CHAŁTURY
(09-20-2012, 11:04 AM)Sobass napisał(a):
(09-20-2012, 10:51 AM)Asgar napisał(a):
(09-20-2012, 10:04 AM)Sobass napisał(a): Generalnie tak, zwłaszcza, że jak widzę po paru latach przerwy w chałach, ludziska odwykli od płacenia za dedykacje, zwłaszcza w malowniczej ziemi świętokrzyskiej. Strasznie pogańskie obyczaje. Ale cóż.

Na ziemi warmińsko - mazurskiej także panuje ten dziwny obyczaj. Ludziska chcą, aby zagrać, ale o płaceniu mało kto pamięta. Kiedyś podobno z "marszówek" można było wyciągnąć drugie tyle co za wesele. Pewnie Tubas będzie wiedział....Wink

Nie trzeba się odwoływać do pamięci starców Smile, nawet ja to pamiętam, tyle że ja grywałem chały w Małopolsce i na Podkarpaciu, i to było oczywiste, że jak przychodzą coś zamówić, to im coś szeleści.

W Świętokrzyskim to jest ponoć od dawien dawna normalne, że im nie szeleści, a dedykacji sobie życzą.

Ostatnio grałem ze dwie chały w Małopolsce, i ludziska płacili za dedykacje, ale pojawiła się nowa świecka obrzygana tradycja - państwo młodzi odliczali nam te boki od umówionej za wesele kasy...

Upadek obyczajów, zaiste.
Życie jednym słowem.
Nam ostatnio nie chcieli w ogóle zapłacić za wesele. W myśl zasady cyt. Pojedli? Popili? Robota zrobiona? To wypier..... W końcu zapłacili ale po podpisaniu na umowie, że pobraliśmy tyle i tyle kasy. Powiem szczerze, że ja bym im tego nie podpisał z wiadomych względów ale kolega to zrobił.

Pozdrowienia Sobass dla Cię i Twojego kumpla, na którego weselu spotkaliśmy się. Smile
Buzz WASP , Squier JV Precision Bass '62 MIJ r.prod. '82 , Thunderfunk TFB-550, Berganitino EX112
(05-16-2011, 03:13 PM)Burning napisał(a): jeśli nie lubisz Black Sabbath to jesteś głupim chujem i spierdalaj Wink

Odpowiedz
Nam też kiedyś jakiś kolo zaczął odliczać jedzenie i picie. Organizator im bogatszy, tym skąpszy. Po tym incydencie zmieniliśmy trochę zapis w umowie.
Odnośnie wódy, graliśmy w tym roku pewne wesele. Zaraz po obiedzie ojciec pani młodej wstawił nam na stół 6 butelek wódki. Za 15 minut przychodzi i pyta: "niczego wam tam chłopaki nie brakuje?" kamerzysta na to "wódki". Nie minęły dwie minuty jak dostawił jeszcze dwie flachy. Smile
Fender Jazz Bass Deluxe FMT5 => MM Stingray5 => Cort GB5 Custom => Aguilar TH700 + PTC Audio Lil'B 115 + 112


Odpowiedz
Pojebało się ludziom w bańkach. Kiedyś się wdałem w głupkowatą dyskusję na glucie, gdzie właśnie takie nawiedzone popaprańce się wymądrzały, że skoro kapela i fotoobsługa są w pracy, to nie powinni mieć miejsca przy stolikach (czytaj- mogą sobie sami za żarcie zapłacić albo przyjść z termosem i kanapkami).

Nie ma jak staropolska gościnność.

Inna sprawa, że knajpiarze mogliby mieć taryfę ulgową dla tych ludzi i proponować stawkę niższą niż za "normalnego" gościa. W końcu nikt nie wymaga suto zastawionego stołu, ale mnie osobiście by było nieswojo, jakbym widział, że na moim weselu chłopaki siedzą przy pustym stole.

