CHAŁTURY
Do zdjec nie maja dostepu wszyscy uczestnicy wesela, w przeciwienstwie do muzyki Wink

Odpowiedz
(09-25-2012, 12:50 PM)miklo napisał(a): No to wbiję kij w mrowisko...
Jak byście ocenili praktyki fotografa, który robiąc zdjęcia na ślubie zbiera w kieszeń (poza umową) kasę za zrobienie zdjęć gościom w różnych konfiguracjach. Nie chcę tu poruszać tematów podatkowych jakby co (choć to w sumie też temat, jak każdy inny) Smile

Jeśli robią to, żeby zrobić "prezent" parze młodej, np. ustawiając się w pięknej pozycji z ich inicjałami i chcą >>konkretnej<< fotki, żeby zrobić komuś przyjemność?
Odpowiedz
A co za różnica? Młodzi chcą mieć nie tylko swoje zdjęcia. Chcą rejestracji przebiegu imprezy + fajny foty do albumu nie tylko swojego. Fotograf dostaje kasę wg wcześniej spisanej umowy. Sam ocenia, co się młodym i rodzinie będzie podobało i w ten sposób "moderuje" pomysły gości.
Gram na nerwach.
Odpowiedz
Nie wiem, wydaje mi się że dedykację muzyczną na imprezie można porównać do "zrób Pan nam takie zdjęcie, ale niespodziankę, to ma być prezent". I za takie coś, biorąc pod uwagę weselną "tradycję", kilka złotych "do kieszeni" można wrzucić Smile
Odpowiedz
(09-25-2012, 12:02 PM)motyx napisał(a): To czy można podciągnąć takie działanie pod psucie rynku to jak mi się wydaje już subiektywna ocena.

Masz rację - WYDAJE ci się.

EOT.

(09-25-2012, 12:50 PM)miklo napisał(a): No to wbiję kij w mrowisko...

Jak byście ocenili praktyki fotografa, który robiąc zdjęcia na ślubie zbiera w kieszeń (poza umową) kasę za zrobienie zdjęć gościom w różnych konfiguracjach. Nie chcę tu poruszać tematów podatkowych jakby co (choć to w sumie też temat, jak każdy inny) Smile

Nie ten kij, albo nie to mrowisko.

Postaram się wbić poprawny kij w poprawne mrowisko:

ostatnio byłem na weselu, gdzie zdjęcia robił młody koleś prosto po studiach. jak zobaczyłem sprzęt, kopara mi opadła. dwa kanony piątki, stado słoików - same stałki elki zajebiście jasne, fajne flesze do strobingu z profi systemem radiowym.

Oczywiście sprzęt kupiony z dotacji - super, piątka za zaradność, ale 40 tys. to za mało na te zabawki - oczywiście okazało się, że koleś ma bogatego tatusia, któremu zależy, żeby synek uczył się pracować, zamiast w sobotnie wieczory wyrywać lachony na podmiejskich dyskotekach - więc dofinansowuje synkowi zabawki.

Zapytałem, ile ma wesel - chłopak powiedział, że praktycznie co tydzień, przy czym ma w dupie kasę, cieszy się, że się buja po imprezach, naje się, napije, czasem jakąś laskę poderwie, potańczy po oczepinach - raj. A po za tym po prostu lubi se zdjęcia pstrykać. Takie hobby. Żeby nie było - miał pojęcie, nie był jakimś totalnym amatorem.

Zapytałem ile bierze - powiedział że tak 1000 - 1200 zeta za wesele. No i git pomyślałem w pierwszym odruchu, chociaż mógłby więcej.

Przeszło mi, jak się okazało, że w tym tysiaku jest zawarty duży album dla młodych, dwa małe dla rodziców, płytka ze slajdszołem (nad którym przecież trzeba dodatkowo posiedzieć), często ekonomiczna fotoksiążka.

Czyli po odliczeniu kosztów albumów, odbitek, z tego tysiaka zostaje mu jakieś 4, góra pięć stówek na czysto.

Rozumiesz ?

To jest właściwa analogia dla "darmowych dedykacji". I niepotrzebnego psucia rynku.

Wiesz, ja mam takie hobby czasem, że jak łażę na koncerty, to zdjęcia robię, i je wsadzam na fejsa czy gdzieś. O dziwo, czasem odzywają się jakieś portale, jakieś gazety, czy bym nie dał zdjęć za free, albo nie zrobił za darmo. Że oni umieszczą, podpiszą, i dla mnie to będzie zajebista oczywiście promocja.

