Jak nie dać się oszukać przy zakupie sprzętu
#1
Po obejrzeniu kilku sprzętów (od środka) przyszedł mi pomysł na napisanie krótkiej (nie wiem, czy się uda) informacji jak nie dać się oszukać przy zakupie sprzętu (niestety ciągle wielu kupujących daje się nabierać).
Nie będę odkrywcą jeśli powiem, że należy sprawdzić sprzęt. Kupowanie "w ciemno" można stosować jedynie wobec osoby, o której wiemy, że przyjmie sprzęt jeśli znajdziemy jego wady. Mimo, że jest to tak oczywiste, ciągle spotykam się z historiami przeróżnych machlojek sprzedających. A płaci za to kupujący i często już tych pieniędzy nie można odzyskać.
Jaki są metody naciągania? Tu trochę liczę na Wasze historie.
Dość często jest to metoda typu: "sprzęt lekko uszkodzony, naprawa kosztuje grosze, sprzedaję dużo taniej, bo nie chce mi się tego naprawiać". Ciągle widzę tego typu ogłoszenia.
Przeważnie uszkodzony jest potencjometr i jest uwaga: "wymiana to 10 zł, sprzedaję 200 zł taniej". Kto przy zdrowych zmysłach w coś takiego uwierzy? Jak się okazuje: wielu. A po zakupie okazuje się, że potencjometr jest wyjątkowej konstrukcji i albo wcale nie można go kupić albo trzeba go ściągać ze Stanów (koszt znacznie wyższy niż wspomniane 10 zł). Oczywiście zamiast potencjometru może być inna, trudno dostępna część (transformator, głośnik, gałki, układ scalony, itp.).
Druga metoda to: "nie znam się na tym, nawet nie wiem jak to włączyć" albo"nie mam czasu tego sprawdzić". Raz na 10 lat może trafić się okazja typu: Fender za 300 zł ale pozostałe przypadki to nie są żadne okazje i sprzedający robi to świadomie (nie jest idiotą ale go udaje).
Trzecia metoda to sprzedaż sprzętu uszkodzonego przez różnego rodzaju "magików" - dalsza naprawa była niemożliwa więc sprzęt trzeba sprzedać. Przeważnie jest to kolega właściciela, który przy piwie stwierdza, że ma lutownicę i może sprzęt naprawić. Jak widać alkohol pozwala na stwierdzenie, że posiadanie lutownicy jest równoznaczne z umiejętnością naprawy sprzętu. Dopiero później zaczynają się schody. Występuje tzw. efekt "jeden-dwa-mnóstwo" (chyba w powieści "W pustyni i w puszczy" to było wspomniane). Mając część, która ma jedną nóżkę (np. przewód wlutowany w płytkę) można ją łatwo wylutować - podgrzewa się ten punkt i wyciąga przewód. Przy elementach z dwoma nóżkami jest podobnie, bo często można najpierw wyjąć jedną nóżkę, a później drugą. Ale już przy elementach trzy- i więcej-nóżkowych (tranzystory, gniazda,podstawka lampy) tak się nie da zrobić. Takie elementy mają sztywne nóżki i trzeba je podgrzać jednocześnie (a cyna szybko stygnie). Wtedy zaczyna się odparzanie ścieżek, urywanie punktów lutowniczych i ogólne uszkodzenia płytki. Często takiej płytki już nie można reanimować.
To trochę długi opis ale właśnie takie usterki się często zdarzają a ich naprawa jest bardzo kosztowna, lub nieopłacalna (wyjdzie drożej niż za nowy sprzęt), lub nawet zupełnie niemożliwa. Jak tego uniknąć? Można zacząć od spytania właściciela sprzętu, czy sprzęt był naprawiany. Jeśli coś zacznie kręcić, to już jest sygnał ostrzegawczy. Można obejrzeć sprzęt. Punktów lutowniczych od spodu może nie być widać ale widać od góry, że coś było wymieniane. Przykładowo, w SVT3Pro jeśli w końcówce są białe oporniki (a oryginalnie są szare), to wiemy, że końcówka była spalona, MOSFETy wymieniane i jest duża szansa na pourywane punkty lutownicze. W niektórych przypadkach sposób naprawy przez takich "magików" polega na sztukowaniu urwanych ścieżek przewodem od żelazka. Akurat przewód nie przeszkadza ale sposób i jakość naprawy powoduje, że wzmacniacz może w każdej chwili odmówić działania.
Więc co należy sprawdzić? Wszystko :-). Jeśli sam się na tym nie znasz, to weź kumpla, który trochę się zna na sprzęcie. Bez tego jest duża szansa, że to będą umoczone pieniądze.
We wzmacniaczu basowym (jak i zresztą każdym innym sprzecie) sprawdzamy każdy element typu: potencjometr, gniazdo, włącznik. Każdym potencjometrem należy pokręcić i sprawdzić, że słychać oczekiwany efekt (i czy nie trzeszczy). W każde gniazdo wejściowe należy wpiąć źródło sygnału (może być nawet bas) i sprawdzić rezultaty. Sprawdzamy pętlę efektów (przykładowo włączając zwykły przewód jack-jack - wzmacniacz ma nadal działać). Sprawdzamy wyjścia, włącznie z wyjściami Speak-On (można wziąć swój kabel na sprawdzenie).
Wiadomo, że drobne problemy typu powiedzmy trzeszczące potencjometry mogą się zdarzyć ale jeśli tych problemów jest więcej a właściciel coś kręci, to zdecydowanie lepiej ten zakup odpuścić - będą lepsze okazje.
Jedną z prostszych czynności sprawdzających wzmacniacz jest odkręcenie obudowy i sprawdzenie jak bardzo wzmacniacz jest zakurzony w środku. Czasami widać ślady rdzy - to nam mówi w jakich warunkach był przechowywany sprzęt.
Bardzo dobrze jest też zapoznać się z instrukcją użytkownika danego sprzętu.