W jednej knajpie tak było, że organizatorzy wynegocjowali niższą stawkę dla obsługi, no i zamiast wielkiego wyboru dostaliśmy "normalny" obiad, stół był zaopatrzony w jakąś wędlinkę i sałatkę, zaplanowane były jeszcze dwa ciepłe posiłki (dla gości 5 - kto to kuźwa przeje...), ale oczywiście i tak połowa gości rezygnowała z późniejszych posiłków, na szczęście menadżerka knajpy była rozsądna, i za jej poleceniem kelnerzy nas pytali, czy mamy ochotę na dodatkowe żarcie, bo i tak jest zapłacone, a ludzie nie zjedzą...

Straszne czasy. Jednak nie ma to jak stare dobre wsiowe wesele.

Choć wam powiem, że jest taka kultowa książka Andrzeja Bieńkowskiego, MUZYKA ODNALEZIONA, kto czytał, ten wie. Chłop się fascynuje wiejskimi muzykantami, nagrywa ich, wysłuchuje historii i je opisuje. No i kurdele jak się czyta, że w zasadzie zawsze muzykant na weselu był traktowany jak pomiot i gatunek gorszy, któremu jaśniepaństwo mogą kazać co se chcą, no to się scyzor w kieszeni otwiera. Tradycja jest do dupy w tym kraju.
Odpowiedz
Coś mi się zdaje, że to nie jest nasza specyfika. Płacą - skacz i graj. Kiedyś nieco byłem w rynku foto ślubnym. Kolesie przeżywali ogromne zdziwienie, gdy jechali fotografować na zachód. U nas fotograf jest kimś, tam ma nie przeszkadzać i nie podjadać Wink Przerysowałem, ale generalnie tak jest.
Gram na nerwach.
Odpowiedz
Na wspomnianym powyżej przeze weselu podczas uzgadniania należności do wypłaty, przyszła matka (teściowa biednego młodego) i mówi :

" No panowie, jedliście piliście to może byście coś upuścili z ceny bo to wszystko kosztuje". Ja na to: "W umowie nic nie pisało nt. tego czy jedzenie nam przysługuje czy też nie, a że stół przy którym nas posadzono był nakryty, to korzystaliśmy z "hojności" Państwa Młodych" - babsko zamilkło.

Zawsze można zaznaczyć na początku imprezy, Panowie żarełko jest ale odliczane i nie ma problemu. W takiej sytuacji doliczamy na osobę powiedzmy 100pln do uzgodnionej ceny, a całą należność wypłacamy przed usługą. Zamawiamy sobie 5x pizzę każąc pizza driverowi wejść tak aby każdy go dostrzegł i robimy reklamę "hojnym Państwu Młodym" przed ich gośćmi albo zwijamy sprzęt w sytuacji kiedy consensusu brak, niech sobie grają z Kasprzaka z szacunkiem dla niego.
Jak Sobass powiedział, nie ma jak wesela na wsi.

P.S. Jak już wcześniej napisałem za wesele nam wypłacono ale szkoda mi tego młodego, ponieważ jego "świeżo upieczona żona" podczas rozmowy z nami uciekła do jakiegoś sąsiedniego pomieszczenia i na obietnicę złożona przez młodego, że jutro wypłaci powiedziała cyt :"chyba za swoje" Big Grin
Buzz WASP , Squier JV Precision Bass '62 MIJ r.prod. '82 , Thunderfunk TFB-550, Berganitino EX112
(05-16-2011, 03:13 PM)Burning napisał(a): jeśli nie lubisz Black Sabbath to jesteś głupim chujem i spierdalaj Wink

Odpowiedz
słyszałem już o przypadku z "pizza" z jednej restauracji w mojej okolicy (Podkarpacie).Podczas obiadu wszedł na sale driver z tekstem "pizza dla orkiestry!!!" ...ponoć młodzi i ich rodzice nie ciekawe mieli miny...
mayo Patriot+(laboga,korg dtr-2000,dbx 160A)+SWR Mo'BASS+GOLIATH III
Odpowiedz
My już od dawna mamy zapis w umowie, że ma być przynajmniej jeden ciepły posiłek, a napoje bez ograniczeń. Nikt się nie burzy i przeważnie dostajemy to samo co goście. Raz czy dwa się zdarzyło, że trzeba było biegać na Orlen po hotdogi Wink
Odpowiedz
(09-22-2012, 06:52 AM)miklo napisał(a): Coś mi się zdaje, że to nie jest nasza specyfika. Płacą - skacz i graj. Kiedyś nieco byłem w rynku foto ślubnym. Kolesie przeżywali ogromne zdziwienie, gdy jechali fotografować na zachód. U nas fotograf jest kimś, tam ma nie przeszkadzać i nie podjadać Wink Przerysowałem, ale generalnie tak jest.