Z bardzo małymi wyjątkami odmawiam, bo chociaż pstrykanie na koncertach to moje hobby, a pieniądze na życie zarabiam czasem w inny sposób, to nie widzę powodu, żeby moje fotki rozdawać za darmo odbierając przy okazji chleb ludziom, którzy z takiej fotografii żyją na co dzień.
Odpowiedz
(09-25-2012, 12:42 PM)handy napisał(a):
(09-25-2012, 12:02 PM)motyx napisał(a): To czy można podciągnąć takie działanie pod psucie rynku to jak mi się wydaje już subiektywna ocena.

Akurat nie do końca, walka ceną lub oferowanie usług płatnych za darmo, po to by tylko "wygrać" konkurencję na takim rynku jak usługi muzyczne nosi znamiona psucia rynku. Akurat na tym rynku należałoby walczyć jakością usługi, a nie darmowymi ficzerami. Dziwne też, że u Sobassa dedykacje to 20% dochodu, a u Ciebie 1% Cool

Nie popadajmy w skrajności. Jak kupujesz nowy samochód i w jednym salonie dorzucą Ci za friko dywaniki, a w drugim nie, to pobiegniesz oskarżyć ten pierwszy o psucie rynku?

EDIT:

Ta analogia nie jest do końca poprawna, ale muszę uciekać z pracy. Poprawię jak będę u siebie.
Odpowiedz
(09-25-2012, 01:45 PM)handy napisał(a): Nie wiem, wydaje mi się że dedykację muzyczną na imprezie można porównać do "zrób Pan nam takie zdjęcie, ale niespodziankę, to ma być prezent". I za takie coś, biorąc pod uwagę weselną "tradycję", kilka złotych "do kieszeni" można wrzucić Smile
Jakoś nie czuję tej idei tradycji Smile

@Sobass: To, o czym piszesz, to jest kwestia skalkulowania stawki za granie na weselu / robienie zdjęć. Ja piszę o kasie dodatkowej. Przecież kapela grając "dedykację" nie wyprasza pozostałych gości z sali i nie gra tylko dla Stacha, który zabulił. Jeśli młodzi i goście chcą za dedykacje płacić i nie ma problemu - ok. Rozumiem jednak, jeśli młodzi zapłacą za prowadzenie imprezy (bo przecież nie za samo granie) i się denerwują, gdy kapela wyciąga kapelusz na dodatkowe opłaty.
Gram na nerwach.
Odpowiedz
Widzę, że dziś rozgorzała konkretna dyskusja...

I jako kończący 3 sezon chałturnik dodam trzy słowa: generalnie zgadzam się z Sobassem!

Dla mnie to też nie jest podstawowe źródło dochodu. Zgadzam się z tymi, którzy piszą, że robią swoje aranże można sprawić, że niektóre z klamotów staja się mniej straszne. Ale właśnie... mniej straszne. Dziełami sztuki się nagle nie stają. A granie ich może stać się najwyżej nieco mniej irytujące. Ale do czerpania przyjemności z tego to jeszcze daleko. Podobnie granie z sensownym składem, w którym są sensowni muzycy i dobre stosunki międzyludzkie, powoduje, że nie jest aż tak źle. Ale jak tylko ma się do wyboru fajny koncert (za mniejsza kasę) i wesele to na weselu gra zastępca. To tak w ramach podsumowania gdzie gra się dla przyjemności grania.

Wesela, tudzież inne imprezy okolicznościowe, to praca. I jak to w pracy lepiej się pracuje z fajnymi ludźmi i ze świadomością, że oferuje się lepszy produkt. Ale to ciągle tylko produkt i nasz klient nasz pan. Jak ktoś ma znajomych grafików to pewnie słyszał ile razy musieli klepnąć projekt gwałcący ich poczucie estetyki "bo klient tak chciał". I trzeba sobie artystyczne ideały schować do kieszeni, bo kiepsko się na chlebie rozsmarowują. Czasami trafia się oczywiście tez coś sensowniejszego do zrobienia. Tak jak trafiają się lepsze (ludzie łykają lepsze numery, wąsate wujki nie irytują itd.) i gorsze imprezy do grania. Ale jak ktoś znajduje przyjemność w graniu "Kawiarenek" o 4 rano to nie wiem czy mam mu zazdrościć czy współczuć.