Zdjęcia poglądowe:
[Obrazek: EBS_1.jpg]
Próba wylutowania gniazdka zasilającego (3 końcówki lutownicze) - przekroczyło to możliwości osoby wykonującej to zadanie.

[Obrazek: EBS_2.jpg]
Skoro bezpiecznik się przepalił, to zewrzyjmy go drutem. Uwaga: tego nie wolno robić - spali się coś innego (tak właśnie tu było).
Przy okazji widać, że transformator (9 końcówek lutowniczych) był wylutowywany i jeden punkt "wyparował".

[Obrazek: SVT3Pro.jpg]
SVT3Pro - były wymieniane oporniki w końcówce - końcówka była spalona.

[Obrazek: SVT4Pro.jpg]
SVT4Pro - były wymieniane oporniki w końcówce - końcówka była spalona.

[Obrazek: SVTIIIPro_1.jpg]
Rdza na obudowie - wzmacniacz nie miał łatwego życia. Na kondensatorze widać przybliżoną datę produkcji sprzętu.

[Obrazek: SVTIIIPro_2.jpg]
Ślady ognia ma elementach, przypalona płytka, tranzystor wstawiony ze skrzyżowanymi wyprowadzeniami - oj, działo się.

[Obrazek: SVTIIIPro_3.jpg]
Najlepsze zostawiłem na koniec. Metoda wyrywania punktów lutowniczych razem ze ścieżkami i "drutowanie" ścieżek. Wielu "fachowców" w ten sposób właśnie naprawia sprzęt.

