Kolejność chronologiczna
Paczki:
Gitary:
Paczki:
- DIY 2x18 i 2x12, wykonane na oślep na Alphardach - do dziś zgrzytam zębami na samo wspomnienie.
- High Power 410 na Eminence Beta - za taką cenę ok, kop był, z klarownością słabiej.
- Harke 410 TP - reklamacja po pierwszej próbie, wysiadły dwa z czterech głośników.
- Trace Elliot 1048 - zawodowa paczka bez tweetera. Sprzedana w ramach odchudzania stacka.
- DIY 1x15 na Eminence Delta - bez szału, ale robi robotę. Sprzedana z braku okazji do używania.
- Trace Elliot 1048H - zawodowa paczka z tweeterem, do kompletu z TE 1048 kruszy plomby i wyburza ściany na odległość. Sprzedana w ramach odchudzania stacka.
- 2 x NoisyBox 115 na FaitalPRO PR400 - zrobione przez Mańka pode mnie. Chciałem, żeby brzmiały jak wyjście liniowe i na ucho udało się to zrealizować. Wyglądają lepiej niż sobie to wymarzyłem. Grają nadspodziewanie klarowanie i schodzą nieprzyzwoicie nisko.
- NoisyBox 112 na Eminence BETA-12CX - mały potworek na chałtury, dostawka do pieca Mark Bassa na większe sale. Coaxial z dodatkowym tweeterem, nieprawdopodobnie wali górą. Jako standalone dla mnie zbyt jasna, jako dostawka fajnie rozjaśnia zestaw.
- Mesa Boogie Standard Powerhouse 610 - potwór. Nic dodać nic ująć. Skłonił mnie do puszczenia w świat moich customowych 115 od NoisyBox. Poszła w świat z dwóch powodów - samodzielnie po schodach ani rusz (mam schody na magazynku) i przegrała w mojej subiektywnej opinii ślepy test porównawczy z Mesa Boogie Vintage Powerhouse 410 kolegi.
- Mesa Boogie Standard Powerhouse 210 - mały potworek. Po zakochaniu się w brzmieniu Mesy 610 stwierdziłem, że na mniejsze grania też chcę to brzmienie. No i 112 od NB poszło w świat. Aktualnie jest w posiadaniu kolegi, z którym robiliśmy porównanie kolumn wspomniane w poprzednim punkcie...
- Mesa Boogie Vintage Powerhouse 410 - wziąłem ją w rozliczeniu od kolegi przy wymianie za moją Mesa Boogie Standard Powerhouse 210. Kolega chciał coś mniejszego a mi w ślepym teście ta 410 spodobała się bardziej od mojej 610.
- Mesa Boogie Vintage Powerhouse 210 - Po roku koncertowania z 410 stwierdziłem, że jednak 210 było dla mnie optymalnym rozwiązaniem pod względem logistycznym. Niestety zbyt mocno spodobało mi się jej połączenie z moją 410 więc tak naprawdę tylko pogorszyłem sprawę
- Ampeg SVT 810E - spełnienie wieloletniego marzenia, zrealizowane tylko dlatego, że załapałem się do kapeli z własnym busem i przewagą ilości koncertów plenerowych nad klubowymi.
- Peavey Mark IV - fajny tranzystorowy vintage, mimo 400W bardzo cichy.
- Hartke 5500 - wół roboczy, nie do zajechania. Brzmieniowo bez szału, za te pieniądze ok.
- Hartke A25 - do ćwiczeń i bluesa z akustykami ok.
- SWR SM-900 - uderzeniowa dawka klarownego brzmienia. Wymaga czasu na rozgryzienie. Nie wybacza błędów. Głowa z charakterem. Służyła mi wiernie przez jakieś 8 lat. Poszła w świat przez chałturzenie - do zarabiania wystarczający okazał się Markbass, dla przyjemności zawsze chciałem mieć lampowca i dzięki chałom wreszcie mnie na to stać.
- Ampeg B2R - przyzwoity i tani plug and play. Backup dla SM-900. Sprzedany. Kupiłem drugiego SM-900.
- Eden E300T - pełna lampa, wziąłem na testy bo była tania i na papierze wyglądała ciekawie. Odesłana do sklepu ze względu na wady konstrukcyjne i niepasujące mi brzmienie.
- Ampeg SVT-IIP - preamp klasycznego Ampega. Wpinam go w pętlę równoległą SWR SM-900. Robi za chamski, lampowy drive mieszany 50/50 z czystym sygnałem z SM. Sprzedany bo w bezpośrednim porównaniu w kategorii dopasowania do mojej wizji brzmienia i elastyczności przegrał z Ampegiem SVP-PRO.
- Trace Elliot AH 150 GP11 MK V - head z "forumową historią". Przygarnąłem w rozliczeniu za jednego z moich SM900. Gdybym sam nie doświadczył to nigdy bym nie uwierzył, że 150W pełnego tranzystora może zagrać tak głośno. Brakuje mu trochę oddechu w dole za to bardzo mocno nadrabia warczącym środkiem. Bardzo rockowa głowa. Sprzedana bo życie
- Warwick TubePath 10.1 - 1000W potwór kupiony jako końcówka mocy do preampu Ampega. Preamp on-board taki se, końcówka urywa dupę przy szyi więc zapowiadało się całkiem sympatycznie. Niestety po nieudokumentowanych, spartolonych naprawach - odesłany do sprzedającego za zwrotem kasy.
- Mark Bass Mini CMD 112P - 400W, 112, poniżej 10kg. Potwór na chałtury i grania akustyczne. Brzmi nieźle, gra zaskakująco głośno, z dostawioną dodatkową paczką 112 zabija. Sprawdził się na weselach, potem przez jakiś czas robił za combo ćwiczeniowe w domu, ostatecznie z braku miejsca w mieszkaniu zastąpił go interface.
- Ampeg SVP-PRO - zastąpił w moim racku Ampega SVT-IIP. Funkcja początkowo ta sama - chamski drive mieszany 50/50 z czyściochem z SM. Radził sobie z tym zauważalnie lepiej od poprzednika. Potem używałem go jako klasyczny preamp gdy grałem z odsłuchami dousznymi. Koniec końców poszedł w świat bo przy uszach poszedłem w cyfrę - mniej wrażliwa na słabej jakości zasilanie.
- HandBox WB-100 - 160W pełnej lampy. Fajnie brudzi i względnie lekki. Brzmieniowo i mocowo bez zająknięcia obskakuje kluby i próby. Plenery też ok ale nie ma jakiegoś wybitnego pchnięcia, jednak te transformatory trochę chyba zbyt kompaktowe. Koniec końców poszła zamiana za HB Red Fighter bo chciałem mieć TEN preamp ale z możliwością grania w samą linię bez podpinania kolumny.
- Ashdown ABM 500 - kupiony z ciekawości po super okazyjnej cenie. Okazał się zaskakująco fajny, chyba jeden z bardziej niedocenionych headów sądząc po cenach używanych egzemplarzy. Trzymałem go jako backup, sprzedałem bo hajsy potrzebne.
- Ampeg SVT-2 PRO - mój pierwszy egzemplarz to był klasyczny GAS - nie potrzebowałem ale zawsze chciałem i wreszcie mnie stać. Służył mi przez dwa lata i w ciągu tych dwóch lat zagrałem na nim może trzy koncerty. Sprzedałem, bo koniec końców ze względu na gabaryt i wymaganie 4Ohm obciążenia był dla mnie niepraktyczny - prawie wszystkie moje grania były albo na IEM albo z ograniczeniami logistycznymi, gdzie musiałem zabierać jedną, małą paczkę 8Ohm i w efekcie brałem Handboxa. W dodatku trafił mi się dość zaniedbany egzemplarz i już zaczynało to z niego wyłazić. Sprzedany. Po dwóch latach przerwy od Ampega załapałem się do klasycznego, rockowego składu, w którym mój HandBox nie do końca siadł brzmieniowo - ta muzyka aż prosiła się o to charakterystyczne brzmienie SVT. Na to złożył się fakt, że kolega z mojego miasta akurat sprzedawał swoją wychuchaną główkę po bardzo ludzkiej cenie. Długo nie myśląc wróciłem do klubu. No i jednak dobry egzemplarz to dobry egzemplarz.
- HandBox Red Fighter - wjechał zamiast WB-100. W zasadzie tylko dlatego, że chciałem mieć preamp Handboxa ale z możliwością grania bez kolumn na potrzeby cichego nagrywania w domu. Niechcący okazało się, że ta głowa urywa dupę przy samej szyi. Końcówka ma nieprawdopodobne pchnięcie, brzmi masywnie jak SVT ale szybkość i klar jest na poziomie SWR-900 albo lepiej. Potrafi ładnie brudzić nie tracąc przy tym na dynamice i klarowności a rezerwa headroomu zdaje się nie kończyć. Wiedziałem, że to dobra głowa ale rzeczywistość i tak przerosła moje oczekiwania.
Gitary:
- Jolana Disco Bass - łezka w oku, ale nigdy więcej.
- Czwórka MEG (jakiś Polski wynalazek) - j.w.
- Cort Curbow 4 - specyficzne brzmienie, nie dla każdego i nie do wszystkiego. Świetna manualnie (wyścigowy gryf, genialny dostęp do wysokich pozycji). Sprzedany bo się popaliła elektrownia, naprawa za droga, po przeróbce na pasywa nie robił roboty.
- Ibanez BTB 405 - mały lotniskowiec. Gitara do wszystkiego i do niczego. Mnóstwo brzmień do ukręcenia, ale z każdym coś było trochę nie tak. Kapciowata piąta struna. Sprzedany z okazji przesiadki na Spectora.
- Ibanez Roadster RS 824 - jedna z gorszych gitar jakie miałem. Bardzo ciemne brzmienie, tona mułu, zero dźwięczności. To nawet nie była kwestia gustu czy kontekstu, po prostu ta gitara nie grała. I do tego była horrendalnie ciężka. Jakiś typek przyjął go w rozliczeniu za Blazera opisanego trochę niżej i podobno jest zadowolony - ile ludzi tyle gustów.
- Ibanez Roadstar II Deluxe RB 924 - pierwsza "dorosła" gitara, moja główna przez lwią część mojej kariery muzycznej. Pasywny czterostun w układzie PJ. Gdybym ze wszystkich gitar z drugiej ręki które przewinęły mi się przez ręce miał wybrać jedną na całe życie, to była by to właśnie ta. Nigdy mnie nie zawiodła brzmieniowo ani technicznie, do tego wygląda ciekawie i po prostu działa. Jeśli chodzi o brzmienie to przegrała dopiero z Buzzem Wasp. Sentyment był wielki ale pragmatyzm wygrał, sprzedana po ponad dziesięciu latach w moich łapkach.
- Ibanez Blazer BL 800 + Fender Original Pickups - przerażający precel z mahoniu. Brzmienie zbliżone do klasycznego precla z mocniej wyeksponowanym dołem. Trzeba ściągnąć bas na piecu żeby ludziom w knajpie piwo w pukalach nie wrzało. Mój główny precel przez ponad połowę mojej kariery muzycznej, pokonany w konfrontacji przez Buzza Hornet.
- Spector NS 2000/5 - jak na ryżowy produkt zaskoczyła mnie pozytywnie jakość wykonania. Brzmienie specyficzne, cofnięty środek, wyeksponowany dół. Poszedł w rozliczeniu za Warwicka z okazji weryfikacji marzeń.
- Warwick Corvette Proline 5 - jakość wykonania bez kompromisów. Odzywa się pełnym pasmem, ładnie siedzi w sekcji i świetnie uzupełnia się z umiarkowanie przesterowanymi gitarami. Selektywny do bólu, ale nie z każdym piecem się dogaduje (np. Ampeg B2R + 115 - padaka, SWR SM900 + 410 - miazga). Marzenia zweryfikowane, sprzedany z okazji eksperymentalnej przesiadki na fretlessa.
- Maruszczyk Elwood 5 fretless - przerabiany z progowego. Jakość wykonania warta ceny. Frajda z grania bez progów nieprzeciętna. Sprzedana, bo miałem za mało czasu na ćwiczenia żeby ogarnąć się z intonacją na zadowalającym poziomie w rozsądnym czasie.
- Ibanez Roadstar II Deluxe RB 920 - kupiona jako uzupełnienie kolekcji Ibanezów, bliźniak mojego RB 924 z tej samej serii i rocznika. Góra dyskretna, dół zwarty, wyeksponowany środek. Mocno kopie. Bardzo fajnie się nagrywa, nie robi bajzlu w miksie a jest cały czas słyszalny. Backup na weselach. Sprzedana w komplecie z RB 924 w dobre ręce.
- PAS fretless - jednak fretless musi być. Lutniczy, tani, z forum. Znów zabrakło czasu na ćwiczenia, znów poszedł w świat. Na nim przynajmniej udało się coś nagrać
- Yamaha Super Bass 500S - pierwsze i nie ostanie wiosło z Restauracji. Wariacja na temat jazz bassa. Kształt, szyjka, puszki przetworników, drewno - nic się nie zgadza ale i tak jest zajebiście. Przez parę lat moja gitara referencyjna na której sprawdzam piece i do której porównuję inne gitary. Poszła w świat, bo do grania chałtur za ciężka (a szkoda bo działała super) a w innych zespołach lepiej sprawdziły mi się inne wiosła.
