06-20-2013, 06:21 PM
Mi dwa nowe DieHardy wykazały się tandetą. Brzmienie okej, ale co z tego, jak co 2gi ruch basem połączony niejako samoistnie z delikatnym ruchem końcówki kabla wpiętej weń, owocował nieziemskim hukiem ze wzmacniacza, porównywalnym do efektu włożenia najpierw kabla do włączonego wzmaka, a później do basu. Poszły do zwrotu. Za to najprostsze Fendery (te z białymi końcówkami) są póki co bezawaryjne i grają. Nie mówiąc już o Labogach, bo to kable już mega zjaebiste, ale ich potencjału nie wykorzystuję
Choć może i tak je sobie zostawię, bo jeszcze mają jedną genialną, odróżniającą ich od DieHardów cechę - nie skręcają się właściwie w ogóle.
