Może troszkę za wcześnie ale... jeśli sprawa się rozwiąże - wtedy skasuję/sprostuję posta.
Umówiłem się z użytkownikiem lasheen, że 18 marca br. wymienimy się na basy - Maruszczyk Eldwood 5 na G&L-SB-1. Mój znajomy podjechał do Wrocławia z G&Lem... Lasheen miał podjąć decyzję o wymianie na miejscu. Znajomy wrócił z Maruszczykiem do Warszawy. Na miejscu okazało się, że basowi przydałaby się regulacja u lutnika. Wizyta kosztowała 370 zł, na co mam paragon.
Lasheenowi napisałem, że prześle mi 150 zł i sprawa załatwiona - zgodził się na taki deal.
Pieniędzy do dziś nie otrzymałem (w dużym stopniu ze swojej winy, bo mimo tego że 2x pytał mnie o namiary na konto, nie przesłałem mu danych - to efekt mojego wiecznego zapominalstwa).
11 czerwca, lasheen napisał do mnie na Facebooku, że potrzebuje Jazzbassa, pięciostrunowego na 2-3 tygodnie i że maruszczyk to dokładnie taki bas. Pomyślałem, że do tej pory wszystko szło gładko i że gość jest w porządku, dlatego zgodziłem się na 'wypożyczenie' maruszczyka, przy tymczasowym zwrocie G&La, który miał być zastawem.
Parę dni przed wymianą, zdążyłem wymienić struny na nowe (kolejne 150 zł).
20 czerwca, maruszczyk był już jakiś czas u lasheena, a G&L był znów u mnie.
Mamy połowę października. Dziś odezwałem się do lasheena na FB, zablokował mnie, a na smsy nie odpowiada.
Wygląda na to, że nie ma zamiaru oddać mi ani gitary, ani kasy.
Ciąg dalszy:
Ok... dziś w nocy napisał mi smsa, że 'utracił płynność finansową' i że sprzedał Maruszczyka 20 sierpnia (gitara teoretycznie była moja, bo ja to widzę tak, że zamiana doszła do skutku i pożyczyłem mu Maruszczyka w zastaw za G&La z własnej dobrej woli).
Jestem ponad 500 zł w plecy + wkurw...ny.
Dałem mu tydzień na spłatę 520 zł (koszt lutnika i strun - umowę co do 1/3 kosztu lutnika uważam za nieważną, w końcu nie mam gitary).
Po tygodniu mam zamiar zawiadomić policję o kradzieży Maruszczyka. Żarty się skończyły.
Umówiłem się z użytkownikiem lasheen, że 18 marca br. wymienimy się na basy - Maruszczyk Eldwood 5 na G&L-SB-1. Mój znajomy podjechał do Wrocławia z G&Lem... Lasheen miał podjąć decyzję o wymianie na miejscu. Znajomy wrócił z Maruszczykiem do Warszawy. Na miejscu okazało się, że basowi przydałaby się regulacja u lutnika. Wizyta kosztowała 370 zł, na co mam paragon.
Lasheenowi napisałem, że prześle mi 150 zł i sprawa załatwiona - zgodził się na taki deal.
Pieniędzy do dziś nie otrzymałem (w dużym stopniu ze swojej winy, bo mimo tego że 2x pytał mnie o namiary na konto, nie przesłałem mu danych - to efekt mojego wiecznego zapominalstwa).
11 czerwca, lasheen napisał do mnie na Facebooku, że potrzebuje Jazzbassa, pięciostrunowego na 2-3 tygodnie i że maruszczyk to dokładnie taki bas. Pomyślałem, że do tej pory wszystko szło gładko i że gość jest w porządku, dlatego zgodziłem się na 'wypożyczenie' maruszczyka, przy tymczasowym zwrocie G&La, który miał być zastawem.
Parę dni przed wymianą, zdążyłem wymienić struny na nowe (kolejne 150 zł).
20 czerwca, maruszczyk był już jakiś czas u lasheena, a G&L był znów u mnie.
Mamy połowę października. Dziś odezwałem się do lasheena na FB, zablokował mnie, a na smsy nie odpowiada.
Wygląda na to, że nie ma zamiaru oddać mi ani gitary, ani kasy.
Ciąg dalszy:
Ok... dziś w nocy napisał mi smsa, że 'utracił płynność finansową' i że sprzedał Maruszczyka 20 sierpnia (gitara teoretycznie była moja, bo ja to widzę tak, że zamiana doszła do skutku i pożyczyłem mu Maruszczyka w zastaw za G&La z własnej dobrej woli).
Jestem ponad 500 zł w plecy + wkurw...ny.
Dałem mu tydzień na spłatę 520 zł (koszt lutnika i strun - umowę co do 1/3 kosztu lutnika uważam za nieważną, w końcu nie mam gitary).
Po tygodniu mam zamiar zawiadomić policję o kradzieży Maruszczyka. Żarty się skończyły.