A skoro to praca, to za prace się płaci. Za nadgodziny tudzież. My mamy wpisane w umowie do 5tej. I pomysły o graniu do 8mej za free spotkałyby się z salwami śmiechu i troską o zdrowie psychiczne pomysłodawcy. Jak chcą jeszcze jeden numer a jest 05:02 to można zagrać. Ale bez przesadyzmu. Zresztą cała sztuka polega na wysłanie towarzystwa do domu już wcześniej Wink

Co do dedykacji zaś... zależy od regionu, profilu społecznego i takich tam Wink Generalnie dedykacje zanikają. I to nie w sensie, że płacenie za takowe, tylko w ogóle zamawianie czegoś. Zwłaszcza na bardziej "wielkomiejskich" imprezach. W okolicach zbliżonych do OSP i o dużym zagęszczeniu wąsatych wujków jeszcze można coś tam więcej złapać, ale to rzadko. Jak ktoś przychodzi i pyta czy zagramy cośtam to jak may w repertuarze to się gra. I tak trzeba coś zagrać, a za imprezę przecież ma się płacone. Ale jak ktoś płaci to przecież się nie odmawia. Choć ja osobiście wolę mieć sensowną stawkę za imprezę, a w przerwach święty spokój.
Odpowiedz
Ostatnio "stalem" 3 wesela w okolicy Bygdoszczy. Kazde bylo spisane za 3000-3300, 3osobowy zespol z miniola. Moim zdaniem zdzierstwo ale ludzie placa.
Odpowiedz
A co to jest miniol(a)?
Gram na nerwach.
Odpowiedz
Hm... my z zasady kasy za tzw. dedykacje nie bierzemy i z tego co wiem inne zespoły w naszym zielonogórskim środowisku też niezbyt. Chyba, że koniecznie chcą dać, to się weźmie. Inna rzecz, że bierzemy godziwą moim zdaniem kasę za wesele. Jest trochę tak jak GMOD pisze. Dedykacje i kasa z nich dzis to raczej imprezy w remizie, sam taką pamiętam. Ale na super full imprezkach para młoda czy rodzice nie zawsze przychylnym okiem patrzą gdy zaplacą zespołowi ... czyli ORKIESTRZE spory pieniądz, a potem zespół bierze jeszcze kaskę na boku za piosenki, które i tak przecież ma zaraz zagrać w następnym bloku. Ja to doskonale rozumiem.
Inna sprawa to przedłużanie, choćby o godzinkę. Tutaj woła się już konkretną stawkę i nie ma zmiłuj, że podpite towarzystwo mysli, że kapela gra dla przyjemności i jest fajnie i jest zajebiście to co jeszcze szkodzi pograc jeszcze trochę.
Lekcje gry na gitarze basowej - stacjonarnie i online. Dołącz do tysięcy zadowolonych klientów. Już dziś powiedz "tak" swej przyszłości! Smile 
e-mail: mgmg@poczta.onet.pl 
Odpowiedz
@GMOD, @maRcin: No i dokładnie o tym samym piszę Emotka_2755
Gram na nerwach.
Odpowiedz
Podchodzę do sprawy podobnie jak maRcin. Dodam, że dla mnie jako dla klienta - organizatora, nieakceptowalne byłoby branie extrasów przez orkiestrę. Umawiamy się - koniecznie przed weselem, chyba że mamy zadatki na cwaniaka i lubimy stosować tanie chwyty jak wrzutka nowego warunku w ostatniej chwili - na konkretną kwotę i konkretne godziny, set pół godziny, przerwa kwadrans, zaczynamy o tej i o tej, kończymy o tej i tej, dajemy jeść i pić jak gościom (ograniczanie wódki orkiestrantom nic nie da, jak będą chcieli wypić, to wypiją), orkiestra nie bierze dodatkowych pieniędzy za cokolwiek.

Omawiamy szczegóły z góry, żeby na weselu się bawić, a nie użerać.
Najlepsze zwierzątka domowe to rybki. Nie szczekają, nie drapią, błota nie naniosą, nie chrapią, a jakby co, to zagrycha pod ręką.
Odpowiedz
@maRcin i @sokolasty

Emotka_2497 mam podobny tok myślenia
Odpowiedz
Ja wam jednak wszystkim zazdroszczę. W Opolskim lecą prawie wszyscy z dysku i co niektórzy kroją nawet po 8 tyś. bo robią jakieś tam szoł, czyli rżnięcie z siebie głupa i zabawianie ludzi ale to inna bajka.

Dla rozluźnienia tematu, sytuacja prawdziwa, studniówka z tego roku.

Przychodzi nawalony uczeń i chce zamówić piosenkę i rozmowa przebiega tak:
-U- Hej zagrajcie mi "Mariolkę"
-Z- Nie zagramy
-U- Czemu nie zagracie ? Zagrajcie "Mariolkę"
-Z- Nie mamy tekstu
-U- To ja Wam napiszę !
-Z- Na ch**** mi napisz Big Grin !
-U- Jak masz takiego długiego

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości