12-08-2013, 01:02 PM
(12-07-2013, 10:38 PM)domelius napisał(a):(12-07-2013, 10:12 PM)OMSON napisał(a): Dla mnie każdy drive basowy bez blendu to patologia... Co kto lubi.
Dokładnie, np. basista lubi, słuchacz nie lubi.
Basista pałuje się tym, że wymieszał sobie czysty sygnał z fuzzem, co w rezultacie brzmi jak czysty sygnał + mało atrakcyjne bzyczenie na drugim planie.
Słuchacz nie lubi, bo nawet nie słyszy. To bzyczenie z drugiego planu i tak ginie w przesterowanych gitarach. W praktyce nie osiągamy niczego ponad czysty sygnał.
Fuzz to fuzz. Myślę, że Mel Schacher lub Jack Bruce rozkminili to za nas wszystkich już jakiś czas temu.
Coś w tym z pewnością jest, przy czym zależy od samego fuzza, ale chyba jeszcze bardziej od sposobu blendowania wg mnie.
Weźmy sobie taki blender od Pinia czy od Chaosa, z filtrami HPF/LPF, odwracaczem fazy, EQ czy attenautorem, by porównać z prostym blendowaniem wet/dry, jaki spotyka się najczęściej jako wbudowaną opcję w przesterze... Jak ktoś nie kuma różnicy, powinien spróbować i porównać efekt wyjściowy.
Generalnie jest tendencja, żeby w miksie dodawać równolegle siary do basu w cięższych odmianach. Rzeczywiście - bardzo często nawet tego nie słychać w całości, ale bas lepiej się klei z gitarami i brzmi selektywniej, a nawet nie wiemy, że jest tam przester.
Kilka razy zdarzyło się w salce Cauter, że ktoś przygodnie odwiedzający nas na probie dziwił się, że gitary brzmią potężnie z takich zwykłych combosów na 12" - tylko, że ja dopalam całość zblendowanym Mamutem i dlatego takie wrażenie. Bez blenda może i efekt byłby podobny, ale nie byłoby wiadomo co gram, bo jest raczej gęsto. Blend pomaga mi zachować względną selektywność.