04-05-2011, 11:26 AM
(03-30-2011, 03:08 PM)groza napisał(a):(03-30-2011, 02:22 PM)bratekr napisał(a): Symbolikę i symbole. W tekście jest sporo alegorii.
Problemem nie jest symbolika i alegorie, problemem o którym piszę są podstawowe prawidła pisania w języku polskim - tutaj są bardzo duże braki. Popatrz na ilość powtórzeń (mrok mroka mrokiem pogania - biedny Mateusz...) i zbędnego doprecyzowywania - o tutaj:
Światło świeci? Doprawdy? Nobel!
Mrok zachodu? Tzn., co - imperializm?
Trwanie przy świetle rozpalonym? Dla odmiany od trwania przy świetle ugaszonym?
Światłość zginie na zachodzie? Tzn w stanach zjednoczonych?
Strachy zostawiają strach? A co mają zostawiać? Lody pistacjowe? Dlaczego jednocześnie przerażają i zostawiają strach w sercu? To są dwie osobne czynności? A strachy przepraszam to są takie małe ludziki co zapierdalają w nocy i robią AAABGGRRRR!!! MAMCIE GNOJU DAJ ŁYDKĘĘE!!! Mi to się tak kojarzy
W tym tekście jest tego za dużo - to się nie powinno ukazać w tej postaci.
Teksty to ogólnie ciężki temat - zazwyczaj pisze ktoś z zespołu i zazwyczaj nie powinien, takie jest moje zdanie. Trzeba nad tym dużo pracować. Piszę, bo akurat sam walczę z miksami moich nagrań i wiem ile to roboty i nerwów. Jestem Ci zupełnie nieznaną osobą, nie wiem co wy tam gracie - dlatego mam duży dystans i mnie to się bardzo rzuca w oczy. Jak grasz z gościem od jakiegoś czasu, rozmawiasz to już inaczej odbierasz te teksty.
Nagrania są dla takich jak ja, nie znających was osobiście. Pomyślcie sobie o tym. Mojego wokalistę też sporo biłem po łbie, że nie mam pojęcia o czym on śpiewa - on potem w ciągu 20 zdań mi wyjaśniał i już wiedziałem i miało to sens. Ale 99,9% słuchających dodatkowych wyjaśnień mieć nie będzie.
Howgh! Nie obrażaj się proszę, lepiej bym ja to pisał, niż by wam np. ktoś na jakimś festiwalu, konkursie czy innej składance miał odrzucić nagrania z powodu czegoś takiego. Wredota i upierdliwość, którą tu pokazałem nie jest niczym wyjątkowym.
+1000
moje parę groszy - najlepsze teksty to te, które prostym językiem "środka" mówią o codziennych lub jak kto woli ważnych sprawach. Jezyk polski niestety ma to do siebie, że w angielskim da się powiedzieć to samo wymowniej i 3 razy krócej, z czym ja np. mam zawsze problem przy przekładach.
nie każdy jest Dylanem i potrafi napisać wymowny i mistyczny bełkot, który ma ręce i nogi (vide All Along the Watchtower). Nie każdy jest Joni Mitchell, która pisze teksty poetyckie, a nie ociera się o to z czym walczy polska "poezja śpiewana". Nie każdy jest Hendrixem, który pisał o kolorowych abstrakcjach w bełkotliwy sposób, a mimo to potem łapiesz się nucąc te teksty.
Inna beczka to teksty starych standardów jazzowych - pisane przez tekściarzy, o najzwyczajniejszych rzeczach, a ile miały w sobie polotu i uroku. "On the sunny side of the street" chociażby - majstersztyk.
Dla mnie - jako słuchacza - meczące jest w naszej muzyce słuchanie o rzekomych egzystencjalnych problemach popowych wokalistów, którzy tysiące razy wznoszą się jak ptak, wzlatują do góry, szukają siebie i odnajdują się, zaglądają do swojego wnętrza.
Naprawdę wole już słuchać, że koszule na sznurach schły, tak mi źle (ile autoironii w tym!) albo że w poniedziałek nie mogę - to jest zgrabne i miliony się z tym identyfikowały...
Moim zdaniem w dobrym tekście wchodzi w to wszystko czynnik nieuchwytny i to wcale niezależny od polonistycznych (błeee) metafor i alegorii - jakaś nie wiem, "prawda życia".
Coś co sprawia, że po posłuchaniu piosenki wpisujesz w google fraze "nazwa zespołu+lyrics" i rozkminiasz, albo że łapiesz się na nuceniu.
Ja tak miałem wielokrotnie wpisując w google w poszukiwaniu tekstów Mayera, Matthewsa, Stinga
a polskich tekstów znajduje takich z dziesięć może
bo połowę z nich piszą ludzie których wskazało się paluchem w zespole (typu: stań na bramce! hehehe) albo pisano je na kolanach w studio. A z dziesięć procent pisali ludzie którzy naprawdę powinni sie tym zajmować.
pozdr!