Marek
Odpowiedz
#2
Jeszcze dwie sprawy mi się przypomniały.
Jakiś czas temu na basoofce był wątek o zakupie wzmacniacza dla początkującego basisty: http://basoofka.net/node/45185-czy-ten-w...-si-nadaje
Zupełnie niedoświadczony kolega chciał kupić wzmacniacz. Ja, po obejrzeniu zdjęcia w ciągu 2 sekund, napisałem: nie kupować, bo to nic nie jest warte. Dwóch doświadczonych basistów mówi, że to ciekawy wzmacniacz i radzi go kupić a ja się spotykam z zarzutem, że jestem zbyt ostrożny. Na to znajduje się poprzedni właściciel wzmacniacza i mówi co to za "chłam" i ile rzeczywiście jest wart (40% podanej ceny). Chłopak by "umoczył" 500 zł.
Nastąpiły tu 2 błędy: po pierwsze kolega bez żadnej wiedzy i sprawdzenia sprzętu chce go kupić, po drugie dwóch doświadczonych basistów rekomenduje zakup nieznanego sprzętu "w ciemno". Kupującemu proponuję przeczytać powyższy post, a kolegom basistom proponuję odpowiedź na proste pytanie: czy ja za własne pieniądze kupiłbym ten wzmacniacz (z naciskiem na "własne pieniądze")? Jeśli nie, to lepiej nie udzielać tego typu rad. Jeśli tak, to niech sami go kupią.
Druga sprawa to sytuacja gdy kupujemy sprzęt firmowy, sprzedający jest na drugim końcu Polski i raczej nie da rady osobiście sprawdzić sprzętu przed zakupem. Co wtedy robić? Po pierwsze poprosić właściciela o zdjęcia sprzętu i dokładny opis stanu urządzenia. Jeśli po zakupie stan sprzętu odbiega od opisu, to sprzęt zwrócić. Inaczej zapłacimy więcej niż za nowy sprzęt. Sprzedający jest zadowolony, bo przerzucił koszt naprawy na kupującego. Ale kupujący (czyli my) nie ma raczej powodu do zadowolenia.

Marek
Odpowiedz
#3
Bardzo wartościowy temat! Ja na elektronice zupełnie się nie znam, więc zdjęcia mają dla mnie podwójne znaczenie. Ze swoich doświadczeń wiem, że trzeba sprawdzić, czy combo/paczka nie ma wydmuchanych głośników. Rozkręcić zestaw na 3/4 i ponapieprzać, choćby sprzedający marudził, że go sąsiedzi lub żona powieszą Wink
Odpowiedz
#4
Fajny temat, kiedys cos napisze o kupowaniu basówki - tu jest tyle samo kwiatkow. Szczegolnie jak widze jak ktos pisze "progi w super stanie 100% sprawne" Stwierdza basista-amator na podstawie tego, ze na progach nie ma sladu strun;d
Odpowiedz
#5
Bardzo ładne -dziękuję!
Odpowiedz
#6
Oo mój EBS! Tongue

Nakręcony GASem basista często jest ślepy (a przynajmniej ja) - aukcja z EBS Valve Drive za 400zł:

"Po podłączeniu diody świecą i lampa się żarzy. Nie jestem muzykiem i się na tym, nie znam. Efekt dostałem w rozliczeniu. Nie jest mi on do niczego potrzebny, więc chcę go sprzedać."

Pierwsze dwa zdjęcia to właśnie efekt. Diody faktycznie działały, dostałem go z zasilaczem 12V DC (powinien być AC!!!), który prawdopodobnie spowodował większość zniszczeń (pozostałe to efekt "naprawy").
Zasilacz miał podle dosztukowaną (lutowaniem tego nazwać się nie da) końcówkę zasilacza od laptopa - byleby tylko mniej więcej wchodziła w gniazdo zasilające. Wchodziła bardziej mniej niż więcej.

Naprawa była kosztowna i stresująca (trafo mnie nie martwiło, ta zmasakrowana płytka już tak) jednak efekt dzięki Markusowi !! śmiga już pięknie - wczoraj nawet odwiedził studio i nagrał 3 kawałki Smile Całość (nie licząc przesyłek) wyszła 655zł + zasilacz (48zł z przesyłką).