U nas ostatnio była kuzynka mojej żony która w tym roku brala slub w Niemczech.

Czteroosobowy fajny zespół grał u niej za 2 tys. euro, w restauracji w godzinach 20.00 -1.00. Taki zachód - proszę bardzo.

Mój przyszły szwagier, rodowity Sycylijczyk pytał, ile my z żoną bierzemy za fotopstrykanie na weselu, ile ja biorę za granie. Jak mu powiedziałem, ile obecnie w Polandzie kosztuje foto na weselu (pomijam oferty dobrych fachowców, mówię o "normalnym" foto weselnym), to się zdziwił, bo podobno jak on się zaczął w Palermo orientować jak myśleli z moją sister o ślubie, to się okazało, że średni fotograf to 1500 ojro. Taki zachód - proszę bardzo.

Tyle, ze tu jest troszkę jednak inna tradycja ogólnie, jeszcze parę lat temu takich pytań, takich sytuacji w ogóle by nie było. Jak ktoś robi wesele na 200 - 250 osób, wydaje na to często już kilkadziesiąt tysięcy złotych, i żal mu dupę ściska z powodu pięciu kotletów schabowych i pięciu misek rosołu z makaronem dla kapeli i fotografa, to ja bardzo przepraszam, ale coś jest nie tak.

Na szczęście jeszcze głupkowate sytuacje należą do mniejszości i wypadków przy pracy, które są potem wspominane jak przykłady buractwa. I niech tak zostanie jak najdłużej. No chyba że nadejdą czasy, że obsługa muzyczna wesela będzie mi zajmować 5 godzin i będę za te pięć godzin grania kasował 500 ojro na ryj. To wtedy jakoś scierpię brak schabowego i rosołku z makaronem.
Odpowiedz
(09-22-2012, 05:22 AM)Sobass napisał(a): No i kurdele jak się czyta, że w zasadzie zawsze muzykant na weselu był traktowany jak pomiot i gatunek gorszy, któremu jaśniepaństwo mogą kazać co se chcą, no to się scyzor w kieszeni otwiera. Tradycja jest do dupy w tym kraju.
Mój teściu grał Chałtury gdzieś od 1955 do połowy lat 80-ych i potwierdza. Najlepszym dowodem tego podejścia jest zasłyszane przez niego "kunia i muzykanta nie żałować". O ile zdarzali się w tamtych czasach normalni klienci to niestety bywali i tacy którzy muzykantom żałowali nawet jakiegokolwiek napoju. Teściu rżnął na cyji więc dla niego to nie dramat, ale dęciaki bez picia nie mieli lekko.

(01-06-2012, 11:05 AM)miklo napisał(a): Jak muzyka płynie i włos się na mosznie stroszy, to nie ważny na czym i jak szybko grasz.

Odpowiedz
Dzisiaj o 5 rano panna mloda doszla do wniosku, że skoro przyjechali na wesele o 19:30, a umowa była od 19:00 to musimy teraz grać pol godziny dlużej ... ręce mi opadli Confused
Odpowiedz
(09-23-2012, 06:05 AM)chałturnik napisał(a): Dzisiaj o 5 rano panna mloda doszla do wniosku, że skoro przyjechali na wesele o 19:30, a umowa była od 19:00 to musimy teraz grać pol godziny dlużej ... ręce mi opadli Confused

