08-06-2013, 11:28 AM
Ok, bez zbędnych wstępów opisuję jak i z czego zrobiłem Tytusbasa, czyli gitarę oklejoną komiksem "Tytus, Romek i A'Tomek".
Bas kupiłem już ze cztery-pięć lat temu na allegro, mocno w ciemno, japońskiej produkcji SX SB 301, nie jestem pewien, czy Vintage maczało w tym palce, czy to jakaś osobna seria "Marina". Nieważne, wyglądało to tak:
Z przodu...
...z tyłu...
...z boku.
Po prostu fatalnie! ;(
Zapłaciłem za niego 170 złotych plus wycieczka do Warszawy, ale miałem ubezpieczenie pod postacią założonych (dość pokracznie) na bas kluczy Shallera - nówki sztuki.
W trakcie prac oczyszczających ukazał się taki napis:
Gryf przed:
Gryf po:
Trudno opisać co się działo w basenie pod "humbucker", który poprzedni właściciel poszerzał z singla chyba śrubokrętem... ;(
Tak oszlifowany bas przeleżał sobie kilka lat w kejsie, nie wiedziałem co z nim zrobić, aż do momentu kiedy kolega Smolken mnie zainspirował. Hubert z Max Music po krótkiej kosultacji na Grajmidole wstawił kawałek palisandru w dziurę i zaszpachlował całość:
Zatem, do roboty:
Klejone było warstwowo, tak, żeby nie było prześwitów.
Wizja zmieniała się z każdą warstwą.
Największym problemem były rogi, niestety muszę przeżyć lekkie zagięcia i zmarszczki w tych miejscach.
Całość oklejona, gotowa do lakierowania:
Ale najpierw musiałem zabezpieczyć powierzchnię lakieroklejem do decoupage, tak, żeby papier nie pił lakieru właściwego.
O, taki lakieroklej i werniks (potem) był w użyciu.
Dwie warstwy lakieru dziennie na jedną stronę mogłem potem kłaść:
A i tak trzy warstwy lakierkleju czasem nie dawały sobie rady i musiałem poprawiać.
Tylna płytka również oklejona:
Całość po malowaniu wielokrotnym pędzlem (ok. 8-10 warstw) gotowa do malowania natryskowo.
A tu natryśnięta po raz pierwszy.
A tu skręcona już gitara po sześciu warstwach sprayu.
Tym razem znalazłem sposób, by nie odkręcać mostka po tym jak już go raz przykręce. Masa pod nim, to rzecz o której zapominam nagminnie.
A tu już gotowa całość:
Jak nakłonię do współpracy jakiegoś fotografa z porządnym aparatem, to będzie prawdziwa sesja.
Na koniec - jak to gra. Ano tak:
W porównaniu do tego co było przed lakierowaniem (grałem chwilę na surowym skręconym basie) dół się lekko rozlał i jest go mniej (jednak wikol, akryl i papier zrobiły swoje) za to dzięki wlutowaniu pickupu prosto w gniazdo, gitara ma więcej zadziora i góry.
Jak ktoś ma pytania, z chęcią odpowiem.
Bas kupiłem już ze cztery-pięć lat temu na allegro, mocno w ciemno, japońskiej produkcji SX SB 301, nie jestem pewien, czy Vintage maczało w tym palce, czy to jakaś osobna seria "Marina". Nieważne, wyglądało to tak:
Z przodu...
...z tyłu...
...z boku.
Po prostu fatalnie! ;(
Zapłaciłem za niego 170 złotych plus wycieczka do Warszawy, ale miałem ubezpieczenie pod postacią założonych (dość pokracznie) na bas kluczy Shallera - nówki sztuki.
W trakcie prac oczyszczających ukazał się taki napis:
Gryf przed:
Gryf po:
Trudno opisać co się działo w basenie pod "humbucker", który poprzedni właściciel poszerzał z singla chyba śrubokrętem... ;(
Tak oszlifowany bas przeleżał sobie kilka lat w kejsie, nie wiedziałem co z nim zrobić, aż do momentu kiedy kolega Smolken mnie zainspirował. Hubert z Max Music po krótkiej kosultacji na Grajmidole wstawił kawałek palisandru w dziurę i zaszpachlował całość:
Zatem, do roboty:
Klejone było warstwowo, tak, żeby nie było prześwitów.
Wizja zmieniała się z każdą warstwą.
Największym problemem były rogi, niestety muszę przeżyć lekkie zagięcia i zmarszczki w tych miejscach.
Całość oklejona, gotowa do lakierowania:
Ale najpierw musiałem zabezpieczyć powierzchnię lakieroklejem do decoupage, tak, żeby papier nie pił lakieru właściwego.
O, taki lakieroklej i werniks (potem) był w użyciu.
Dwie warstwy lakieru dziennie na jedną stronę mogłem potem kłaść:
A i tak trzy warstwy lakierkleju czasem nie dawały sobie rady i musiałem poprawiać.
Tylna płytka również oklejona:
Całość po malowaniu wielokrotnym pędzlem (ok. 8-10 warstw) gotowa do malowania natryskowo.
A tu natryśnięta po raz pierwszy.
A tu skręcona już gitara po sześciu warstwach sprayu.
Tym razem znalazłem sposób, by nie odkręcać mostka po tym jak już go raz przykręce. Masa pod nim, to rzecz o której zapominam nagminnie.
A tu już gotowa całość:
Jak nakłonię do współpracy jakiegoś fotografa z porządnym aparatem, to będzie prawdziwa sesja.
Na koniec - jak to gra. Ano tak:
W porównaniu do tego co było przed lakierowaniem (grałem chwilę na surowym skręconym basie) dół się lekko rozlał i jest go mniej (jednak wikol, akryl i papier zrobiły swoje) za to dzięki wlutowaniu pickupu prosto w gniazdo, gitara ma więcej zadziora i góry.
Jak ktoś ma pytania, z chęcią odpowiem.