Sprzedającemu odpuściłem. Przede wszystkim niestety TOWAR BYŁ W 100% ZGODNY Z OPISEM - naprawdę ludzie, CZYTAJCIE UWAŻNIE CO KUPUJECIE!

Poza tym mieszka daleko, nie mam możliwości sprawdzenia jego wersji - nie wiem czy on mnie orżnął czy został orżnięty i nie wiedział co sprzedaje.
Ma 289 pozytywów na allegro i jednego negatywa za "wycofanie się" po wygraniu aukcji. Nie widziałem, żeby sprzedawał jakieś graty muzyczne, jest fotografem (się przeprowadziło małe śledztwoWink - może z muzyką faktycznie wspólnego za wiele nie ma.

Ale do Goleniowa się kiedyś i tak przejadę, odwiedzić gościa Wink

Niestety bardzo wielu oszustów liczy na to, że oszukany nie będzie chciał dochodzić swych praw - sami musicie zdecydować czy warto czy nie warto.

EDYTA:
Jeszcze jedno: NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK OKAZJA! DOSTAJESZ ZAWSZE TO, ZA CO PŁACISZ!

Myślałem, że mój SVP-PRO to była okazja - cena bardzo dobra, dostępność od wielu lat zerowa - po czym w ciągu miesiąca na allegro pojawiły się dwa tańsze Wink
Odpowiedz
#7
Ja jak coś kupię, to potem przestaję obserwować oferty tych modeli Wink Dla własnego zdrowia.

Bardzo dobry temat. Zaoszczędzi niejednej osobie nerwów i kasy. Sam niejednokrotnie doradzam znajomym przy zakupach.

W zasadzie to chyba temat na oddzielną dyskusję, ale jakoś zahacza o wątek. Mianowicie kupowanie niedrogiego nowego sprzętu. Wiadomo, od czegoś trzeba zacząć, szczególnie jeśli osoba nie ma pewności czy nadal będzie kontynuowała naukę gry na instrumencie. Idzie do sklepu (bo nowe, z gwarancją i pachnące), ulega marketingowym bajkom i wydaje kasę na chłam, a przy odsprzedaży sporo traci...
Nie chcę tu robić antyreklamy sklepom i producentom. Niemniej żenuje mnie porównanie jakości i możliwości sprzętu nowego w podobnej cenie do używanego. Nie tylko w tym najniższym przedziale kasy.
Odpowiedz
#8
U Mazdaha było o tyle ciekawa sytuacja, że świeciła się dioda. Ale nic więcej w tym preampie nie działało. Powodem było podłączenie błędnego zasilacza; DC zamiast AC i związane z tym uszkodzenia preampu (jak się okazało bardzo poważne). Więc warto czasami wziąć głęboki oddech (nie ulegać GASowi) i zadać sobie proste pytanie: "czy to urządzenie działa?". Tu była prosta odpowiedź: "tego nie wiemy". No i tu już powinna się zapalić ostrzegawcza lampka.
Mateusz, czekam na info na temat kupowania basów. Mi się to nie przydarzyło ale wielu znajomych po powrocie z zakupów do domu stwierdzało, że gryf jest krzywy, progi trzeba wymienić, a elektronika nie działa. W rezultacie do taniego zakupu dokładali koszt dość poważnej naprawy. I wychodziło tyle jak za nowy sprzęt tylko bez gwarancji :-).

Pinio, kupowanie nowego sprzętu, czy używek to temat na oddzielną dyskusję. Ja patrząc po tym jak ludzie niefrasobliwie kupują uszkodzone używki, wcale bym nie popierał kupowania używek. Jeśli już, to "z głową". Ale widzę, że niewiele osób stosuje tą metodę :-).