Trzeba jej było powiedzieć, ze graliście od 19.00, tylko ich nie było Smile.
Odpowiedz
W mojej karierze chałturnika, tylko raz spotkałem się z tym, że nie dano nam żarcia. W sumie nawet to nie było wesele, tylko impreza w karczmie. Też zamówiliśmy pizzę, z tym że chyba nikt się tym nie przejął;D
Odpowiedz
Nie pamiętam, czy to opisywałem, ale będąc w wojsku grałem Sylwestra w Klubie Garnizonowym na dwa zespoły. Jeden złożony z zawodowych podoficerów orkiestry i nasz, złożony z "orkiestrantów pomocniczych", czyli muzyków w służbie zasadniczej. Zawodowi przyszli z żonami i wykupili dla nich i siebie normalnie stoliki, płacąc tylko za to co dla żon, ale stół zastawiono dla nich też. My siedzieliśmy przy PUSTYM stoliku obok estradki i nie podano nam nawet herbaty. Mieszkałem w cywilu tuż obok bramy koszar, dosłownie 200 m od klubu, więc zadzwoniłem po wojskowej linii do Mamy i po kwadransie Młodszy Brat przyniósł nam, celowo grubo owinięte w "Trybunę Ludu" kanapki z mięsiwami i wędliną oraz termosy z kawą i herbatą. Rozłożyliśmy gazety na stoliku (nie przykrytym nawet obrusem!), na tym "sznyty" i polaliśmy piciu do zakrętek... Przy sąsiednich stolikach, zajętych przez gości z najlepszego jeleniogórskiego towarzystwa zaczął się szum i po momencie na nasz stolik zaczęły wędrować półmiski sprezentowane nam przez oburzonych sytuacją, gości. Sprawa po chwili dotarła do stolika Komendanta szkoły oficerskiej, który przysłał adiutanta. Matoł, zamiast załagodzić, zaczął nas opieprzać, co wywołało taką reakcję sąsiednich stolików, że kierownik klubu - kapitan, przyleciał z szampanami dla nas osobiście i już po kilku minutach żarcie i napoje nie mieściły się na stoliku.
Miało to swoje dalsze konsekwencje dla wszystkich, ale dla nas najmniejsze, ponieważ moja Mama była aktywistką Organizacji Rodzin Wojskowych, a większość Jej koleżanek osobiście uczestniczyła w całym wydarzeniu jako goście tego balu... Stracił etat między innymi kierownik klubu i na jego miejsce nastał bardzo rozsądny w tych kwestiach inny kapitan!
Odpowiedz
Zaiste dyscyplina była w tamtych czasach pierwszorzędna ! A dzisiaj każdy robi co chce i taki mamy kraj do 4 liter - upadek obyczajów niestety postępuje z roku na rok - już niedługo w ogóle świat się przewróci do góry nogami i to co naszym zdaniem jest normalne będzie uważane za dziwactwo i głupotę :/ Ach zresztą już niedługo ma byc koniec świata więc wszystko się wyrówna Big Grin
Odpowiedz
Niezła historia Tubas, powinieneś częściej nam serwować takie. Emotka_2755

Nawiązując do jedzenia dla zespołu to często sami kelnerzy, czy ogólnie pojęta obsługa imprezy walą jawnie w chuja. Graliśmy kiedyś w pewnym hotelu weselicho. Impreza w stylu "ą, ę, dupa przez er zet". Poparci jakimś tam doświadczeniem z góry zakładaliśmy, że szału z żarciem nie będzie, bo często im bardziej prestiżowa knajpa, tym biedniej na stole. Ale to co zastaliśmy na miejscu przerosło nasze oczekiwania. Siadamy do naszego stolika, a tam wazon z kwiatami i puste szklanki. Czekamy na rozwój sytuacji. W końcu kelner łaskawie przyniósł nam "obiad" - krem z jakichś grzybów zmielonych chyba blenderem na papkę dla niemowląt...Potem przez jakieś dwie godziny dostaliśmy wodę i jakiś marny sok. W okolicach 22 podbija do nas Młody coś tam ustalić, nagle zbystrzał i mówi:

- A co wy tu nic na stole nie macie?

A my na to - no tak jak widać. Wink

Poleciał do kuchni i tak opierdolił kelnerów, że aż się szyby w lokalu trzęsły. Okazało się, że zapłacił za nas, jak za gości...
Do rana już wszystko było na stole. mrgreen

Rickenbacker B-HOOD

Rickenbacker 4003 2011, Vox Standard Bass 1982 -> Ampeg V4B AV -> Soundman BS-215


Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 10 gości