- Swing G-1 Ash - współczesna, koreańska kopia jazzbassa. Kolega sprzedawał za śmieszne pieniądze, kupiłem bo fajnie się odzywała z dechy. Po remoncie elektroniki okazała się nawet dźwięczna. Przez par lat moja główna szmata weselna, poszła w świat bo w tej roli wygryzł ją Buzz Hornet.
- Greco Thunderbird - drugie wiosło z Restauracji. Bardzo wredna gitara. Akcja mega niska i jeden wielki fretbuzz, ale taki fajny, warczący, z sustainem rodem ze Spinal Tap, nie klekocząco-gasnący. Bardzo satysfakcjonujący przy graniu kostką, bardzo mocny punch w niskim środku, każde uderzenie basu czuć na klacie. Co ciekawe fajnie brzmi na nim finger funk, czego zupełnie się nie spodziewałem. Kolega grający deathy i blacki podsumował jej brzmienie "taki trochę Spector ale bardziej nakurwia" i w sumie to się z nim zgadzam. Po wjeździe Buzzów została zredukowana do roli gitary ćwiczebnej w domu i w tej roli średnio mi się sprawdziła bo nie leżała mi na siedząco - sprzedana.
- T.Burton Queen Bass LRB Fretless - bezprogowy elektroakustyk na nylonowych strunach kupiony z myślą o udawaniu brzmienia kontrabasu. Nie do końca wyszło ale wystarczająco blisko, żeby nabrać mniej uważnych. Przy dobrej technice prawej łapy zaskakująco głośny z pudła, spokojnie można grać bez nagłośnienia w duecie z akustyczną gitarą.
- Buzz Wasp - autorska wariacja na temat jazzbassa z Restauracji Gitar. Absolutnie najlepszy jazzbass jaki w życiu miałem w łapach, o posiadaniu już nie wspomnę. Brzmienie i wygląd podnoszą mi tętno za każdym razem gdy biorę ten instrument do rąk. Pierwsza liga.
- Buzz Hornet - j.w. ale precel. Opinia też j.w. Aktualnie zarabia na siebie na weselach - o dziwo spodziewałem się, że od tego będzie Wasp ale jednak Hornet bardziej się wpasował.
- Harley Benton Kahuna CLU-Bass Ukulele - dostałem go w prezencie urodzinowym od grupki przyjaciół. W momencie wręczania wszyscy się śmialiśmy z jego gabarytów i taniości. Po paru chwilach okazało się, że nie dość że stroi to jeszcze po podpięciu pod nagłośnienie lepiej udaje brzmienie wieloryba od tego mojego T.Burtona. Zaskoczenie roku.
- Digitech Bass Squeeze - nie potrafiłem go ustawić, sprzedany.
- Boss ODB-3 - bardzo siarczysty przester. Sprzedałem bo za mocno siał.
- MXR M-80 - chamski metalowy przester i fajna podbitka czystego brzmienia. Wyleciał z podłogi z tytułu zbyt agresywnej góry. Przez jakiś czas używałem go jako preampu na salce na której nie było pieca basowego - wpinałem bas w przody przez DI. Sprzedany bo życie a bez preampu próby też da się grać.
- Em Custom Spliter AB/Y - tanio i solidnie. Sprzedany bo przestałem kombinować ze zmianami gitar między numerami na koncertach.
- Sansamp Bass DI Programmable - bardzo przyzwoity udawacz Ampega SVT-CL a przy okazji fajny, gruboziarnisty drive. Od lekkiego brudu do 6 kręgu piekieł. Świetnie reaguje na dynamikę. Robił u mnie za symulator wkurwionego lampiaka jako ostatni w łańcuchu. A potem kupiłem Ampega SVT-IIP i ten tego...
- Boss NF-1 Noise Gate - umiarkowanie skuteczna bramka szumów, trochę zbyt powolna do szybkich zagrywek z pauzami. Minimalnie wpływa na brzmienie - nie powinna.
- Sansamp GT2 - zauważalnie tnie dolne pasmo. Od 4 do 9 kręgu piekieł. Sprzedany, bo lubię dolne pasmo :-]
- Polish love - tnie odrobinę dołu (mierzone ucho-metrem), nie szumi. Niemrawo reaguje na dynamikę, mocno kompresuje. Świetnie gada z pasywnymi wiosłami z podciętą górką. Sprzedany, bo nie sprawdził się na nagraniach kapeli pod którą go kupiłem.
