą sprzętu).
Jeśli czujemy, że nie gramy jak Richard Bona, to lepiej odłożyć toasty na "after party".
To miał być krótki post ale się nie udało .
Marek
Często awaria sprzętu oznacza tak poważną usterkę, że w zasadzie nic nie można już zrobić. Więc podstawową zasadą powinno być zapobieganie awariom. Co zrobić aby ich uniknąć?
Po pierwsze, należy dbać o sprzęt. To oznacza, że należy zwracać na najdrobniejsze objawy nieprawidłowego działania. Każdy przypadek trzeszczenia, zaniku dźwięku, nienaturalnych odgłosów dochodzących ze wzmacniacza powinien być dokładnie sprawdzony. Jeśli w domu lub na próbie coś było źle, to szansa na powtórzenie się tej sytuacji na koncercie jest duża. Może to brzmi jako truizm ale znam przypadki kiedy właśnie zignorowanie drobnych nieprawidłowości zepsuło poważny koncert.
Po drugie, należy znać swój sprzęt. Czasami zdarza się, że właściciel sprzętu nie wie do czego służą poszczególne elementy wzmacniacza. Dobrym testem jest spojrzenie na front i tył wzmacniacza i określenie, do czego służy każdy potencjometr, przełącznik, gniazdo. Jeśli przy jakimkolwiek elemencie nie jesteśmy pewni, to instrukcja w rękę lub pytamy bardziej doświadczonych kolegów. Pętla efektów jest bardzo ważna - warto dokładnie wiedzieć jak działa.
Po trzecie, warto się zastanowić co zrobić aby przedłużyć życie sprzętu. Sprzęt psuje się albo z powodów uszkodzeń mechanicznych (uderzenie potencjometrów lub uszkodzenie gniazd wejściowych) lub z powodów złego chłodzenia miejsc gdzie wydziela się dużo ciepła (radiatory w końcówce mocy). Z tego powodu warto zaopatrzyć się w case na wzmacniacz. Ale nie może on ograniczać przepływu powietrza wokół wzmacniacza więc warto n.p. kupić case 3U do wzmacniacza 2U (i zostawić jedną wysokość wolną). To, że z tyłu wzmacniacza nie wolno nic wkładać (przedłużaczy, zapasowych kabli lub swetrów), to chyba jest jasne.
Kolejną, potencjalną przyczyną awarii są błędy użytkownika. Nie wolno n.p. mieć sprzętu na napięcie amerykańskie (120V) i mieć do tego tradycyjny przewód sieciowy. Chwila nieuwagi wystarczy do spalenia wzmacniacza. Zresztą najlepiej przerobić taki sprzęt na nasze napięcie - nie będzie wtedy trzeba wozić dodatkowego transformatora i znikną wszystkie problemy z tym związane. Nawet jeśli koszt przeróbki jest wyższy niż cena transformatora.
Przy wzmacniaczach lampowych, zwłaszcza gdy nie wolno włączyć wzmacniacza bez kolumny, warto sobie zrobić coś w stylu "check listy" i bezwzględnie jej przestrzegać. Pamiętam sytuację gdy chłopaki chcieli w przerwie koncertu szybko wymienić sprzęt i włączyli drogi wzmacniacz bez kolumny. Zamiast, w momencie gdy wzmacniacz nie działał, sprawdzić jaka może być przyczyna, to oni wielokrotnie go włączali, podłączali gitarę i próbowali, czy coś słychać w kolumnie. Po około 5 minutach zorientowali się, że kolumna nie jest podłączona ale już było za późno. Więc pośpiech jest bardzo złym doradcą. Z tego właśnie powodu należy bardzo dokładnie znać swój sprzęt.
W przypadku zarówno wzmacniacza lampowego jak i tranzystorowego można szybko określić, czy końcówka mocy działa - poprzez wpięcie basu w wejście POWERAMP IN. Dodatkowo można włączyć bas w wejście EFFECT RETURN (i wyciągnąć odpowiednie wnioski).
Dobrze jest mieć plan awaryjny. Idealnie byłoby mieć drugi komplet sprzętu (wzmacniacz, przewody i bas). Nie jest to zbyt realne i należy się zastanowić jak to zrobić niskim kosztem. Można na przykład ograniczyć się do: DI-boxa, drugiego kabla, kompletu starych strun i nowej bateryjki (jeśli mamy aktywny bas). Mały śrubokręt, klucze do basu i zapasowa lampa (jeśli ktoś ma wzmacniacz lampowy) też nie powinny być dużym obciążeniem.
A co robić jak już się zdarzy awaria?
Przede wszystkim nie panikować, zachować zimną krew i spokojnie pomyśleć co mogło się stać (wiem, że to nie jest łatwe). Na usunięcie awarii mamy tylko sekundy i należy użyć specjalnych metod (o ile w ogóle można usunąć tą awarię). Pierwsze zadanie to znaleźć przyczynę. Pierwsze sprawdzenie, to czy wzmacniacz ma zasilanie. Jeśli nic się świeci, to trzeba sprawdzić, czy mamy zasilanie w gniazdku, z którego zasilamy wzmacniacz (włączyć dowolny inny odbiornik energii - lampkę lub inny wzmacniacz). Jeśli zasilanie jest, to sprawdzamy bezpieczniki. Natomiast jeśli wzmacniacz się świeci, to sprawdzamy, czy mamy kolumnę podłączoną (i czy szumi). Jeśli tak, to sprawdzamy, czy nie mamy ściszonego wzmacniacza albo wciśniętego przycisku MUTE. Jeśli to wszystko jest sprawdzone, to szybko wpinamy bas n.p. do wzmacniacza gitarowego. Jeśli nadal nie gra, to wymieniamy kabel (oczywiście mamy zapas). Warto jeszcze wiedzieć jak działa pętla efektów w naszym wzmacniaczu (zdarzają się niekontaktujące gniazdka) i sprawdzić, czy wpięcie zwykłego kabla Jack-Jack w tą pętlę rozwiązuje problem.
To wszystko można zrobić w około minutę (ale zakładając, że znamy swój sprzęt). Natomiast jeśli nic nie znaleźliśmy, to spokojnie wyjmujemy DI-boxa i wpinamy się w mikser wokalny. Nie będzie to rewelacja ale można w ten sposób uratować imprezę.
Po imprezie spokojnie sprawdzamy, który element sprzętu nie działa i oddajemy go do naprawy - zwłaszcza jeśli się na tym nie znamy. Oddajemy do dobrego serwisu (co nie jest łatwe u nas). Unikamy kolegów, którzy na imprezie po jakimś alkoholu mówią, że mają lutownicę i mogą spróbować to naprawić. Jeśli do tej pory tego nie robili, to mała jest szansa, że teraz im się uda.
I ostatnia uwaga, właśnie o alkoholu; tylko bardzo starzy "wyjadacze" są w stanie połączyć alkohol z dobrą muzyką (i poprawną obsługą sprzętu).
Jeśli czujemy, że nie gramy jak Richard Bona, to lepiej odłożyć toasty na "after party".
To miał być krótki post ale się nie udało .
Marek