Marek
Odpowiedz
#9
Markus:
A pamiętasz mojego SVT3Pro który miał fabrycznie spitolone bebechy? mrgreen Takie akcje też się zdarzają.
Btw, działa dalej, dobrze. Wink
P O Z I O M
Z A D O W O L E N I A
D O M A N A
[Obrazek: 5oTDjh4.png]
Odpowiedz
#10
Przyszła mi do głowy jeszcze jedna bardzo ważna rzecz dotycząca wzmacniaczy lampowych: sprawdzenie lamp. Zauważyłem, że ludzie powszechnie są oszukiwani - właściciel wzmacniacza używa go kilka lat, ma stare lampy i w tym momencie oferuje wzmacniacz do sprzedaży mówiąc przy tym, że lampy są jeszcze całkiem dobre. Ktoś kupuje taki wzmacniacz i po tygodniu dowiaduje się, że musi kupić nowy zestaw lamp. Co w przypadku Ampega SVT CL lub Mesy 400B jest bardzo poważnym wydatkiem. W zasadzie wszyscy właściciele używanych wzmacniaczy, których znam dali się na to nabrać. W związku z tym tani wzmacniacz zmienił się w "już nie taki tani".
Jak sprawdzić lampy? Na początek wystarczy je obejrzeć. Jeśli nie są identyczne (od jednego producenta), to już wiadomo, że będą do wymiany. I wtedy cenę nowego zestawu lamp należy odjąć od ceny zakupu. Następnie patrzymy, czy są zakurzone. Jeśli są bardzo zakurzone, to są stare i na pewno do wymiany.
Następnie patrzymy, czy mają ślady typu naparowany metal na bańce szklanej. Takie coś świadczy o długiej pracy pod dużym obciążeniem. Należy się jeszcze bezpośrednio zapytać sprzedającego o lampy. Powinien szczerze odpowiedzieć kiedy były wymieniane. Jeśli kręci, to znaczy, że są stare.
Na koniec jeszcze włączamy wzmacniacz i słuchamy, czy nie buczy. Buczenie oznacza niedobranie lamp. W Ampegu SVT CL sprawdzamy jeszcze sygnalizację ustawienia biasu (diody z tyłu wzmacniacza).
I w zasadzie takie sprawdzenia wystarczą aby ocenić lampy.
Bez tego musimy nastawić się na wydatek nawet do 1000 zł na nowe lampy. Warto o tym pamiętać jak zobaczymy wzmacniacz lampowy niby w "okazyjnej" cenie.

