Jamerson był mistrzem dobra, zajebistości i chromatycznych podejść między akordami. To jakiś czas temu mnie urzekło:
To, że on tyle grając w ogóle nie wpierdalał się wokalistom w robotę jest jakieś wybitnie niemożliwe.
To, że on tyle grając w ogóle nie wpierdalał się wokalistom w robotę jest jakieś wybitnie niemożliwe.