- Brace Audio DWG-1000 - system bezprzewodowy - przyzwoity zasięg, nie tnie zauważalnie dolnego pasma, krótko trzyma na bateriach (do 5h). Sprzedany bo życie
- Kopia ISP Decimator - kopia najlepszej bramki szumów jaką znam. Całkowicie transparentna, rewelacyjnie szybka i nie ucina wybrzmiewających dźwięków.
- Beta Aivin OC-100 - ryżowa kopia Boss OC-2. Thomann nakleja logo Harley Benton i sprzedaje z narzutem, ja trafiłem na "oryginał". Śledzenie wymięka poniżej A, ale stosunek jakości do ceny zabójczy. Sprzedany z tytułu przesiadki na MXR.
- Ashdown Envelope Filter - bez fajerwerków, robi robotę. Pancerny, a przez to niepotrzebnie ciężki.
- Digitech Whammy - wersja gitarowa, czwarta generacja. Po uruchomieniu lekko ścina dół, śledzenie działa do Eb, niżej nie sprawdzałem. Fajne sztuczki można robić, ale zastosować go sensownie w basie to prawdziwe wyzwanie. Znudził mi się, poszedł w świat.
- MXR M 288 Bass Octave Deluxe - bardzo fajnie brzmiący oktawer. Śledzi bez problemu do F#. Można nim ukręcić fajne, syntetyczne brzmienia.
- Line 6 M5 Stompbox Modeler - bardzo fajne chorusy, flangery i dealye z tap-tempo. Do tego precyzyjny tuner. Kompresory i przestery raczej gitarowe niż basowe. Dość fajny octaver. Robi robotę. Przestał i być potrzebny, sprezentowałem go koledze.
- Catalinbread SFT by Pinio - overdrive. Fajnie zjada trzaskającą górę zostawiając resztę w spokoju. Chyba najcieplejszy drive w kostce jaki do tej pory sprawdzałem. Bardzo dobrze miksuje się z gitarami w zespole. Potrafi pokazać rogi. Aktualnie używam jako booster przed preampem Ampega.
- Kopia Zvex Wooly Mammoth - bardzo charakterystyczny fuzz, taki pół-synth pół-distortion. Strasznie zapycha dół, musiałem wyciąć na piecu okolice 30Hz do zera, bo szafki się same na kanciapie otwierały. Kompresja absolutna - artykulacja ma wpływ tylko na długość "wdechu" po ataku. Niekończący się sustain. Sam z siebie brzmi bardzo sucho, ale przepuszczony przez delikatnego Sansampa pokazuje kły. Poszedł w świat, nie udało mi się go sensownie zastosować w zespole.
- G LAB GSC-2 - looper i sterownik midi w jednym. Baaaardzo ułatwił mi życie. Alfik twierdzi, że psuje brzmienie i generuje szumy. U mnie zadziałał dokładnie odwrotnie więc prawdopodobnie mam bardzo kiepską jakościowo podłogę
Pozbyłem się go bo mocno zredukowałem podłogę i był zwyczajnie niepotrzebny.
- Zoom MS-60B - multiefekt rozmiaru standardowej kostki Bossa. Kupiony na wesela. Używam go jako oktawer, symulator SVT-CL i tuner. W tych rolach sprawdza się ok zważywszy na okoliczności. Trochę nieintuicyjny w obsłudze, trzeba dobrze zaplanować co się chce zrobić bo w ferworze walki na szybko ciężko coś w nim ogarnąć.
- Taurus Abigar - overdrive basowy polskiej produkcji. Nie ma blendu a jednak nie morduje ani dołu, ani ataku. Kupiłem go jako pogrubiacz brzmienia na potrzeby grania piórem i w tej roli sprawdza się nieźle aczkolwiek koniec końców robi mi częściej jako subtelny saturator / limiter na wejściu do SVT-2 PRO.
- Line6 HX Stomp - przesiadka z Zoom MS-60B, głównie ze względu na jakość symulacji i łatwość obsługi. Zapoczątkował u mnie proces pozbywania się kostek analogowych, po raz pierwszy trafiła mi się cyfra która gra "close enough".
- Line6 Helix Floor - przesiadka z HX Stomp. Na chałtury Stomp stykał ale z czasem zaczął być potrzebny też na estradzie i trochę zaczęły doskwierać braki w funkcjonalności względem dużego brata. Dokończył mój proces pozbywania się kostek analogowych, aktualnie jedyny sprzęt na podłodze.