Marek
Odpowiedz
#11
Kolejna bardzo istotna sprawa - słynna "amerykańska wersja" wzmacniacza. Chodzi oczywiście o zasilanie 117V (Stany) zdecydowanie różne od napięcia w Polsce (230V). Jeśli w ofercie sprzedaży jest wspomniana "wersja amerykańska", to wzmacniacz wymaga zasilania 117V. To oznacza, że dodatkowo trzeba dokupić transformator (230V -> 117V - cena chyba w granicy 200 zł), albo przepiąć wzmacniacz (też kosztowna operacja) albo go przewinąć (kosztowna i długotrwała operacja). Na pytanie kupującego, czy wmacniacz ma uniwersalny transformator i można go przepiąć na 230V sprzedający często odpowiada: "nie wiem, nie znam się, chyba tak". To jest ewidentna próba oszustwa (lub delikatnie mówiąc wprowadzenia w błąd). Bo we wszystkich znanych mi przypadkach sprzedający już to sprawdzał, zorientował się jaki jest koszt przepięcia wzmacniacza lub kupna nowego transformatora i próbuje ten koszt przerzucić na kupującego. Dla przypomnienia koszt transformatora do niektórych wzmacniaczy to jest kwota rzędu 1000 zł (o ile można go kupić). Więc wiadomo o co walczą sprzedający. Ale nie dajmy się im oszukiwać. Jeśli nie znają się na sprzęcie, to nie powinni brać się za handel sprzętem.
Odpowiedz
#12
Mam jeszcze dwa zdjęcia ostrzegające przed "specjalistami" psującymi sprzęt. Jest to Ampeg SVT5Pro, który uszkodził się przy przepięciu. Uszkodzenia nie były poważne (tylko przedwzmacniacz). "Naprawiacz" naprawił sprzęt poprzez wyrywanie układów scalonych z płytki razem ze ścieżkami. Jest to stary problem "fachowców", którzy myślą, że jak mają lutownicę, to potrafią nią się posługiwać. Potrafią wylutować element, który ma 1 końcówkę (np. przewód), potrafią wylutować element, który ma 2 końcówki (np. rezystor) i myślą, że potrafią wszystko. I trafiają na układ scalony, który na 14 nóżek i wszystkie nóżki zagięte przed wlutowaniem. I tu zaczyna się horror. Już przy trzech punktach lutowniczych cyna na trzecim punkcie wystyga szybciej niż gość jest wstanie podgrzać lutownicą - zaczyna się wyrywanie ścieżek razem z punktami lutowniczymi. Poniżej przykład:
[Obrazek: SVT5Pro_2.jpg]
Po środku zdjęcia jest przykład wymiany układu scalonego (razem ze ścieżkami). Lekko w prawo jest pokazane jak układ powinien być prawidłowo wylutowany (to ja wylutowywałem układ scalony). Jak widać można wylutować taki układ bez uszkodzenia płytki drukowanej. Tylko trzeba umieć to zrobić.
Drugi przykład (od tego samego fachowca) to wymiana potencjometru na ruski zupełnie nie pasujący do tego wzmacniacza:
[Obrazek: SVT5Pro_1.jpg]
Potencjometr miał zbyt cienką ośkę więc gość potraktował gałkę klejem. W związku z tym gałka była nałożona mimośrodowo i w zasadzie nadaje się do wyrzucenia (nie można jej oczyścić z resztek kleju). Dodatkowo potencjometr był przylutowany na przewodach i człowiek przylutował go odwrotnie niż powinien.
Podsumowując: gość próbujący naprawić ten wzmacniacz w zasadzie go zniszczył (uszkodzona płytka przedwzmacniacza), a dodatkowo wziął jeszcze za to pieniądze. Co więcej, wzmacniacz po tej naprawie był nadal uszkodzony.
Więc kolejna uwaga dotycząca zakupu; spytajcie, czy sprzęt był naprawiany i jeśli tak, to obejrzyjcie jak to wygląda w środku - czy przykładowo nie ma ruskich potencjometrów albo, czy gałki nie są z nieznanych powodów mimośrodowo założone. Jeśli tak jest, to pytajcie dlaczego. Przeważnie to oznacza dodatkowe koszty. I w przypadku uszkodzonych płytek drukowanych są to dość poważne koszty. Czasami nie warto kupować takiego wzmacniacza.

Marek
Odpowiedz
#13
Pytanie laika: jaki jest prawidłowy sposób lutowania układów scalonych? Trzeba mieć końcowkę, która będzie w stanie podgrzać wszystkie 'nóżki' jednocześnie?
Odpowiedz
#14
To nie jest pytanie do tego tematu - o takie coś należy pytać raczej w oddzielnym temacie lub na elektrodzie. Chodzi Ci o lutowanie, czy o wylutowywanie (to są dwie zupełnie różne operacje)? Do lutowania wystarczy najprostsza lutownica (i sprawne ręce), a do wylutowywania są specjalne sprzęty chociażby taśma miedziana do wylutowywania elementów. Są również urządzenia z nadmuchem gorącego powietrza. Są również specjalne końcówki do lutownic ale zauważ, że jak masz 14 zagiętych nóżek układu, to taka końcówka nic nie da.

Marek
Odpowiedz
#15
Thx Emotka_2497
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości