Łi.
Problem gdy się łączy niechlujność z charakterem - mnie prywatnie strasznie irytuje masa polskich zespołów, tfu, niszowych grających bezdennie nijako, niezdarnie i wtórnie ale pod płaszczykiem głębiokiej sztuki przez wielkie "eSZ". Raz widziałem koncert takiego i na soundchecku zapytałem na zasadzie "ej a po chuj ten techniczny tak wyje do mikrofonu? jak wyjdzie wokalista to będzie trzeba od nowa przecież ustawić" - kolega z zespołu grzecznie naprostował, ze to nie techniczny tylko akurat wielki artysta niezależny i to tak ma być.
Nie każdy krzywo grający bębniarz to Keith Moon jest - niektórzy po prostu, prozaicznie i po ludzku grajo chujowo
Moim ulubionym wykonawcą od 15 lat jest Tom Waits - tam niby wszystko jest rozstrojone, zepsute, chore, zmęczone, wredne i pijane... a jednak były to swego czasu jedne z najdokładniej, pedantycznie wyprodukowanych i niesamowicie dopracowanych albumów kosztujących na prawdę duże pieniądze. Zresztą jego nowe garażowe sprawy też niby na maksa punkowe, zmiany tempa w trakcie numeru o 20-30bpm, wokale pół tonu obok - ale jednak w 100% świadomie i po prostu się zgadza bo dostajemy dopasowany komplet numeru, tekstu, brzmienia i interpretacji.
Justin Medal Dzonson, jakby nie patrzeć - zajebisty fachowiec i świetny basista fajnie opowiadał jak Rick Rubin produkował jakąś tam płytę - zagadał go, puścił numer dwa razy z informacją "przegraj sobie synku, ustaw sound, sprawdzimy poziomy, czy ładnie aby ułozyłeś i forma jest ok". Dżastin coś tam zagrał sobie od niechcenia. Był to oczywiście podstęp i finalnie na płycie jest ten próbny track - akurat producent chciał coś takiego trochę niechlujnego a nie dopracowaną rzecz.
Tylko JMJ grający na spontatnie to i tak 20 razy lepiej niż ja kiedykolwiek ugram ćwicząc rok przed.
Problem gdy się łączy niechlujność z charakterem - mnie prywatnie strasznie irytuje masa polskich zespołów, tfu, niszowych grających bezdennie nijako, niezdarnie i wtórnie ale pod płaszczykiem głębiokiej sztuki przez wielkie "eSZ". Raz widziałem koncert takiego i na soundchecku zapytałem na zasadzie "ej a po chuj ten techniczny tak wyje do mikrofonu? jak wyjdzie wokalista to będzie trzeba od nowa przecież ustawić" - kolega z zespołu grzecznie naprostował, ze to nie techniczny tylko akurat wielki artysta niezależny i to tak ma być.
Nie każdy krzywo grający bębniarz to Keith Moon jest - niektórzy po prostu, prozaicznie i po ludzku grajo chujowo

Moim ulubionym wykonawcą od 15 lat jest Tom Waits - tam niby wszystko jest rozstrojone, zepsute, chore, zmęczone, wredne i pijane... a jednak były to swego czasu jedne z najdokładniej, pedantycznie wyprodukowanych i niesamowicie dopracowanych albumów kosztujących na prawdę duże pieniądze. Zresztą jego nowe garażowe sprawy też niby na maksa punkowe, zmiany tempa w trakcie numeru o 20-30bpm, wokale pół tonu obok - ale jednak w 100% świadomie i po prostu się zgadza bo dostajemy dopasowany komplet numeru, tekstu, brzmienia i interpretacji.
Justin Medal Dzonson, jakby nie patrzeć - zajebisty fachowiec i świetny basista fajnie opowiadał jak Rick Rubin produkował jakąś tam płytę - zagadał go, puścił numer dwa razy z informacją "przegraj sobie synku, ustaw sound, sprawdzimy poziomy, czy ładnie aby ułozyłeś i forma jest ok". Dżastin coś tam zagrał sobie od niechcenia. Był to oczywiście podstęp i finalnie na płycie jest ten próbny track - akurat producent chciał coś takiego trochę niechlujnego a nie dopracowaną rzecz.
Tylko JMJ grający na spontatnie to i tak 20 razy lepiej niż ja kiedykolwiek ugram ćwicząc rok przed.
